Wszystkie Odcienie Zieleni to opowiadanie o Lokim - nordyckim bogu kłamstw. Powstaje ono w oparciu o mitologię nordycką i serię filmów Marvela. Jest to historia własna. Po więcej info zapraszam do zakładki "o blogu".
Status: trwające
Gatunek: fantasy/fanfiction

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 3

DECYZJA



    Czyli... innymi słowy: zawaliłeś na całej linii? – podsumowała go Sif, gdy skończył pokrótce opowiadać.
Splotła ręce na piersi i uśmiechnęła się kpiąco.
    Zachciało się władzy, co?
Nie takiej reakcji się spodziewał. Owszem, Lady Sif mogła być na niego wściekła za to, że prawdopodobnie przez niego zaginął Wszech-ojciec i po raz kolejny oszukał Thora, co niektórzy mogliby rozumieć jako „zdradę”, ale wszystko to było czynione w dobrym – w rozumieniu Lokiego – celu. Troska, jaka przemawiała wcześniej przez wojowniczkę, teraz nagle znikła. Mistrz magii znów był dla niej nikim – łotrem pozbawionym serca... Liczył na chociaż odrobinę wsparcia z jej strony, lecz niestety: znów się przecenił.
Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy, poszukując czegoś więcej poza obrzydzeniem i kpiną... Spuścił wzrok rozumiejąc, że popełnił błąd, decydując się jej to wszystko powiedzieć. Usłyszał bowiem coś, czego nigdy, ale to przenigdy nie chciał usłyszeć – prawdę. Zacisnął zęby i ruszył przed siebie, wymijając Sif bez słowa.
Dziewczyna opuściła ręce, oniemiała. Posunęła się za daleko...
    Iluzjonisto! – zawołała błagalnym głosem.
Odwróciła się i złapała go za ramię, zmuszając by się zatrzymał. Stał tyłem do niej… Wyraźnie widziała, jak jego barki wznoszą się i opadają przy każdym wdechu i wydechu.
Dopiero, gdy go puściła, on obrócił się w jej stronę. Spoglądał na nią z góry, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji… Czuła na sobie jego zimny oddech.
 Zdradziły go oczy. Patrzące na nią z tak silną, palącą nienawiścią, że aż przeszyły ją dreszcze strachu. Odruchowo odsunęła się od niego.
— Mam dla ciebie korzystną propozycję, Lady Sif – powiedział cichym, spokojnym głosem. Nienawidziła, gdy mówił w ten sposób. – Jesteś pierwszą osobą, której o tym wszystkim powiedziałem, więc dam ci wybór… Albo pomożesz mi w rozprawieniu się z Yggrą, albo cię zabiję. – Uśmiechnął się.
Zmrużyła oczy w gniewie.
— Cóż za łaskawość, Wasza Wysokość – wycedziła.
On tylko roześmiał się. Pewnie nie raz składał tego typu „korzystne propozycje”. I nie raz słyszał podobne odpowiedzi…
    Nie minie dużo czasu, jak wilki Yggry nas odnajdą. Pokonamy je. A potem oczekuję od ciebie decyzji.


Fenrir powoli posuwał się do przodu, a jego oczy błyszczały atramentową czernią, gdy skanowały każde mijane pomieszczenie. W niektórych udawało mu się Dostrzec rozproszone plamki mocy – jednak wydawały mu się zbyt małe w porównaniu do potęgi Szalonego.
Czas mijał, aż wreszcie, gdy już niemalże stracił nadzieję, podszedł do pomieszczenia znajdującego się prawie na końcu korytarza i…
…flara magicznego światła, jaka się stamtąd wydobyła, nieomal oślepiła go. Uderzyła w niego tak mocno, że aż musiał wyłączyć przesył swojej mocy.
Zamrugał kilkukrotnie, mimo iż to światło nie było widoczne dla oczu.
— To tutaj – warknął do swojego poplecznika. – Włazisz pierwszy.
Młody wilk przełknął ślinę, ale nie okazując strachu posłusznie zbliżył się w kierunku drzwi. Otworzył je niepewnie i razem z Fenrirem wkroczyli do środka…
Wewnątrz nie było nikogo. Dziwne.
— Może ukryli się w drugim pokoju? – zasugerował ten młody.
Fenrir skinął głową, przyznając mu rację. Obydwoje ruszyli w tamtą stronę, gdy nagle…
ŚWIST!
Fenrir zareagował szybciej. W ostatniej chwili odskoczył i upadł na ziemię. Przetoczył się po niej… Co to było?! Poderwał się.
Na jego kompana spadły jakieś sieci, które przygniotły go do podłogi. Były zrobione z grubych łańcuchów, sprytnie połączonych ze sobą metalowymi obręczami. Już na pierwszy rzut oka widać było, że są wzmocnione mocą.
Magiczne pęta. W umysł Fenrira uderzyła fala wspomnień.
Po obu stronach schwytanego wilka zmaterializowały się postacie Szalonego i jakiejś dziewczyny, wojowniczki. Ta druga od razu ruszyła w stronę oszołomionego Fenrira, już sięgając ręką po miecz…
— Sif, nie – zawołał Szalony.
Dziewczyna odwróciła się za jego głosem, a Fenrir wykorzystał ten krótki moment, by wycofać się i… uciec.
— Kurwa – syknęła Sif, gdy ponownie spojrzała w tamtą stronę. – Zwiał nam.
Loki westchnął. Popatrzył na nią. Nie trudno było zauważyć, że każda część jej ciała wręcz wyrywa się do pogoni za zbiegiem.
— Może najpierw, milady¸ rozprawimy się z tym tutaj?
Dziewczyna nie była przekonana. Wciąż stała w drzwiach, wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Fenrir. Mogłaby go dogonić.
Nagle coś zaszeleściło.
Loki w porę odwrócił się, by zobaczyć, jak wilk zrzuca z siebie sieć i przymierza się do ataku. W przypływie desperacji iluzjonista złapał za swój sztylet i cisnął nim przed siebie.
— Sif! – wrzasnął.
Wilk zaskomlał cicho, gdy ostrze wbiło mu się w łapę. Zaraz jednak ze złością wyrwał je, chwytając zębami za rękojeść i odrzucił sztylet na bok. Wiedział, że zginie, lecz to go nie przerażało. Już kiedyś umarł... i może umrzeć ponownie, ale tym razem chce zginąć godnie i wypełnić swoją misję.
Warcząc, zaczął szarżować na mistrza kłamstw.
Loki już szykował się do odepchnięcia nadchodzącego ataku, gdy nagle… ogarnęła go jakaś dziwna senność. Stanęły mu mroczki przed oczami… Zachwiał się.
O sekundę za późno zorientował się, co się dzieje i nie zdążył nic zdziałać swoją magiczną mocą. Po raz trzeci w tym dniu wylądowałby pewnie na ziemi, przygnieciony przez wilka, gdyby nie to, że…
Sif interweniowała.
Kręcąc młynek swoim mieczem, zaatakowała potwora. Wilk jednak zręcznie umknął przed wirującym ostrzem. Na jego ciele pojawiło się zaledwie parę rozcięć, które nic dla niego nie znaczyły.
Zawarczał cicho, a z jego pyska spłynęła piana. Sif nie miała najmniejszej ochoty na dłuższą walkę z taką paskudą… Rzuciła mieczem przed siebie, jak oszczepem. Ostrze uderzyło w bestię z olbrzymią siłą, odrzuciło wilka na parę metrów i przeleciało na wylot.
ŁUP!
Wbiło się w ścianę. Chwiało się jeszcze przez chwilę, wywołując pęknięcia na tynku, nim na dobre tam utknęło.
Zadowolona z siebie Sif patrzyła ze spokojem, jak wilk osuwa się na ziemię. Krwawił obficie. Jego wnętrzności zaczęły wylewać się na dywan. Nie miał prawa tego przeżyć.
Dziewczyna odwróciła się w stronę władcy z uśmiechem na twarzy.
Loki nie podzielał jednak jej radości. Nie wiedział, co się z nim dzieje ­– jeszcze nigdy się tak nie czuł; był coraz bardziej osłabiony... Drżąc na całym ciele z dziwnego zimna, które go powoli ogarniało, zaczął się zbliżać do wojowniczki. Chciał jej powiedzieć, że pieskowi trzeba jeszcze odciąć głowę, gdy nagle...
Rzucił się na zaskoczoną Sif i pchnął ją na bok w ostatniej chwili, zanim rozpędzona bestia zatopiła w niej swe pazury. Tym razem wilk reanimował się szybciej...
Dziewczyna upadła. Uderzyła głową o podłogę. Zacisnęła oczy z bólu – na krótki moment, byle tylko odegnać gwałtowne zamroczenie. A gdy otworzyła je ponownie… zobaczyła, jak mistrz magii przewraca się bezwładnie, znokautowany przez Nieumarłego. Ogarnęło ją przerażenie.
    Iluzjonisto! – wrzasnęła w przypływie desperacji.
Wszystko, co nastąpiło potem, wydarzyło się w jednej sekundzie.
Ostrze wbite w ścianę znikło. Loki, którego rozszarpywaniem zajmował się właśnie potwór, rozpłynął się w powietrzu.
Iluzja.
Nad zaskoczonym wilkiem zmaterializowała się prawdziwa postać magika. Miecz trzymał w ręce.
Nie tracąc ani chwili, Loki wziął zamach i wbił ostrze w grzbiet bestii. Upewniwszy się, że broń przeszła na wylot i zagłębiła się w podłodze, uniemożliwiając wilkowi poruszanie się, podszedł do zaskoczonej całym zdarzeniem Sif i wyciągnął z jej skórzanej pochwy, przypiętej przy pasie, sztylet. Pochylił się nad nią, uśmiechając się kpiąco.
    To, jak mnie zawołałaś, było wzruszające – wycedził, śmiejąc się pod nosem.
Powrócił do swojej ofiary i złapawszy za nóż oburącz, uniósł go nad głowę, po czym opuścił ostrze z całą swoją siłą, wbijając je w kark wilka.
Sif wzdrygnęła się, słysząc nieprzyjemny chrupot kości. Powoli wstała z ziemi, obserwując poczynania Lokiego. Na twarzy magika odmalowała się konsternacja... Szarpnął sztylet za rękojeść, lecz ten ani drgnął. Wzniósł oczy do nieba. Szarpnął po raz drugi.
    Djafulsins helvíti! – zaklął. – Ostrze zaklinowało się między kręgami!
Oparł jedną nogę o głowę wilka i zaczął szarpać za nóż agresywnie. Całe ciało wilka poruszało się. Krew w zastraszająco szybkim tempie wypływała z ran potwora, zalewając podłogę, ochlapując Lokiego, plamiąc jego dłonie… Już po chwili całą twarz miał w czerwonych cętkach.
    Obrzydliwe... – skomentowała Sif chłodnym tonem głosu.
Iluzjonista nawet nie próbował myśleć nad odpowiedzią, zajęty mocowaniem się z zaklinowanym mieczem. Widząc jednak, że jego działania nie odnoszą efektów, poddał się.
Odszedł parę kroków od bestii. Westchnął głęboko, rozluźniając się, by zebrać w sobie pokłady jego naturalnej mocy – mocy ognia. Uniósł dłoń, celując w wilka, a z jego palców wystrzeliło zielone światło. „Udało się” – ucieszył się w myślach, nie spodziewał się bowiem, że będzie w stanie wykorzystać Magię Naturalną, najtrudniejszą ze wszystkich rodzajów magii. Z typowym dla niego spokojem patrzył na rozwój wypadków.
Minął krótki moment, po którym ciało potwora stanęło w zielonych płomieniach. A parę sekund później, pozostał po nim już tylko popiół i dym.
Loki – niezmiernie zadowolony z siebie – posprzątał po wszystkim jakimiś zaklęciami, zwrócił sztylet i claymore Sif, a kiedy uznał, że nie ma już nic więcej do roboty, wsparł się w boki jak basza i odetchnął z ulgą.
Zimno, jakie wcześniej czuł, stawało się coraz silniejsze. Nie było ono jednak przyjemne jak wtedy, gdy zamieniał się w Jotuna... Ten chłód był paraliżujący, a na samą myśl przywodził jedynie śmierć.
    Zabiliśmy go – powiedziała Sif tryumfalnym głosem, odrzucając z twarzy mokre od potu kosmyki włosów.
Dopiero teraz spojrzała na Lokiego. Mężczyzna sprawiał takie wrażenie, jakby miał zaraz skonać. Jego twarz była nienaturalnie blada... dużo bledsza, niż zwykle. Pod oczami pojawił mu się zarys cieni. Cały drżał, na czole perliły się kropelki potu.
Sif podbiegła do niego i podtrzymała go, żeby się nie przewrócił.
    Co z tobą, Iluzjonisto? To tylko parę draśnięć... – próbowała go rozweselić, lecz jej głos, stłumiony przez olbrzymią gulę w gardle, całkowicie zaprzeczał  wesołemu nastrojowi.
Zaprowadziła go na kanapę i dosłownie zmusiła, by na niej usiadł.
    Jeszcze masz siłę, by się mi sprzeciwiać? – mruknęła. – Rozbieraj się – poleciła.
To go chyba rozbawiło, bo spojrzał na nią z uśmiechem na twarzy.
    Tak ostro zaczynamy? – wystękał, a jego twarz wykrzywił grymas bólu.
    Chciałbyś – warknęła. – Nikt nie może się dowiedzieć o tym, co tu zaszło. Sama cię zoperuję.
    Cudownie... – jęknął. – Zapomniałem, że marzyłaś o byciu medyczką, zanim pasowano cię na wojownika...
    Wyobraź sobie, że tak. A teraz zamknij się, z łaski swojej.
Loki nie do końca był świadom tego, co się wokół niego dzieje. Albo po prostu nie miał siły, by ściągnąć z siebie te kilka warstw ubrań... Bynajmniej, pozwolił Sif, by rozcięła mu jego wspaniałą tunikę i koszulę. Dziewczyna nie miała czasu na ceregiele, widziała bowiem, że mistrz magii zaczyna popadać w jakieś dziwne odrętwienie. Patrzył tępo przed siebie, z nienaturalnym spokojem na twarzy. Cierpiał w milczeniu...?
Sif aż zachłysnęła się powietrzem na widok tego, co zobaczyła. Cały atletycznie zbudowany tors iluzjonisty, o ile w normalnym stanie wyglądałby idealnie, to teraz był pokryty zadrapaniami i rozcięciami. A z każdego sączyła się jakaś dziwna, żółtawa substancja. Dziewczyna z zaciekawieniem zebrała jej trochę na palec...
To był kwas. Obrzydliwy kwas, od którego skóra tak ją zapiekła, jakby wyżerała jej tkanki. Jak Loki w ogóle wytrzymywał w takim stanie?! Wzięła substancję do ust i zaraz splunęła na bok. Jad – zidentyfikowała. Nie zwlekając ani chwili dłużej, czym prędzej pobiegła do łaźni po aparaturę medyczną...


Daleko za górami, za lasami, w krainie zwanej Midgardem, ludzie również borykają się z nie lada problemem, jakim jest zwalczanie zła. Aczkolwiek, ostatnimi czasy przestępczość znacznie zmalała – głównie dzięki zorganizowanej grupie super-bohaterów. Cała instytucja „Avengers” wciąż bowiem działała, choć zaczynała się powoli wykruszać. Ot, na przykład taki Hulk...
Profesorek któregoś dnia – czy raczej: bardzo aktywnie spędzanej nocy – przecenił swoje „panowanie nad sobą” i w najzwyklejszy w świecie sposób rozsadziło go. Wybuchł, a wraz z tym zrównał z ziemią nie tylko burdel, ale i okoliczne domy.
Dla odmiany Czarna Wdowa została uprowadzona przez Rosjan. Do dziś Mściciele nie wiedzą, co się z nią stało, choć krąży wiele plotek, że albo została sprzedana  Al-Kaidzie, albo jest przetrzymywana w tajnych siedzibach KGB, gdzieś w podziemiach Rosji. Avengers długo za nią płakało…
…ale nie tak długo, jak za Hawkeye’m. Łucznik, zrozpaczony zaginięciem przyjaciółki, postanowił podjąć się misji samobójczej, wyruszając na poszukiwanie tajnych baz kontrwywiadu rosyjskiego i słuch o nim zaginął, gdy tylko przekroczył granice Rosji – automatycznie został wtedy uznany za martwego. To była wielka strata... Pozostali członkowie organizacji, by uczcić rzekomą śmierć kolegi, ku jego pamięci chlali przez równy tydzień. Do końca stypy trzeźwy pozostał jedynie Thor.
Tak oto w grupie Avengers ostali się Iron Man, Kapitan Ameryka i wyżej wspomniany gromowładny.
Odkąd Thor powrócił na Ziemię, rząd postanowił wypłacić mu wynagrodzenie za pomoc w obronie państwa. Wraz z Jane kupili sobie śliczny domek na przedmieściach i wiele nowoczesnych przyrządów, dzięki którym dziewczyna mogła prowadzić dalsze badania i rozwijać swoje pasje. Jedynym minusem było to, że Thor raczej rzadko przebywał w domu.
Nawet teraz, mając trochę wolnego czasu, nie pofatygował się z wchodzeniem do środka.
Stał na podwórzu. Patrzył w dal, na majaczące na horyzoncie miasto. Bezczynność go nużyła, a od niedawna stała się dla niego męcząca... Zło praktycznie się zacierało, w dodatku nie zapowiadało się na żadną wojnę. Wyciągnął przed siebie rękę, a po chwili jego dłoń zacisnęła się na mjollnirze. Nuda.
Nagle usłyszał za sobą czyjeś kroki...
— Masz już wyniki? – rzucił w przestrzeń.
Odwrócił się w stronę Jane.
— Radar nie pokazuje żadnych zakłóceń – odparła dziewczyna, zbliżając się ku niemu z lekkim uśmiechem na ustach.
Władca piorunów skrzywił się. Do wszystkich jego zmartwień dochodził jeszcze fakt taki, że praktycznie nie miał kontaktu z Asgardem. Wielokrotnie wołał Heimdalla, by otworzył bifrost, lecz zawsze odpowiadało mu głuche milczenie. To go martwiło...
— Spokojnie – odezwała się Jane. – Może to nic poważnego...
Spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
— To jest tak, jak wtedy, gdy... – urwał.
— Gdy zostałeś wygnany?
Foster podeszła do niego i ujęła jego twarz w dłonie.
— Nie możesz myśleć w ten sposób...
Thor wpatrywał się przed siebie. Co prawda, zanik połączenia trwał dopiero od kilku godzin, ale po wcześniejszych wydarzeniach gromowładny miał już traumę...
— Czasem – odezwał się – wydaje mi się, że czuję tam moc mojego brata Lokiego, ale...
Dziewczyna uniosła brwi.
— Ale on nie żyje – dokończył zduszonym głosem. 
Jane przytuliła go do siebie. Doprawdy, nie minęło wiele czasu, odkąd Thor stracił łączność z Asgardem, ale żeby od razu tak to przeżywać?
— Kiedy poświęcił za mnie swoje życie... ja... – władca piorunów odsunął się od Foster, by odpowiednio zilustrować swoją opowieść. – On umierał w moich ramionach. Dla ciebie może się to wydać dziwne, w końcu próbował zniewolić twoją rasę, lecz ja... przez ułamek sekundy, gdy go tak trzymałem, dostrzegłem w jego oczach dobro...
Tak, dla Jane było to bardzo dziwne. Mogła powiedzieć o Lokim wszystko, ale na pewno nie to, że był „dobry”. Wolała się jednak nie wypowiadać na temat szalonego brata swojego chłopaka, tylko udawać, że w pełnym skupieniu słucha.
— Powiedział mi wtedy: „Nie zrobiłem tego dla ciebie” – załkał. – To były jego ostatnie słowa! On chciał...Wiedział, że umrze. On wtedy zrozumiał wszystkie swoje błędy, zrozumiał, że jego życie jest mniej warte od mojego i poświęcił się. Chciał, by Wszech-ojciec, Odyn, zobaczył, że Loki jest godnym synem – wysnuł błędną interpretację zachowania mistrza magii.
— Nie uważasz, że to trochę snobistyczne? – spytała go Jane.
Thor spojrzał na nią nierozumnym spojrzeniem.
— Myślałam, że u was w Asgardzie wszyscy są równi – mówiła, wzruszając ramionami. – Nie ma podziału na to, czy czyjeś życie jest więcej lub mniej warte...
Syn Odyna spojrzał na nią pochmurnym wzrokiem.
— Oczywiście, że tak jest. Jednak jak bardzo bym nie kochał swojego brata, to przez długi czas był on pozbawionym ludzkich zachowań potworem – wyjaśnił z uśmiechem na twarzy. – Człowieka ocenia się za całe jego życie, a nie za pojedynczy wyskok.
Foster czuła, że ma coraz większy mętlik w głowie. Albo jej chłopak po prostu zaczyna świrować...
— Według mnie nie powinieneś o nikim takich rzeczy mówić. To obraźliwe. Jak bardzo źle byś o kimś nie myślał, czasem lepiej, żebyś zachował swoje myśli dla siebie – pouczyła go.
Thor uśmiechnął się.
— Mój brat często mi to powtarzał.
Foster pomyślała, że z chęcią poznałaby bliżej tego całego Lokiego, jako że mieli podobne poglądy. Thora trzeba było często pouczać, a z jego opowieści wynikało, że Loki był na troszeczkę wyższym poziomie intelektualnym... Zaraz jednak z dużym trudem porzuciła ten pomysł, starając się sobie przypomnieć, że mistrz magii to tak naprawdę cholerny morderca... Cholernie przystojny morderca. W dodatku sprytny i inteligentny. Foster skarciła się za takie myśli – jak bardzo by nie chciała, postać iluzjonisty nie miała zamiaru opuścić jej głowy. A pomyśleć, że spędziła w jego towarzystwie niewiele czasu i to będąc zniewoloną przez asgardzki mózgotrzep, zwany potocznie eterem.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale władca piorunów uznał rozmowę za zakończoną. Dziewczyna poczuła, że jest odrobinę zawiedziona jego postawą. Spojrzała na niego i zauważyła, jak ten z nadzieją wpatruje się w niebo, wciąż głuche na jego wołania...
— Wiesz, możesz sobie obrażać brata do woli – mruknęła, po czym również popatrzyła w stronę powoli zbierających się deszczowych chmur. – Ale wydaje mi się, że Loki już dawno by coś wymyślił...


Gdy Sif wróciła do salonu, Loki akurat łapczywie opróżniał kielich z winem. Odstawił go z hukiem na stół. Alkohol chyba przywrócił mu odrobinę świadomości...
    Czuję się, jakbym był na prochach – oświadczył. – Albo na stuletnim kacu... – dywagował. – A poza tym, strasznie słabe to wino...
Uważnie śledził wzrokiem każdy ruch Sif.
    Wilki z Yggdrasil koszmarnie cię pokiereszowały – mówiła dziewczyna, mieszając jakieś substancje ze sobą. – Ich ciało musi posiadać pewne gruczoły, które wydzielają jad. W wyniku przedostania się tego jadu do krwi, organizm zaczyna się powoli wyczerpywać...
Przyszykowała urządzenie, którego działanie opierało się na mechanizmie midgardzkiej strzykawki. Technologicznie było jednak dużo bardziej zaawansowane. Wlała do środka przygotowany wcześniej preparat, po czym wbiła igłę w odsłonięte ramię Lokiego. Ten nawet nie drgnął, popatrzył tylko z zaciekawieniem, jak substancji ubywa. Trwało to dosyć długo, więc spojrzał z powrotem na Lady Sif. Dziewczyna w skupieniu kontrolowała zmniejszanie się poziomu eliksiru.
    Dlaczego to robisz? – spytał z nudów.
    Co robię? – mruknęła, nie odrywając wzroku.
    Pomagasz mi? – Uniósł brwi w rozbawieniu. – Cały Midgard i, powiedzmy, co dziesiąta osoba w Asgardzie, życzy sobie mojej śmierci. Równie dobrze mogłem się przecież doczołgać do uzdrowicieli i nazmyślać, że testowałem nowe rodzaje broni albo stoczyłem walkę na śmierć i życie z Volstaggiem i Hogunem. – Wzruszył ramionami. – Bo w końcu jest to na porządku dziennym...
Poruszył się, czując, że trucizna opuszcza jego ciało.
    Chociaż – stał się nagle dziwnie rozmowny – z tym jadem moja bajeczka mogłaby nie przejść. Tak... lepiej nie wywoływać paniki. Nie wiadomo, jakby Asowie zareagowali na wieść, że do Asgardu wtargnęły mordercze wilki rozsiewające zabójczą substancję.
Dopiero teraz poczuł prawdziwy ból, kiedy wszystkie rany otwarły się na nowo... Skrzywił się lekko, ale nawet nie jęknął. Popatrzył na Sif, oczekując odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie.
— Więc? – powtórzył, wpatrując się w nią przenikliwie, jak to miał w naturze. Sif nienawidziła tego świdrującego spojrzenia, od którego całe jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze. – Dlaczego to robisz? – spytał ponownie.
Przez dłuższy czas dziewczyna milczała.
    Możesz to uznać za... moją odpowiedź – odparła w końcu, choć prawda przedstawiała się nieco inaczej.
    Czyli… zgadzasz się? Chcesz mi pomóc? – nawet nie próbował ukrywać zaskoczenia.
    Chcę żyć – odparła.
To zawiązało Lokiemu usta.
Przystawiła sobie stolik, by usiąść bliżej niego. Ściągnęła ze stołu misę i wlała do niej kilka substancji, tworząc preparat dezynfekujący. Zauważyła, że Loki z maksymalną uwagą przygląda się każdej wykonywanej przez nią czynności – zrozumiała, że on próbuje w ten sposób wszystko zapamiętać, krok po kroku. To wywołało u niej podziw.
Zamoczyła kawałek materiału w preparacie dezynfekującym, wyżęła wodę i delikatnie zaczęła przemywać rany na jego torsie.
    Przepraszam za to, co ci wcześniej powiedziałam – odezwała się, zagryzając dolną wargę.
Spojrzał na nią z rozbawieniem w oczach.
    W sensie, że „zawaliłem na całej linii”? – Roześmiał się. – Jak mnie ładnie posklejasz, to może wybaczę.
Sif prychnęła. Za każdym razem, gdy dotykała którejś z jego ran, to mięśnie napinały mu się w tym miejscu. Loki zdawał się jednak nie zwracać na to uwagi. Albo był tak odporny na ból, albo pozował na odważnego.
Wojowniczka nie zdawała sobie sprawy z tego, że w rzeczywistości Loki był… zamyślony. Przyglądał się jej z uwagą. Był szczerze zaskoczony jej zachowaniem… Oczywiście, słyszał już wiele historii, zakrawających pod legendy, opiewających dobroć i miłosierdzie Sif, ale… zawsze traktował je z kpiną. Teraz jednak ujrzał wojowniczkę w zupełnie innym świetle – ona PRZEPROSIŁA go. Za jedno, odruchowo wypowiedziane zdanie, które wydało jej się niewłaściwe... Po tylu latach wzajemnej nienawiści to on powinien ją przepraszać, a nie na odwrót. Nieomal poczuł wstyd do samego siebie. Ogarnęło go zaintrygowanie.
Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył, gdy Sif skończyła dezynfekować mu wszystkie rany na torsie. Już miała wziąć probówkę z rozwiniętymi genetycznie trombocytami, by zasklepić rozcięcia, lecz Loki powstrzymał ją. Spojrzał na nią z wyższością, po czym przesunął ręką nad szramami. Zielone światło, wylatujące z jego dłoni, sprawiało, że wszystkie rany się zabliźniały. Gdy jego tors odzyskał swój dawny, prawie idealny, atletyczny wygląd, mistrz magii splótł ręce na piersi i uśmiechnął się tryumfalnie.
    To niesamowite... – westchnęła Sif.
Nie wiadomo, czy mówiła o czarodziejskich zdolnościach króla, czy o jego wyglądzie.
    Nie... – zaprzeczył Loki, wręcz promieniejąc z dumy. – To po prostu magia.
Założył sobie włosy za ucho, odsłaniając obrzydliwe rozcięcie na policzku. Było głębokie. Całe zaczerwienione i zaropiałe... okropnie go szpeciło. Władczym gestem zachęcił dziewczynę, żeby wzięła się do roboty. Sif, przełknąwszy obrzydzenie, delikatnie zaczęła dezynfekować ranę.
Zastygł w bezruchu. Gdy Loki był dzieckiem, matka wielokrotnie gładziła go po policzkach – przez dłonie Frigg przemawiała jednak jedynie troska o potomka. A dotyk Sif był... inny. Mistrz kłamstw takiego dotyku nie znał. Wojowniczka cały czas obracała i przechylała jego głowę, by mieć lepszy dostęp do rany. W pewnym momencie jedną dłoń położyła na jego lewym policzku, by wygodniej jej było przemywać ranę. Dotyk Sif był delikatny, tak, jakby bała się, że Loki rozpadnie się na kawałki, ale był też czuły, pieszczotliwy. Podobał się iluzjoniście. I to go niepokoiło... tak bardzo, jak przyspieszone bicie jego serca.
Widząc, że to będzie dłużej trwało, Loki postanowił wreszcie poddać się kojącemu dotykowi Sif. Był wyczerpany i zmęczony niszczycielską siłą yggdrasilskiego jadu. Rozluźnił się i oparł wygodnie w fotelu. Nawet nie zauważył, gdy jego powieki opadły...
    Gotowe – zawołała po chwili Sif.
Puściła jego głowę, lecz ta osunęła się bezwiednie na oparcie fotela. Wojowniczka spojrzała na niego z zaskoczeniem. Loki... zasnął.
Nieświadomie się uśmiechnęła. Przyłożyła mu do policzka kompres, nasączony magiczną substancją z trombocytami. Wreszcie, gdy wszystko już było skończone, odetchnęła głęboko, zmęczona. Patrząc na Lokiego, na to, jak spokojnie śpi, pomyślała, że wygląda on zupełnie niewinnie. Gdy mięśnie jego twarzy są rozluźnione, mistrz magii w ogóle nie sprawia wrażenia osoby, dla której liczy się tylko władza... Osoby, która jest zdolna do wszystkiego, by zrealizować swoje cele. Śpiąc, Loki nie wyglądał na bezdusznego mordercę.
Sif z trudem ściągnęła z niego płaszcz i zakrwawioną, postrzępioną tunikę, sklejoną od potu z koszulą, po czym przykryła go, leżącym na sofie aksamitnym kocem. Poruszył się, cicho wzdychając. Dziewczyna położyła łokcie na poręczy fotela i oparła brodę na nadgarstkach, by wygodniej jej było go obserwować.
Dopiero niedawno, gdy przez przypadek dowiedziała się, że Loki tak naprawdę nie jest Asem, a Odyn od zawsze go okłamywał, zaczęła się w niej rodzić pewnego rodzaju sympatia względem mistrza magii. Podświadomie czuła bowiem, że jest w stanie go zrozumieć i choć niektórych jego decyzji nie popierała, to wiedziała, że tak się zachowuje osoba zdesperowana i rozbita, jaką był niegdyś iluzjonista... Doskonale to znała.
Wyciągnęła przed siebie rękę i niepewnie pogłaskała go po policzku. Kąciki jego ust niemal niezauważalnie uniosły się ku górze... Obydwoje znajdowali się w podobnej sytuacji, podobnie myśleli. Kiedyś Lady Sif nie chciała tego przed sobą przyznać, lecz teraz już wiedziała, że gdyby powiedziała mu prawdę o sobie, to i on obdarzyłby ją zrozumieniem...


------------------------------------------------------------------
Witajcie, moi liczni czytelnicy!
Jak obiecałam, wywiązuję się z terminu. Oto nowy rozdział. Aaa dodatkowo, może ktoś zauważył, wprowadziłam drobne zmiany na blogu: po pierwsze - nowe menu. Stare znudziło mi się, nie wyświetlało się poprawnie na wszystkich urządzeniach, obciążało stronę, było mało efektywne. Piszcie, co sądzicie o nowym. Kolejno: dodałam opcję ratingu posta - na dole każdej notki znajduje się belka "Twoja opinia" - zachęcam do używania. No, dobrze. Mam nadzieję, że notka się spodoba - była poprawiana z milion razy. Ucieszy mnie każdy komentarz, zarówno pozytywny jak i negatywny (doceniam konstruktywną krytykę!). A na sam koniec pytanie do was: jak sądzicie... co ukrywa Sif?

Pozdrawiam i do zobaczenia za dwa tygodnie
Alleka




7 komentarzy:

  1. Fantastic! Ten rozdział jest jak pieszczota. Ciagle chce się więcej i wiecej, a gdy nadejdzie koniec, czhje się niedosyt. Uwodzisz swoim stylem pisania. Lapiesz w swoje sidła czytelników swojm pomysłem. Strasznie podobała mi się scena, w której Sif opiekowała się Lokim. Była w niej miłość, delikatność... Nie mam pojęcia co skrywa Sif, jednak mam ogromną nadzieję, że nie długo nam powiesz :)
    Nie mogę się doczekać ciągu dalszego i życzę weny.
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podobał mi się ten rozdział.
    Po pierwsze dlatego, że widać tu nietypowy pomysł- damską postacią, wysuwającą się na pierwszy plan przy boku Lokiego jest Sif. Nigdzie indziej nie spotkałam się z takim pomysłem. Pomijając fakt, że Sif nie jest moją ulubioną postacią, a zarówno w filmach, jak i w mitologii za Lokim nie przepadała, jest to coś niezwykłego i, o dziwo, bardzo dobrze ze sobą gra!
    Po drugie, widać, że się przygotowałaś pisząc ten rozdział. Scena leczenia Kłamcy była dokładna i rzetelna, a do tego nie była nudna.
    Po trzecie, świetnie opisujesz uczucia i wątpliwości bohaterów. Rozpływam się, gdy czytam, jak loki ostrzega Sif... Coś pięknego.
    Świetna scena walki, wszystkie opisy są niebywale dokładne, a ja jestem w głębokim szoku, jak można tak świetnie pisać. Twoje opowiadanie jest dowodem na to, że na blogach nie piszą tylko amatorzy, a prawdziwi pisarze. Błędów nie ma, wszystko jest świetnie napisane...
    Co tu więcej dodać? Brawo!

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się doczekałam! XD zagladalam tu od długich dni z nadzieją na nowy rozdział. No i jest! Nareszcie.
    Loki... Ah, nasz Loki... Uwielbiam jak go kreujesz. Jest taki władczy, dumny, arogancki. Ale odurzajacy, seksowny, trace głowę XD.
    Opis walki świetny, jestem pełna uznania, chociaz scena w której Sir opatruje Lokiego skradła cały rozdział. To było takie słodkie, takie czule i delikatne... Rozmarzylam się... :-)
    Czekam na więcej, dużo weny Ci życzę i pozdrawiam ciepło :*.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ukrywa Sif.... ohohoho, co ty autorko, tego bloga ukrylas w Lady Sif... Zacny to zabiek, ktory jestem zmuszona pochwalic. Jestes chyba jedyna osoba, ktora odbiera Sif pozytywnie,nie obawia sie tego,aby jakby dziewczyna latala wylacznie za Thorem,tworzysz w niej nadzieje i kto wie,byc moze zainteresowanie Lokim, ktorego nie wsposob nie podzielac. Cos cichutko podpowiada mi,ze wkrotce zacznie sie tu prawdziwa masakra. Atak wilkow,nie bedzie jedynym,tak jak Thor,nie bedzie sie zwyczajnie martwil. -swoja droga,tymczasowo czynisz z niego glupca, a z Jane potencjalna kobiete do zdrady, kobiete nielojalna i kto wie,czy nie wcale zakochana,a raczej tylko zauroczona. Jestem ciekawa,co zamierzasz zrobic ze zwiazkiem Gromowladnego i co zrobisz z nim samym,czy nasz drogi Thor okaze sie inteligentny //jak kreowano go juz w Thorze 2/ / czy jednak moze bedzie wciaz naiwnym glupcem?

    hmmmm interesting.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie znalazłam czas, żeby tutaj wejść i poczytać. Przepraszam, że to tak długo trwało, ale nauka w liceum to coś strasznego ;-; Przechodząc do bloga to jest ich o Lokim masa, trochę się przestraszyłam czego mogę się tutaj spodziewać. Na szczęście opowiadanie mnie wciągnęło i zapowiada się na to, że będę tutaj zaglądać. Nie jestem dobra w wytykaniu błędów z resztą sama je popełniam, więc na ten temat się nie wypowiem.
    Po prostu uwielbiam jak kreujesz postać Lokiego i Sif. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który (mam nadzieję) przeczytam szybko.
    Życzę weny i to dużo ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! To zdecydowanie najlepszy rozdział, jak do tej pory. Po prostu nie mogłam przestać chichotać (nie wiem czy to odpowiednie w tak dramatycznych sytuacjach, lecz tak było).
    Pomimo tego, że Sif była mi obojętna, tutaj wydaje się całkiem sympatyczna. I zaciekawiła mnie jej historia. Ciekawe jaką tajemnicę skrywa :D
    To co się stało z Hulkiem mnie rozwaliło i biedny Clint :( Też będę za nim tęsknić. Za to Thor wariuje i dobrze mu tak. Jane nie lubiłam, nie lubię i lubić nie będę :)
    Pozdrawiam!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy to czytałam serce waliło mi młotem. Ten cudny opis dotyku Sif tym bardziej sprawiał wrażenie idealności. Sama trucizna najwidoczniej nie była tak ciężka do usunięcia, skoro Sif tak szybko sobie z nią poradziła. Loki x Sif!!! Proszę!!! Swoją drogą kwas szybko wyniszczał Lokiego. Czy czarnowłosa może być dla niego drugą Friggą?

    OdpowiedzUsuń

Język urzędowy: staroskandynawski.
Mile widziany alfabet runiczny :)

» «