Wszystkie Odcienie Zieleni to opowiadanie o Lokim - nordyckim bogu kłamstw. Powstaje ono w oparciu o mitologię nordycką i serię filmów Marvela. Jest to historia własna. Po więcej info zapraszam do zakładki "o blogu".
Status: trwające
Gatunek: fantasy/fanfiction

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 1

POWRÓT


Miesiąc wcześniej
      Odyn siedział na tronie ubolewając nad swoją głupotą. Został zdradzony przez własnego syna i czwórkę swoich najlepszych wojowników... W dodatku jego żona nie żyje, a wyrodny Loki uciekł z więzienia. Nie minie wiele czasu, jak Mroczne Elfy dotrą do sali tronowej i pozbawią go życia...
   Wtem usłyszał czyjeś kroki. Wyprostował się, by wyglądać na poważnego i spokojnego. Z zaciekawieniem obserwował, jak einherjar podchodzi do niego i kłania się lekko, cały podenerwowany. Ciekawe, co się mogło stać?
    Jakie wieści ze Svartalfheimu? – spytał go Odyn.
    Żadnych konkretnych śladów. Jedyne, co tam znaleźliśmy, to... zwłoki.
      Bóg wojny zamyślił się. O kogo może chodzić?
    Thor?
    Einherjar pokręcił głową przecząco, patrząc na Odyna z nienaturalnym spokojem. Dopiero teraz król zobaczył dziwnie znajome spojrzenie...
    Loki – wyszeptał.
Postać strażnika zamigotała i znikła.
    To ja... – wysyczał głos za plecami Odyna.
     W tej samej chwili bóg wojny został pozbawiony broni, a do szyi przystawiono mu zakrwawiony sztylet, cuchnący jeszcze posoką Mrocznych Elfów.
    Co tu robisz? – Odyn starał się zachować spokój. – Czemu nie jesteś z Thorem?!
    —   Wykorzystuję chwilę nieuwagi mojego braciszka... – Nie odrywając ostrza, mistrz magii przeszedł parę kroków, by stanąć przodem do ojca. – Nie miałem czasu na parzenie herbatki, ale i bez tego porozmawiamy, prawda?
      —   Czego chcesz? – władca zamknął oczy, zmęczony.
Na twarzy Lokiego pojawił się uśmiech.
    Chcę wiedzieć, dlaczego ukrywasz informacje na temat dziesiątego królestwa.
    Odyn wstrzymał oddech z zaskoczenia. Uniósł powieki i z przerażeniem spojrzał na syna, który niezrażony kontynuował:
   Od dawna mówiłeś nam bajeczki o Yggdrasilu – magicznej sadzonce, łączącej dziewięć światów... Do rzeczy: dlaczego zawsze pomijałeś ten drobny, mało istotny fakt, że Yggdrasil jest dziesiątym królestwem?
    Skąd wiesz... Przecież... Jak się dowiedziałeś? Ty byłeś w więzieniu!
Twarz Lokiego spochmurniała. Zbliżył się do ojca ze wściekłym wyrazem twarzy.
      —   Byłem? – Przechylił głowę, mrużąc oczy. – Czy aby na pewno CAŁY CZAS byłem w więzieniu?
Bóg wojny zaczerpnął powietrza, coraz bardziej zaskoczony wszystkimi informacjami...
     —   Wiesz – kontynuował Loki – jestem twoim najsilniejszym przeciwnikiem. Kiedy ty i Thor byliście zajęci jednoczeniem Dziewięciu, czy tam Dziesięciu Królestw, ja siedziałem sobie bezbronnie w lochach, nie pilnowany przez nikogo... ale za to często odwiedzany. – Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech. – Istoty z całego wszechświata składały mi bardzo ciekawe oferty, ale jedna z nich była wyjątkowo interesująca...
    Spotkałem starca, tak na oko w twoim wieku, który przedstawił mi się jako Yggra. Opowiedział mi przejmującą historię o tym, jak to wyruszył kiedyś ze swoim przyjacielem pokonać straszliwą bestię bezprawnie władającą Niflheimem – był to smok Nidhogg, zakłócający spokój zmarłym. Wiesz, co mi Yggra powiedział? Że jego przyjaciel był młody i głupi, chciał wszystkie zasługi przypisać sobie... Zgadnij, co zrobił. Wystawił Yggrę na przynętę smokowi, by samemu ubić potwora. Udało mu się to. Wrócił potem do Asgardu, ani słowem nie wspomniawszy o Yggrze, zasiadł na tronie i panuje do dziś.
Twarz Lokiego wykrzywił grymas obrzydzenia i wstrętu.
      —   Tak, Odynie – wyszeptał. — To opowieść o tobie. Muszę cię jednak zmartwić, bo w całym swym egoistycznym postanowieniu zdobycia władzy zapomniałeś sprawdzić, czy twój przyjaciel na pewno nie żyje... Uwierz mi na słowo, bo Yggra przeżył. Był wyjątkowo zdolnym magiem i w czasie pojedynku z Nidhoggiem pochłonął jego moc.
     Wiesz, co teraz się dzieje?! – wściekł się. – Yggra gromadzi we wnętrzu Yggdrasilu wszystkich twoich przeciwników i ma zamiar wyruszyć na nasz świat, zniszczyć go w zemście za to, co mu zrobiłeś... Chciał to zrobić nawet teraz, wykorzystując naszą dezorientację i skupienie na walce z Mrocznymi Elfami. Co teraz powiesz, Odynie?! Co. Teraz. Powiesz? – wycedził.
     Bóg wojny był skołowany wszystkim, co Loki mu powiedział. Nie wiedział, czy może ufać iluzjoniście. Nie potrafił w tym momencie racjonalnie myśleć... Jego największa tajemnica została odkryta – przez przygarniętego syna, który właśnie całkowicie realnie zaczął podchodzić do ogółu sytuacji. Owszem, od zawsze wiedział, że Loki bardzo dobrze rozumie brzemię władzy, ale nigdy tak naprawdę nie brał go pod uwagę, jako dziedzica... z różnych względnych powodów. A teraz ośmieszył Odyna, odkrywając bardzo istotny dla Asgardu problem, zanim Odyn zdążył o nim nawet pomyśleć... 
    Nie da się temu jakoś zapobiec? – spytał bóg wojny.
    Ależ da się! – Iluzjonista zaśmiał się. – Złożyłem Yggrze pewną propozycję...
Odsunął się od ojca patrząc na niego z wyższością.
    Co to za propozycja...? – zapytał Odyn.
Twarz Lokiego rozjaśnił złowieszczy uśmiech...


    Strażnica była pusta, kiedy do środka wkroczyli Loki i Odyn. Bóg wojny już miał mówić, że bez Heimdalla nie uruchomią portalu, gdy wtem mięśnie twarzy Lokiego napięły się, a jego oczy rozbłysły zielenią.
      Mistrz magii stworzył iluzję widoczną tylko dla niego: było to złudzenie jego samego, odzianego w zbroję strażnika, kierującego bifrostem. Sam Loki był połączony z iluzją telepatycznie, toteż każde zakłócenie połączenia odczuwał we własnych myślach.
Wrota Tęczowego Mostu otworzyły się z lekkim oporem i już po chwili dwójkę bogów pochłonęło białe światło...
       Wylądowali w mrocznej krainie, otoczeni ze wszystkich stron burzowymi chmurami. Loki ściągnął brwi i skrzywił się w konsternacji. Nie tak wyobrażał sobie to miejsce... Westchnął lekko, po czym uniósł dłoń o szeroko rozłożonych palcach i machnął nią przed sobą. Uniósł głowę w przypływie jeszcze większej konsternacji, po czym powtórzył znów ten sam, osobliwy gest... Wsparł się w boki i z frasunkiem rozejrzał wokół siebie, bowiem otaczające go chmury nie znikały.
    Te chmury nie są magiczne – usłyszał czyjś chrapliwy głos.
    Na twarzy magika pojawił się złowieszczy uśmiech. Uniósł brwi, patrząc z kpiną na Odyna, po czym przywdział maskę bezwzględnego drania i odwrócił się.
      —   Yggra! – zawołał na widok starca w długiej, białej szacie. – Miło cię widzieć, przyjacielu!
     —   Loki – warknął rozmówca. – Wreszcie znalazłeś czas, by ze mną poważnie porozmawiać, Plugawy Asie? – Splunął.
     Iluzjonista nie cierpiał, kiedy ktoś go obrażał. Niezależnie od tego, czy obelga była bezpodstawna, czy też nie, była obelgą. A ktoś tak wysokiej rangi, jak Loki, nie miał zamiaru pozwalać nędznym szczurom na atakowanie kota.
    Ścisnął dłonie ze sobą, jak do modlitwy, po czym rozłożył ręce na boki, wykonując palcami magiczny gest, a w jego rękach pojawiła się gruba księga. Szybko przekartkował jej strony, udając brak zainteresowania postacią Yggry, aż nagle zawołał:
    —   Aha! – Spojrzał na byłego Asa przepraszająco. – Zobaczmy... O czternastej miałem próby przejęcia władzy nad światem, o piętnastej udawanie przyjaciela Thora, o piętnastej trzydzieści dalsze próby przejęcia władzy nad światem... Którą mamy godzinę? A, tak, szesnastą. – Zatrzasnął terminarz równocześnie sprawiając, że znikł. Wydął dolną wargę i spojrzał na Yggrę z powagą. – Z mojego kalendarzyka wyglądałoby na to, że tak, mam teraz trochę czasu. – Zacisnął zęby, a jego oczy pociemniały. – Ostrzegam cię jednak, że za chwilę jestem umówiony na strzyżenie...
  Władca Yggdrasilu zdawał się powoli tracić cierpliwość. Wytrzymał jednak złowróżbne spojrzenie Lokiego, po czym przeniósł wzrok na Odyna.
    Z czymś do mnie przyszedłeś?
     Twarz iluzjonisty rozjaśniła się w chytrym uśmiechu. Podszedł do ojca, złapał go za kołnierz i dosłownie przywlókł przed oblicze Yggry. Porządnym uderzeniem w brzuch powalił boga wojny na ziemię. Nie mógł sobie też odmówić tej frajdy, jaką było wymierzenie Odynowi solidnego kopniaka. As cicho jęknął i posłał Lokiemu spojrzenie w stylu: „Zrozumiałem przekaz”. Iluzjonista wzruszył tylko ramionami, po czym spojrzał na swojego rozmówcę, przybierając niewinny wyraz twarzy i jeszcze raz kopiąc Odyna.
   —   Yggro, Najstraszliwszy ze Straszliwych, władco Yggdrasilu... przychodzę do ciebie z pewną propozycją...
     W oczach starca pojawiła się ekscytacja. Loki z zadowoleniem obserwował, jak zmysły Yggry powoli się wyłączają, by ustąpić miejscu całkowitemu podnieceniu. Taki był plan... uśpienie jego czujności.
      —   Chcesz mi wydać Odyna, tak? Nie sądziłem, że to będzie takie proste... – Jego oczy błyszczały. – Taka jest twoja propozycja?
Loki przechylił głowę.
    Właściwie, to troszeczkę inna...
     Yggra spostrzegł, co się dzieje, o kilka sekund za późno. Było to te kilka sekund, w czasie których postać iluzjonisty lekko zamigotała, rozpływając się w powietrzu, a prawdziwy Loki nieoczekiwanie znalazł się tuż za plecami Straszliwego, przystawiając mu sztylet do szyi.
      —   Jak już mówiłem, mam zaplanowane strzyżenie. – Przycisnął nóż. – Obawiam się jednak, że stracisz coś więcej poza końcówkami włosów...
     Młody książę uśmiechnął się, kiedy ostrze zagłębiło się w skórze Yggry, a jeden szybki, zdecydowany ruch ręką Lokiego pozbawił starca życia. Krew rozbryznęła się na wszystkie strony, tryskając z rany. Chwilę potem ciało władcy Yggdrasilu osunęło się na ziemię...
      Iluzjonista spojrzał z wyższością na zbierającego się z ziemi zakrwawionego Odyna.
    Widzisz? Wszystko przebie... – urwał w połowie zdania. – CHOLERA! – wydarł się.
Bóg wojny drgnął.
    Co się dzieje?!
     Twarz Lokiego wyrażała całkowitą sprzeczność uczuć, będących totalnie nie w jego stylu. Mieszały się na niej przerażenie z niedowierzaniem, podchodzące pod skrajne załamanie nerwowe.
    Cholera! – powtórzył. – Sukinsyn całe ubranie mi krwią zachlapał!
Odyn westchnął tylko.
    Odciąłeś mu głowę?
     Loki, wciąż zaabsorbowany swoim fatalnym wyglądem i stanem dopiero co otrzymanego stroju, z trudem skupił się na słowach ojca. Większą uwagę poświęcił tworzeniu sobie iluzji królewskich szat. Chyba tylko dla pełnego efektu dodał złoty hełm.
    Nie... A po co miałbym to robić? – Dopiero teraz spojrzał na boga wojny.
   —   Ty głupi... – Odyn nie zdążył wymówić odpowiedniej inwektywy, gdyż w pobliżu rozległy się przerażające grzmoty, nie zwiastujące nic dobrego.
   W fali białego światła nadeszła znajomo wyglądająca postać, otoczona sforą dziwnie wyglądających czworonogów.
    UCIEKAJ – usłyszał Loki w swojej głowie.
Iluzjonista zacisnął jednak dłoń na sztylecie i stanął w pozycji bojowej.
    Wreszcie oślepiające światło zgasło, a dwójce Asom znów ukazał się władca Yggdrasilu. Wokół niego stała grupa nieprzyjaźnie wyglądających zmutowanych wilków.
     —   Zdrajca... – syknął Yggra, z lekkim zaskoczeniem zezując na nowy strój mistrza magii. – Jak każdy As – dodał, podchodząc do Lokiego. – Czyżbym zapomniał ci powiedzieć, że po wchłonięciu mocy Nidhogga stałem się Draugrem, Nieumarłym?
   Mistrz magii spuścił wzrok, uchylając się przed cuchnącym oddechem starca. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, lecz we wnętrzu gotowało się w nim od poczucia winy. Głupi! Głupi! Jakże mógł o tym nie pomyśleć?
     Yggra zaśmiał się.
     —   Biedny, naiwny, młody książę... – Pokręcił głową ze współczuciem. – Brać Odyna – wydał polecenie wilkom. – Tym tutaj zajmę się sam...
   Drapieżniki rzuciły się na boga wojny, który osłabiony upadł pod ich ciężarem. Loki uniósł głowę, by spojrzeć w oczy Straszliwemu. Na twarzy mężczyzny wykwitł smutny uśmiech.
    Wiesz, Yggra, to, co planujesz, chyba ci się nie uda...
     Jego umysł już łączył się telepatycznie z bifrostem. Coś jednak blokowało połączenie...
    A to niby czemu, podły Asie?
     Iluzjonista przechylił głowę – ktoś był w strażnicy... Ze zdwojoną siłą ponowił próbę połączenia.
     —   Czyżbym zapomniał ci powiedzieć, że tak naprawdę nie jestem Asem? – powiedział do Yggry.
     Jego oczy rozjarzyły się czerwienią, gdy śmiejąc się złośliwie, rozpłynął się w powietrzu.
    I tak cię dorwę, Loki... – wycharczał Yggra.
Było już jednak za późno, bo młody książę w tym samym momencie został pochłonięty przez światło Tęczowego Mostu...


Po ścianach strażnicy przebiegły zielone błyskawice.
      —   Próbuje wedrzeć się do środka – powiedział Heimdall spokojnym głosem. – Nie wiem, jak to w ogóle możliwe...
   Spojrzał pytająco na czwórkę wojowników. Fandral zacisnął dłonie na swojej broni i skinął głową zachęcająco. Volstagg i Hogun poszli w jego ślady. Lady Sif natomiast zawahała się... Nigdy nie życzyła nikomu źle, a radość sprawiało jej patrzenie tylko na cierpienie osób, których nienawidzi. O księciu nie miała żadnego zdania – ani pozytywnego, ani niepochlebnego. Nigdy przecież nie była z nim w bardzo bliskich stosunkach, iluzjonista nie wyrządził jej też żadnej krzywdy. Sif wiedziała też, że obecna sytuacja polityczna w Asgardzie może być nieuczciwa dla trójki jej przyjaciół, ale ona sama miała całkowicie obojętny stosunek. Na pewno nie przechadzała się między ulicami, wymachując toporkiem i wykrzykując hasła rewolucji, typu: „Na pohybel korupcji!”, czy „Śmierć konfidentom!” – jak to zwykł czynić Volstagg.
­Błyskawice ze zdwojoną siłą przeszyły bifrost, strzelając zielonymi iskrami...
Heimdall, nie czekając na decyzję Sif, przestał blokować połączenie i uruchomił mechanizm. Wrota Tęczowego Mostu zaczęły się powoli otwierać... Wszyscy zastygli w bezruchu.
Na początku w portalu pojawiło się oślepiające, białe światło, a potem wypłynęła gęsta, szara mgła... Wojownicy oczekiwali w milczeniu na to, co się wydarzy. Przemieszczanie się między światami nigdy nie wyglądało w ten sposób.
Po dłuższej, pełnej napięcia chwili, w portalu pojawił się zarys znajomo wyglądających rogów i cień postaci... Przyjaciele, nie tracąc ani chwili czasu, otoczyli przybysza, łapiąc za broń.
Dym opadł, światło zgasło... Loki, przyszły władca Dziewięciu Światów, wyłonił się z mroku w pełnej okazałości. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji, gdy rozejrzał się po zgromadzonych.
   A cóż to? – Jego brwi uniosły się w wyrazie zaskoczenia. – Komitet powitalny? –Parsknął śmiechem.
     Wojownikom do śmiechu nie było. Hogun działał szybko: natychmiast rzucił we władcę magicznym proszkiem unieruchamiającym i odsunął się, by obserwować efekty. Loki szarpnął się kilka razy, próbując wykonać jakikolwiek ruch, wydostać się z potrzasku – niestety, mikstura zaczęła działać. Westchnął ciężko, wyrażając w ten sposób swoje zdenerwowanie i spojrzał spode łba na Hoguna, po czym zaśmiał się pod nosem.
Volstagg nie mógł już dłużej znieść nonszalanckiego zachowania więźnia. Gwałtownym ruchem strącił mu z czoła złoty hełm i szarpnięciem za włosy zmusił władcę, by odchylił głowę.
Fandral, postępując zgodnie z planem, stanął w wejściu do strażnicy by pilnować, żeby jeniec w żaden sposób się nie wymknął.
   No, no... jestem pełen... – Loki oblizał wargi, szukając odpowiedniego słowa – ...podziwu. Bardzo ładnie się zorganizowaliście. Zaklaskałabym, ale chwilowo nie mogę się poruszać.
Volstagg szarpnął go tak mocno za włosy, że pojmany wydał z siebie cichy jęk.
    Chcesz mnie oskalpować, brodaczu? – Znów się roześmiał.
    Zamknij się! – zawołał Hogun.
Przyszły król posłał mu kpiące spojrzenie.
    Wyobraź sobie w takim razie, że ostentacyjnie wzruszam ramionami. Dobrze?
    Zaraz mu te kłaki powyrywam... – warknął Volstagg.
Lady Sif wsparła się o swoją glewię i prychnęła.
   Nie widzicie, że jemu właśnie o to chodzi, byśmy stracili panowanie nad sobą? – odezwała się.
      Zbliżyła się do księcia powoli, z gracją. Pochyliła się nad nim i patrząc mu w oczy, wsunęła rękę do kieszeni jego spodni, ukrytej zaklęciem maskującym i wyciągnęła ze środa ukochany sztylet władcy. Na twarzy Sif wypłynął uśmiech. Tyle lat minęło, a on wciąż chował broń w tym samym miejscu...
      —   Loki... „wielki władca” Asgardu. – Uśmiechnęła się z politowaniem i przyłożyła sztylet do jego odsłoniętej krtani. – Co zrobiłeś Wszech-ojcu?
      —   Komu takiemu? – Na twarzy więźnia błąkał się niewinny uśmieszek.
      Dziewczyna przycisnęła ostrze do jego szyi.
      —   Myślałeś, że ile czasu zajmie nam, zanim się zorientujemy? Nie igraj ze mną i gadaj natychmiast: GDZIE JEST ODYN?!
      —   Hm... Odyn? – Loki udał, że się zamyśla. – Tak, skądś znam to imię... Odyn, Odyn... Ah, tak! – wykrzyknął nagle błyskotliwie. – Odyn! Właśnie. – Skrzywił się w grymasie obrzydzenia. – Dlaczego miałbym wam powiedzieć, gdzie on jest?
      —   Czyli nie zaprzeczasz, że wiesz, gdzie jest? – zapytał podchwytliwie Hogun.
Loki zerknął na niego, ściągając brwi i rozjaśniając twarz w uśmiechu.
    Och, tego nie powiedziałem...
W wojownikach gotowało się już od zdenerwowania.
    W takim razie... gdzie byłeś? – Sif zmieniła taktykę.
      —   Nie widziałem cię w żadnym z dziewięciu światów – odezwał się Heimdall. – Gdzie zawiodły cię drogi biforstu? Bo na pewno nie było cię przy Thorze...
     Loki uniósł brwi. Z miny strażnika wywnioskował, że może zapomnieć o wykorzystaniu wymówki w stylu: „Jestem w połowie Jotunem, dlatego mogłeś mnie nie widzieć”. Zamiast tego postanowił jeszcze trochę zabawić się z wojownikami...
     —   Heimdallu, ty też jesteś przeciwko mnie? – Zaśmiał się. – Czy ja cię przypadkiem nie zwalniałem? – zapytał poważnym tonem głosu, by po chwili znów wybuchnąć śmiechem. – No! Pośmialiśmy się, ale już muszę lecieć... skoro Odyn tajemniczo zniknął, ktoś musi objąć władzę... – Kąciki jego ust uniosły się w chytrym uśmiechu.
     Przyjaciele spojrzeli znacząco po sobie. Czyżby Odyn został uprowadzony...? Czy Loki wszystko to zaplanował? Wykorzystał naiwność Thora, by ponownie zasiąść na tronie...? Wojownicy nie znali odpowiedzi na te pytania, ale każdy był pewny jednego: Loki to pieprzony, obłąkany geniusz.
     —   Zastanów się – rzekł Volstagg, chcąc zagrać od innej strony. – Skoro jesteś WŁADCĄ, to nie sądzisz, że powinieneś mówić prawdę swoim poddanym?
     Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem. W końcu jednak przyszły król wykrzywił usta w teatralnym grymasie, starając się nie roześmiać.
    Tak szczerze?
      Lady Sif w końcu nie wytrzymała.
    Mów natychmiast, gdzie byłeś, albo... – dziewczyna urwała w połowie zdania.
    Albo „co”? Rękoczyny?
      Wojowniczka, ku zaskoczeniu jeńca, powoli przesunęła sztylet w dół jego ciała, aż zatrzymała się na kroczu. W jej oczach rozbłysły jakieś złowieszcze iskierki... Twarz przyszłego króla pozostała jednak niezrażona – westchnął tylko ciężko i spojrzał na wszystkich z wyższością i pobłażaniem.
      —   No, dobrze – powiedział, jakby od niechcenia. – Zaczynacie mnie nużyć – czas na finał przedstawienia!
      Na oczach wszystkich postać Lokiego rozmazała się lekko, po czym znikła. A ułamek sekundy później usłyszeli krzyk Fandrala... Władca stał za nim, wbijając mu swój prawdziwy sztylet w plecy. Sif zasłoniła usta ręką w przerażeniu. Wojownicy natychmiast zrozumieli, że w rzeczywistości przez cały ten czas rozmawiali z iluzją!
      —   Czyżby wróbelki zapomniały, że mają do czynienia z Mistrzem Magii? Naprawdę nie pomyśleliście, że skoro potrafię samoistnie kierować bifrostem, to i wyczuwam, gdy ktoś się w nim znajduje? – Loki roześmiał się, widząc jak trójka wojowników zbliża się, celując w niego bronią. – Niech to, co zrobię Fandralowi, będzie dla was nauczką na przyszłość... – wysyczał.
     Już brał zamach, by zadać swojej ofierze ostateczny cios, gdy poczuł dotyk stali na karku... Cholera – pomyślał. Na śmierć zapomniał o Heimdallu!
    Rzuć broń – powiedział spokojnie strażnik. – I nie próbuj żadnych sztuczek.
      Loki otworzył dłoń, wypuszczając z niej sztylet, który upadł na ziemię z łoskotem, po czym pchnął przed siebie Fandrala. Uśmiechnął się, patrząc jak Volstagg łapie rannego przyjaciela.
    A teraz, jeśli ci życie miłe, powiedz prawdę – mówił dalej widzący.
     Książę poczuł, jak ostrze nacina mu szyję, a po karku spływa strużka krwi. Zacisnął usta, zdając sobie sprawę z tego, że strażnik jest zdolny do wszystkiego.
    Heimdallu... – usłyszał ostrzegawczy głos Sif, która zauważyła krew na jego szyi.
     Od kiedy to dziewczynie zależało na jego życiu? Uśmiechnął się do własnych myśli. Pewnie sama wolała go zabić...
    Mów – powtórzył Heimdall.
Loki zadrżał i odruchowo odchylił głowę, gdy miecz strażnika wbił mu się w kark.
    W porządku. – Westchnął. – Istnieje dziesiąte królestwo – powiedział bez ogródek.
Wszyscy zgromadzeni zastygli w bezruchu.
    Kłamiesz... – wyszeptał Hogun, choć sam nie był tego do końca pewien.
    Jak to możliwe?! – wykrzyknęła Sif.
      Przyszły król wzruszył tylko ramionami. Na jego twarzy malował się pełen zadowolenia i dumy uśmiech...
    Co to za królestwo? – zapytał Volstagg.
      Loki popatrzył na niego, unosząc brwi. Naprawdę sądził, że mu odpowie? Naprawdę był aż tak naiwny? Roześmiał się tylko, kręcąc głową z niedowierzaniem i litością dla głupoty zgromadzonych. Wtem jego oczy rozbłysły zielenią...
    Uważajcie! – wykrzyknął Fandral.
Było już jednak za późno...
Loki rozpłynął się w powietrzu.


      Zbliżał się zmierzch, gdy koronacja dobiegła końca... Urzędnicy nie mieli wyjścia – Odyn zniknął, a Thor postanowił osiedlić się w Midgardzie i we wszechświecie zapanowało bezkrólewie. Im dłużej Dziewięć Światów nie posiada władcy, to w końcu może pogrążyć się w chaosie. Zawsze jest bowiem potrzebna osoba, która to wszystko równoważy, dzięki której każda żywa istota może czuć się bezpiecznie.
I tak oto Loki stał się władcą Asgardu. Nie chciał jednak przyjmować żadnych przydomków, a już na pewno nie „Wszech-ojciec”. Uważał, że zdecydowanie bardziej woli pozostać tym, kim jest. Miał zamiar dokonać wielu zmian w systemie funkcjonowania wszechświata i pragnął, by poddani kojarzyli go z jego własnym imieniem, a nie jakąś obcą, zimną nazwą...
     Był sam w sali tronowej, Valaskjalfie. Nie potrafił zapanować nad emocjami, gdy wreszcie, dopiero teraz, dotarło do niego, że jest królem. I nikt mu nie może w tym przeszkodzić... Jego odwieczne marzenie spełniło się. Został władcą! Odchylił głowę i roześmiał się złowieszczo w przypływie ekstazy...
      Omiótł rozognionym spojrzeniem całą, monumentalną salę – miała wysoki strop, który podpierało kilka grubych kolumn, łukowato łączących się na górze. Po lewej, od strony złotych, masywnych drzwi, znajdowało się olbrzymie okno, ze wspaniałym widokiem na cały wszechświat – wszystkie konstelacje, tryliardy gwiazd... Spojrzenie Lokiego zatrzymało się na stojącym naprzeciw okna Hlidskjalvie... piętrzącym się na podwyższeniu olbrzymim złotym tronie, pełnym licznych zdobień, błyszczącym w zachodzącym słońcu.
     Ściągnął usta, starając się ukryć wpełzający na nie zdradliwy uśmiech... Pełnia szczęścia zapanowała jednak nad iluzjonistą i ten w całym swoim zachwycie doskoczył do tronu i odtańczył wokół niego dziki taniec radości, by dopiero po chwili, z czcią i namaszczeniem, zasiąść na nim...
      Już po chwili czar tronu zaczął działać. Loki z przyjemnością oddał się temu magicznemu przeżyciu... tęsknił za tym. Hlidskjalv pozwala prawowitemu władcy na lekkie naginanie czasoprzestrzeni i podglądanie tego, co się dzieje w każdym z Dziewięciu Światów. Wszystko jest jednak odbierane nie za pomocą obrazów, lecz sygnałów, niekiedy bardzo trudnych w interpretacji...
      Tak było też i tym razem. Do Lokiego dochodził jakiś dziwny sygnał. Coś, czego nie potrafił zrozumieć... Coś jakby nietutejsze... pradawne...
      Za oknem właśnie zapadł zmierzch. Wkrótce powinny przybyć Kruki... może przyniosą jakieś wieści, które co-nieco rozjaśnią przekazy Hlidskjalvu?
   Huginn ok Muninn fliúga hverian dag iörmungrund yfir... – zanucił zniecierpliwiony Loki do jakiejś swojej wymyślonej melodii, bębniąc palcami o poręcz tronu. – Óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit, þó siámk meirr um Muninnprzypis.
     Wtem rozległ się trzepot skrzydeł... Iluzjonista uniósł brwi, widząc wlatujące do pomieszczenia ptaszyska. Wyciągnął rękę, pozwalając by Huginn, Myśl, który wleciał pierwszy, usiadł mu na przedramieniu. Zaraz za nim, z lekkim opóźnieniem jak zawsze, wpadł do środka rozpędzony Muninn, Pamięć. Kruk zatoczył koło nad głową mistrza magii i wreszcie, nie mogąc się zdecydować, jakie miejsce sobie wybrać, przysiadł na oparciu tronu.
— Huginnie, Muninnie... jakieś wieści? – zagadnął Loki, gładząc Myśl po jego aksamitnych, czarnych piórach.
Huginn poruszył głową i zakrakał, jakby w potwierdzeniu. W jego bystrych oczach pojawił się tajemniczy błysk, gdy kłapnął raz dziobem... W tym samym momencie Muninn zeskoczył z oparcia na poręcz tronu. Lokiego zawsze ogarniało obrzydzenie, gdy patrzył na obraz nędzy i rozpaczy, jaki wyliniały, zszarzały Pamięć sobą prezentował. Kruk poruszył się niepewnie, po czym rozłożył swoje prawe skrzydło i wyrwał z niego pojedyncze, czarne piórko...
Iluzjonista odłożył na bok Huginna, by móc wziąć od Muninna pióro. W jego palcach zamieniło się ono w karteczkę, pokrytą jakąś szarą, lotną mazią... Loki dmuchnął na nią. Srebrna mgła uniosła się z papieru, odsłaniając napis:
„Nie lubię być zdradzanym.”
     Władca wzdrygnął się, przeczytawszy to. Od razu zrozumiał, że to wiadomość od Yggry... Tylko co ona oznacza?
      Nagle Muninn poruszył się, jakby coś sobie przypomniał. Zakrakał kilka razy.
    Dopiero teraz mi o tym mówisz? – zganił go Loki.
     Według poleceń Pamięci, złapał karteczkę za jej rogi, po czym obrócił dwukrotnie. Na papierze pojawił się nowy napis:
„Tron Asgardu jest mój.”
     To się Lokiemu bardzo nie spodobało. Już myślał, że wszystko przebiegło idealnie, a tu się okazuje, że gdzieś tam przez wiele stuleci ukrywał się kolejny konkurent do tronu? Znów obrócił karteczkę odsłaniając ostatnią wiadomość:

„Zapanuję nad chaosem...”
    Tego iluzjonista nie zrozumiał. Jakim chaosem? Co Yggra zamierza? Czyżby naprawdę chciał zniszczyć Dziewięć Światów... po dostaniu w swe ręce Odyna? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi...
      Zrezygnowany westchnął, opadając lekko na tron. Nagle jego wzrok spoczął na czymś, czego wcześniej nie zauważył... na czymś, co przyprawiło go o dreszcze... Dopiero teraz bowiem spostrzegł, że srebrna mgła, którą zdmuchnął wcześniej z karteczki, również ułożyła się w przerażający, złowróżbny napis:
ZNISZCZĘ CIĘ.


---------------------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich czytelników!
  Yay. Nawet nie wiecie, jaką mi zrobiliście przyjemność, pozostawiając te kilka komentarzy... Za każdym razem, gdy widziałam, że pojawia się nowy, to cieszyłam się jak szalona :D. Tutaj pojawia się  pierwsze pytanie do Was: chcecie, żebym odpowiadała na komentarze? Jeżeli tak, to w kolejnej notce, czy według standardowej opcji "odpowiedz"?      Kolejno: dodałam rozdział 1! Jak widzicie, pojawia się główny bohater oraz powiązania do filmu. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Czekam na wszelkie komentarze i opinie - mile widziane rady i sugestie. Od teraz rozdziały będą się pojawiać regularnie co około 2 tygodnie. Mogą się pojawiać przypisy - będą one oznaczone takim znaczkiem: .
   A tutaj drugie pytanie dla Was: jak sądzicie - czy Loki ma się czego obawiać?
  Pozdrawiam  Alleka

13 komentarzy:

  1. Nie wierzę własnym oczom, ale jestem pierwsza ^^
    Długo czekałam na ten rozdział, a kiedy się pojawił, jak szalona go pochłaniałam. Sposób, w jaki przedstawiasz Lokiego, jest po prostu bajeczny :D Uwielbiam to ^^

    Odpowiadając na Twoje pytanie : Loki zawsze ma się czego obawiać, więc i tym razem nie będzie mógł spokojnie władać. Ale wybrnie z tego, prawda? Zawsze mu się to udaje :)
    Odpowiadaj na komentarze, jak Ci wygodniej :) Chociaż szybciej ciekawość czytelników zaspokoisz klikając "odpowiedz" :D

    A pisałam już, że to opowiadanie jest genialne? ;> Jest. I to cholernie. Do tego wciąga. Z trudem przeżyję kolejne dwa tygodnie, ale będzie warto :) Udowodniłaś to tym rozdziałem.
    Dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!

      Dziękuję bardzo za komentarz i za miłe słowa.
      Co do Lokiego... kto wie - być może wybrnie z opresji, być może nie... chyba tylko on to może wiedzieć, prawda? :D
      Nie, chyba jeszcze nie pisałaś, ze to opowiadanko "jest genialne" - polemizowałabym, gdyby nie zalewająca mnie fala zawstydzenia... ;_;
      Jeszcze raz dziękuję i również mam nadzieję, że będzie warto czekać P:

      Pozdrawiam
      A.

      Usuń
  2. Trochę brakowało mi mitologicznej stylizacji z prologu. Fabuła ciekawa, nie tłumaczy (przynajmniej na razie), dlaczego w filmie Loki udaje Odyna - chyba, że w ogóle nie idziesz ta drogą i tworzysz własną wersję. Pomysł jest ciekawy i po wmieszaniu w to boga piorunów mógłby stanowić podstawę scenariusza Thora 3. Jedyne, co mi odrobinę przeszkadzało, to zbyt współczesne i mało wyszukane słownictwo bohaterów - zarówno w komiksie jak i nieco w filmie Asgardczycy mówili bardzo kwiecistym językiem Szekspira. No i te zmutowane psy... Ale i tak czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.

      Dzięki za komentarz. Po kolei:
      * Trudno jest cały czas pławić się w mitologicznym klimacie, ale staram się do każdego rozdziału wpleść jakieś takie nawiązania (tutaj np. pojawił się motyw "Kruczego boga").
      * Wyjaśnienie tego, dlaczego Loki udawał Odyna, pojawi się, ale znacznie później... Wkrótce również wprowadzę postać Thora - on też nie odegra tutaj MAŁEJ roli.
      * Z komiksem nie miałam okazji się zapoznać.
      *Jestem amatorem, nie radzę sobie jeszcze ze wszystkim, a wprowadzanie tego specyficznego języka... cóż, chciałam temu nadać odrobiny współczesności: w mojej wizji Asgardczycy są wyżej rozwiniętą [od nas] rasą, u której również zachodzi ewolucja. Nie mam zamiaru trzymać się ściśle filmu (chociaż nie chcę też go całkowicie porzucać :3), więc nie wszystkim spodoba się to, co siedzi w mojej głowie.

      Cóż, dzięki za szczerą opinię i mam nadzieję, że następny rozdział bardziej Ci przypadnie do gustu :3


      Pozdrawiam
      A.

      Usuń
  3. Ah, no i nie wiem, co napisać (na przyszłość chyba będę komentować na bieżąco w trakcie czytania xD)
    Najlepszym punktem wyjścia jest zacząć od początku, toteż własnie tak uczynię: nie dziwi mnie, że to właśnie Loki odkrył sekret Odyna - bo któżby inny miał szare komórki rozwinięte na tak wysokim poziomie? Natomiast zaskoczyło mnie nie-Odynowe zachowanie Odyna - za bardzo przyzwyczaiłam się do jego poczciwej wersji filmowej xD
    Próba przechytrzenia Yggry, odegrana przez Lokiego była jak najbardziej na miejscu - w końcu to mistrz kłamstw i przekrętów, mam rację? ;) I nie mogło się obyć bez gwałtownego obrotu spraw, które ściągną na głównego bohatera kłopoty i będą fundamentem dla dlaszej fabuły. Czy muszę mówić, jak bardzo uwielbiam zestawienie Lokiego i iluzji? (zresztą, kto nie lubi? wystarczy wyobrazić sobie tysiące Lokich, szczerzących zęby w tym swoim uroczym uśmieszku)
    Cóż, jak przypuszczam, ktoś musiał ponieść ofiarę w starciu z Yaggrą i (z racji tego, iż główny bohater nie może umrzeć) musiał to być nasz drogi-nie-drogi Wszech-Ojciec. Tu ponownie objawia się znaczna przewaga Mistrza Magii pod względem sprytu. Choć nawet on nie był w stanie przewidzieć takiego obrotu spraw. Co mnie zastanawia to fakt, że Odyn tak łatwo został uwięziony przez Yaggrę. Czyż nie jest mimo wszystko bogiem wojny i (teraz ex)władcą dziewięciu światów?
    Eh, smutno mi, bo Loki nie mógł się zbyt długo nacieszyć upragnioną władzą (choć ten dziki taniec deszczu - xD - był bardzo wymowny). Aczkolwiek - czymże by była akcja bez odrobiny niebezpieczeństwa, kilku nowych wrogów oraz ogólnokosmicznej wojny, która wisi w powietrzu? Cóż więcej mogę rzec poza tym, iż wciąż nie wiem, jak wyrazić swoją niecierpliwość. Już chciałabym się zapoznać z kolejnym rozdziałem, który przyniesie ze sobą więcej głownego bohatera.
    Przepraszam z góry za błędy i pozdrawiam,
    SG.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha... No i nie wiem, co odpowiedzieć - od tego zacznijmy. Stokrotne dzięki za ten jakże wspaniale długi i wyczerpujący komentarz.
      Loki idealny nie jest, wie to każdy. I nie może mu się wszystko udawać, to logiczne. Yggra mimo wszystko był osobnikiem silniejszym od Odyna, pod względami fizycznymi - tak zakładam, skoro to on pierwotnie był władcą... Można tutaj w sumie powiedzieć: coś się kończy, coś się zaczyna. Loki jeszcze chwilę nacieszy się władzą, spokojnie (wydaje mi się, ze z jakiś miesiąc, czy coś... :P).
      W tym rozdziale pojawia się mnóstwo istotnych, ale drobnych szczególików, które powrócą jeszcze w przyszłości, a z których powrotu możesz sobie nie zdawać sprawy. (Uznaj, ze ten oto rozdział jest jak wielki zmiksowany spoiler poźniejszych wydarzeń - kh, khm... znajomo? :P)
      Tajemniczo również zapowiem, że w tym rozdziale umarła tylko jedna osoba, a "wrogów" wcale nie jest kilka... nie aż tak mało. U mnie Odyn świętym nie jest i na pewno ma sporo martwych już przeciwników, pragnących niegdyś zemsty za życia... Jak sądzisz, cóż więc się stanie, jeżeli ktoś - oh, zupełnie nie wiem kto - odkryje cudowny sposób stałego odradzania się po każdej śmierci, jeśli to tak mogę ująć? :3
      Zostawiam Cię - jak i innych - z tymi informacjami... wszystkie do Waszego użytku. Zapraszam do wysnuwania wniosków!

      Pozdrawiam
      A.

      Usuń
  4. Po przeczytaniu wszystkich komentarzy i odpowiedzi do nich, mam jeszcze większy mętlik w głowie i czuję cholerny niedosyt informacji xD Najgorszy jest jednak fakt, że nie wiem kiedy będzie kolejna notka, więc zamęczam swój internet i wchodzę na Twojego bloga przynajmniej 3 razy w ciągu dnia. Dobra, przyznaję. Czasem więcej xD

    Ale świetnie, że się zdecydowałaś odpowiadać na komentarze pod postem ;D Przynajmniej wszyscy na bieżąco są informowani i zawsze odkrywają coś nowego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, miło czytać takie rzeczy :33. Notka pojawi się do maksymalnie dwóch tygodni... Kieruję się zasadą: im więcej nowych komentarzy, tym rozdział pojawi się szybciej (czytanie, że komuś się twój twór podoba, bardzo dobrze wpływa na wenę i chęć pisania :33 ).

      Usuń
    2. No tak, święta racja ;D Sama chętniej umieszczam notki, kiedy mam dość sporo komentarzy :) Dwa tygodnie mówisz... to akurat mój czas wyjazdu na Mazury xD Dobrze, że tam, gdzie jadę właśnie założono internet :D Więc notka mnie nie ominie! Yuppi! :3

      Usuń
  5. Witam! Dziś znalazłam twojego bloga i mi się strasznie spodobał. Czytałam wszystko z zapartym tchem. Ciągle jakieś niespodzianki, wydarzenia... Fiu, dużo akcji. Viv lubić XD
    Czekam więc na resztę opowiadania i zapraszam do siebie ---> http://kazdymadrugieoblicze.blogspot.com/ (Oczywiście Loki tam panuje XD)
    Pozdrawiam,
    Vivilet

    OdpowiedzUsuń
  6. Eeej, a kiedy kolejny rozdział. Dopiero dzisiaj trafiłam na Twój blog. opowiadanie jest genialne, napisy świetne, takie realne, no ale szablon to przebija wszystko. Jest cudny. Zlękłam się trochę gdy zobaczyłam, że ten rozdział napisałaś tak dawno temu, mam nadzieję, że szybko wrócisz.
    zapraszam także do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com - to nie o Lokim, ale może Ci się spodoba ( Loki to moja inspiracja hehe )

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziki taniec radości? Serio? No nieważne :)
    Rozdział fajny i taki... przyjemny. Haha dziwnie to brzmi, ale dobra. Jest troszkę humoru, troszkę groteski, grozy i niepewności. Wszystko fajnie :D Naprawdę mi się podoba.
    Loki i jego poczucie humoru. Nigdy nie zawodzi ^^ Jak ja nie cierpie tych wojów. Są strasznie tępi. Za to Heimdalla lubię. Nie wiem czemu, ale nie denerwuje mnie. Lady Sif hm.... tutaj musze się głębiej zastanowić. Jest mi ona obojętna, jednak... a zresztą przeczytam kolejne rozdziały to może znajdę odpowiedź na moje pytanie. Nie będę teraz snuła domysłów.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny :D
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzeba przyznać, że Prolog i wstęp 1 rozdziału były lekko nudniejsze, ale reszta... Cudo! To chłodne podejście Sif do sytuacji to wisienka na torcie. Yggra igra z ogniem - poprawka, z Lokim.

    OdpowiedzUsuń

Język urzędowy: staroskandynawski.
Mile widziany alfabet runiczny :)

» «