POWRÓT
Miesiąc
wcześniej
Odyn siedział na tronie
ubolewając nad swoją głupotą. Został zdradzony przez własnego syna i czwórkę
swoich najlepszych wojowników... W dodatku jego żona nie żyje, a wyrodny Loki
uciekł z więzienia. Nie minie wiele czasu, jak Mroczne Elfy dotrą do sali
tronowej i pozbawią go życia...
Wtem usłyszał czyjeś
kroki. Wyprostował się, by wyglądać na poważnego i spokojnego. Z zaciekawieniem
obserwował, jak einherjar podchodzi do niego i kłania się lekko, cały
podenerwowany. Ciekawe, co się mogło stać?
— Jakie
wieści ze Svartalfheimu? – spytał go Odyn.
— Żadnych
konkretnych śladów. Jedyne, co tam znaleźliśmy, to... zwłoki.
Bóg wojny zamyślił się. O
kogo może chodzić?
— Thor?
Einherjar pokręcił głową
przecząco, patrząc na Odyna z nienaturalnym spokojem. Dopiero teraz król
zobaczył dziwnie znajome spojrzenie...
— Loki –
wyszeptał.
Postać strażnika zamigotała i znikła.
— To
ja... – wysyczał głos za plecami Odyna.
W tej samej chwili bóg
wojny został pozbawiony broni, a do szyi przystawiono mu zakrwawiony sztylet,
cuchnący jeszcze posoką Mrocznych Elfów.
— Co tu
robisz? – Odyn starał się zachować spokój. – Czemu nie jesteś z Thorem?!
— Wykorzystuję
chwilę nieuwagi mojego braciszka... – Nie odrywając ostrza, mistrz magii
przeszedł parę kroków, by stanąć przodem do ojca. – Nie miałem czasu na
parzenie herbatki, ale i bez tego porozmawiamy, prawda?
— Czego
chcesz? – władca zamknął oczy, zmęczony.
Na twarzy Lokiego pojawił się uśmiech.
— Chcę
wiedzieć, dlaczego ukrywasz informacje na temat dziesiątego królestwa.
Odyn wstrzymał oddech z
zaskoczenia. Uniósł powieki i z przerażeniem spojrzał na syna, który niezrażony
kontynuował:
— Od dawna
mówiłeś nam bajeczki o Yggdrasilu – magicznej sadzonce, łączącej dziewięć
światów... Do rzeczy: dlaczego zawsze pomijałeś ten drobny, mało istotny fakt,
że Yggdrasil jest dziesiątym królestwem?
— Skąd
wiesz... Przecież... Jak się dowiedziałeś? Ty byłeś w więzieniu!
Twarz Lokiego spochmurniała. Zbliżył się do ojca ze wściekłym
wyrazem twarzy.
— Byłem? –
Przechylił głowę, mrużąc oczy. – Czy aby na pewno CAŁY CZAS byłem w więzieniu?
Bóg wojny zaczerpnął powietrza, coraz bardziej zaskoczony
wszystkimi informacjami...
— Wiesz –
kontynuował Loki – jestem twoim najsilniejszym przeciwnikiem. Kiedy ty i Thor
byliście zajęci jednoczeniem Dziewięciu, czy tam Dziesięciu Królestw, ja
siedziałem sobie bezbronnie w lochach, nie pilnowany przez nikogo... ale za to
często odwiedzany. – Na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech. – Istoty z
całego wszechświata składały mi bardzo ciekawe oferty, ale jedna z nich była
wyjątkowo interesująca...
Spotkałem starca, tak na
oko w twoim wieku, który przedstawił mi się jako Yggra. Opowiedział mi
przejmującą historię o tym, jak to wyruszył kiedyś ze swoim przyjacielem
pokonać straszliwą bestię bezprawnie władającą Niflheimem – był to smok
Nidhogg, zakłócający spokój zmarłym. Wiesz, co mi Yggra powiedział? Że jego
przyjaciel był młody i głupi, chciał wszystkie zasługi przypisać sobie...
Zgadnij, co zrobił. Wystawił Yggrę na przynętę smokowi, by samemu ubić potwora.
Udało mu się to. Wrócił potem do Asgardu, ani słowem nie wspomniawszy o Yggrze,
zasiadł na tronie i panuje do dziś.
Twarz Lokiego wykrzywił
grymas obrzydzenia i wstrętu.
— Tak, Odynie
– wyszeptał. — To opowieść o tobie. Muszę cię jednak zmartwić, bo w całym swym
egoistycznym postanowieniu zdobycia władzy zapomniałeś sprawdzić, czy twój
przyjaciel na pewno nie żyje... Uwierz mi na słowo, bo Yggra przeżył. Był
wyjątkowo zdolnym magiem i w czasie pojedynku z Nidhoggiem pochłonął jego moc.
Wiesz, co teraz się
dzieje?! – wściekł się. – Yggra gromadzi we wnętrzu Yggdrasilu wszystkich
twoich przeciwników i ma zamiar wyruszyć na nasz świat, zniszczyć go w zemście
za to, co mu zrobiłeś... Chciał to zrobić nawet teraz, wykorzystując naszą
dezorientację i skupienie na walce z Mrocznymi Elfami. Co teraz powiesz,
Odynie?! Co. Teraz. Powiesz? – wycedził.
Bóg wojny był skołowany
wszystkim, co Loki mu powiedział. Nie wiedział, czy może ufać iluzjoniście. Nie
potrafił w tym momencie racjonalnie myśleć... Jego największa tajemnica została
odkryta – przez przygarniętego syna, który właśnie całkowicie realnie zaczął
podchodzić do ogółu sytuacji. Owszem, od zawsze wiedział, że Loki bardzo dobrze
rozumie brzemię władzy, ale nigdy tak naprawdę nie brał go pod uwagę, jako
dziedzica... z różnych względnych powodów. A teraz ośmieszył Odyna, odkrywając
bardzo istotny dla Asgardu problem, zanim Odyn zdążył o nim nawet
pomyśleć...
— Nie da
się temu jakoś zapobiec? – spytał bóg wojny.
— Ależ
da się! – Iluzjonista zaśmiał się. – Złożyłem Yggrze pewną propozycję...
Odsunął się od ojca patrząc na niego z wyższością.
— Co to
za propozycja...? – zapytał Odyn.
Twarz Lokiego rozjaśnił złowieszczy uśmiech...
Strażnica była pusta,
kiedy do środka wkroczyli Loki i Odyn. Bóg wojny już miał mówić, że bez
Heimdalla nie uruchomią portalu, gdy wtem mięśnie twarzy Lokiego napięły się, a
jego oczy rozbłysły zielenią.
Mistrz magii stworzył
iluzję widoczną tylko dla niego: było to złudzenie jego samego, odzianego w
zbroję strażnika, kierującego bifrostem. Sam Loki był połączony z iluzją
telepatycznie, toteż każde zakłócenie połączenia odczuwał we własnych myślach.
Wrota Tęczowego Mostu
otworzyły się z lekkim oporem i już po chwili dwójkę bogów pochłonęło białe
światło...
Wylądowali w mrocznej
krainie, otoczeni ze wszystkich stron burzowymi chmurami. Loki ściągnął brwi i
skrzywił się w konsternacji. Nie tak wyobrażał sobie to miejsce... Westchnął
lekko, po czym uniósł dłoń o szeroko rozłożonych palcach i machnął nią przed
sobą. Uniósł głowę w przypływie jeszcze większej konsternacji, po czym
powtórzył znów ten sam, osobliwy gest... Wsparł się w boki i z frasunkiem
rozejrzał wokół siebie, bowiem otaczające go chmury nie znikały.
— Te
chmury nie są magiczne – usłyszał czyjś chrapliwy głos.
Na twarzy magika pojawił
się złowieszczy uśmiech. Uniósł brwi, patrząc z kpiną na Odyna, po czym
przywdział maskę bezwzględnego drania i odwrócił się.
— Yggra! –
zawołał na widok starca w długiej, białej szacie. – Miło cię widzieć,
przyjacielu!
— Loki –
warknął rozmówca. – Wreszcie znalazłeś czas, by ze mną poważnie porozmawiać,
Plugawy Asie? – Splunął.
Iluzjonista nie cierpiał,
kiedy ktoś go obrażał. Niezależnie od tego, czy obelga była bezpodstawna, czy
też nie, była obelgą. A ktoś tak wysokiej rangi, jak Loki, nie miał zamiaru
pozwalać nędznym szczurom na atakowanie kota.
Ścisnął dłonie ze sobą,
jak do modlitwy, po czym rozłożył ręce na boki, wykonując palcami magiczny
gest, a w jego rękach pojawiła się gruba księga. Szybko przekartkował jej
strony, udając brak zainteresowania postacią Yggry, aż nagle zawołał:
— Aha! –
Spojrzał na byłego Asa przepraszająco. – Zobaczmy... O czternastej miałem
próby przejęcia władzy nad światem, o piętnastej udawanie przyjaciela Thora, o piętnastej trzydzieści dalsze próby przejęcia władzy nad światem... Którą mamy godzinę? A, tak, szesnastą.
– Zatrzasnął terminarz równocześnie sprawiając, że znikł. Wydął dolną wargę i
spojrzał na Yggrę z powagą. – Z mojego kalendarzyka wyglądałoby na to, że tak,
mam teraz trochę czasu. – Zacisnął zęby, a jego oczy pociemniały. – Ostrzegam
cię jednak, że za chwilę jestem umówiony na strzyżenie...
Władca Yggdrasilu zdawał się powoli tracić
cierpliwość. Wytrzymał jednak złowróżbne spojrzenie Lokiego, po czym przeniósł
wzrok na Odyna.
— Z
czymś do mnie przyszedłeś?
Twarz iluzjonisty
rozjaśniła się w chytrym uśmiechu. Podszedł do ojca, złapał go za kołnierz i
dosłownie przywlókł przed oblicze Yggry. Porządnym uderzeniem w brzuch powalił
boga wojny na ziemię. Nie mógł sobie też odmówić tej frajdy, jaką było
wymierzenie Odynowi solidnego kopniaka. As cicho jęknął i posłał Lokiemu
spojrzenie w stylu: „Zrozumiałem przekaz”. Iluzjonista wzruszył tylko
ramionami, po czym spojrzał na swojego rozmówcę, przybierając niewinny wyraz
twarzy i jeszcze raz kopiąc Odyna.
— Yggro,
Najstraszliwszy ze Straszliwych, władco Yggdrasilu... przychodzę do ciebie z
pewną propozycją...
W oczach starca pojawiła
się ekscytacja. Loki z zadowoleniem obserwował, jak zmysły Yggry powoli się
wyłączają, by ustąpić miejscu całkowitemu podnieceniu. Taki był plan...
uśpienie jego czujności.
— Chcesz mi
wydać Odyna, tak? Nie sądziłem, że to będzie takie proste... – Jego oczy
błyszczały. – Taka jest twoja propozycja?
Loki przechylił głowę.
— Właściwie,
to troszeczkę inna...
Yggra spostrzegł, co się
dzieje, o kilka sekund za późno. Było to te kilka sekund, w czasie których
postać iluzjonisty lekko zamigotała, rozpływając się w powietrzu, a prawdziwy
Loki nieoczekiwanie znalazł się tuż za plecami Straszliwego, przystawiając mu
sztylet do szyi.
— Jak już
mówiłem, mam zaplanowane strzyżenie. – Przycisnął nóż. – Obawiam się jednak, że
stracisz coś więcej poza końcówkami włosów...
Młody książę uśmiechnął
się, kiedy ostrze zagłębiło się w skórze Yggry, a jeden szybki, zdecydowany
ruch ręką Lokiego pozbawił starca życia. Krew rozbryznęła się na wszystkie
strony, tryskając z rany. Chwilę potem ciało władcy Yggdrasilu osunęło się na
ziemię...
Iluzjonista spojrzał z
wyższością na zbierającego się z ziemi zakrwawionego Odyna.
— Widzisz?
Wszystko przebie... – urwał w połowie zdania. – CHOLERA! – wydarł się.
Bóg wojny drgnął.
— Co się
dzieje?!
Twarz Lokiego wyrażała
całkowitą sprzeczność uczuć, będących totalnie nie w jego stylu. Mieszały się
na niej przerażenie z niedowierzaniem, podchodzące pod skrajne załamanie
nerwowe.
— Cholera!
– powtórzył. – Sukinsyn całe ubranie mi krwią zachlapał!
Odyn westchnął tylko.
— Odciąłeś
mu głowę?
Loki, wciąż zaabsorbowany
swoim fatalnym wyglądem i stanem dopiero co otrzymanego stroju, z trudem skupił
się na słowach ojca. Większą uwagę poświęcił tworzeniu sobie iluzji królewskich
szat. Chyba tylko dla pełnego efektu dodał złoty hełm.
— Nie...
A po co miałbym to robić? – Dopiero teraz spojrzał na boga wojny.
— Ty głupi...
– Odyn nie zdążył wymówić odpowiedniej inwektywy, gdyż w pobliżu rozległy się
przerażające grzmoty, nie zwiastujące nic dobrego.
W fali białego światła
nadeszła znajomo wyglądająca postać, otoczona sforą dziwnie wyglądających
czworonogów.
— UCIEKAJ
– usłyszał Loki w swojej głowie.
Iluzjonista zacisnął jednak dłoń na sztylecie i stanął w
pozycji bojowej.
Wreszcie oślepiające
światło zgasło, a dwójce Asom znów ukazał się władca Yggdrasilu. Wokół niego
stała grupa nieprzyjaźnie wyglądających zmutowanych wilków.
— Zdrajca... –
syknął Yggra, z lekkim zaskoczeniem zezując na nowy strój mistrza magii. – Jak
każdy As – dodał, podchodząc do Lokiego. – Czyżbym zapomniał ci powiedzieć, że
po wchłonięciu mocy Nidhogga stałem się Draugrem, Nieumarłym?
Mistrz magii spuścił
wzrok, uchylając się przed cuchnącym oddechem starca. Jego twarz nie wyrażała
żadnych emocji, lecz we wnętrzu gotowało się w nim od poczucia winy. Głupi!
Głupi! Jakże mógł o tym nie pomyśleć?
Yggra zaśmiał się.
— Biedny,
naiwny, młody książę... – Pokręcił głową ze współczuciem. – Brać Odyna – wydał
polecenie wilkom. – Tym tutaj zajmę się sam...
Drapieżniki rzuciły się
na boga wojny, który osłabiony upadł pod ich ciężarem. Loki uniósł głowę, by
spojrzeć w oczy Straszliwemu. Na twarzy mężczyzny wykwitł smutny uśmiech.
— Wiesz,
Yggra, to, co planujesz, chyba ci się nie uda...
Jego umysł już łączył się
telepatycznie z bifrostem. Coś jednak blokowało połączenie...
— A to
niby czemu, podły Asie?
Iluzjonista przechylił
głowę – ktoś był w strażnicy... Ze zdwojoną siłą ponowił próbę połączenia.
— Czyżbym
zapomniał ci powiedzieć, że tak naprawdę nie jestem Asem? – powiedział do
Yggry.
Jego oczy rozjarzyły się
czerwienią, gdy śmiejąc się złośliwie, rozpłynął się w powietrzu.
— I tak
cię dorwę, Loki... – wycharczał Yggra.
Było już jednak za późno, bo
młody książę w tym samym momencie został pochłonięty przez światło Tęczowego
Mostu...
Po ścianach
strażnicy przebiegły zielone błyskawice.
— Próbuje
wedrzeć się do środka – powiedział Heimdall spokojnym głosem. – Nie wiem, jak
to w ogóle możliwe...
Spojrzał pytająco na
czwórkę wojowników. Fandral zacisnął dłonie na swojej broni i skinął głową
zachęcająco. Volstagg i Hogun poszli w jego ślady. Lady Sif natomiast zawahała
się... Nigdy nie życzyła nikomu źle, a radość sprawiało jej patrzenie tylko na
cierpienie osób, których nienawidzi. O księciu nie miała żadnego zdania – ani
pozytywnego, ani niepochlebnego. Nigdy przecież nie była z nim w bardzo
bliskich stosunkach, iluzjonista nie wyrządził jej też żadnej krzywdy. Sif
wiedziała też, że obecna sytuacja polityczna w Asgardzie może być nieuczciwa
dla trójki jej przyjaciół, ale ona sama miała całkowicie obojętny stosunek. Na
pewno nie przechadzała się między ulicami, wymachując toporkiem i wykrzykując
hasła rewolucji, typu: „Na pohybel korupcji!”, czy „Śmierć konfidentom!” – jak
to zwykł czynić Volstagg.
Błyskawice ze zdwojoną siłą
przeszyły bifrost, strzelając zielonymi iskrami...
Heimdall, nie
czekając na decyzję Sif, przestał blokować połączenie i uruchomił mechanizm.
Wrota Tęczowego Mostu zaczęły się powoli otwierać... Wszyscy zastygli w
bezruchu.
Na początku w portalu pojawiło się oślepiające,
białe światło, a potem wypłynęła gęsta, szara mgła... Wojownicy oczekiwali w
milczeniu na to, co się wydarzy. Przemieszczanie się między światami nigdy nie
wyglądało w ten sposób.
Po dłuższej, pełnej napięcia chwili, w portalu
pojawił się zarys znajomo wyglądających rogów i cień postaci... Przyjaciele,
nie tracąc ani chwili czasu, otoczyli przybysza, łapiąc za broń.
Dym opadł,
światło zgasło... Loki, przyszły władca Dziewięciu Światów, wyłonił się z mroku
w pełnej okazałości. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała żadnych emocji, gdy rozejrzał
się po zgromadzonych.
— A cóż to? –
Jego brwi uniosły się w wyrazie zaskoczenia. – Komitet powitalny? –Parsknął
śmiechem.
Wojownikom do śmiechu nie było. Hogun działał
szybko: natychmiast rzucił we władcę magicznym proszkiem unieruchamiającym i
odsunął się, by obserwować efekty. Loki szarpnął się kilka razy, próbując
wykonać jakikolwiek ruch, wydostać się z potrzasku – niestety, mikstura zaczęła
działać. Westchnął ciężko, wyrażając w ten sposób swoje zdenerwowanie i
spojrzał spode łba na Hoguna, po czym zaśmiał się pod nosem.
Volstagg nie
mógł już dłużej znieść nonszalanckiego zachowania więźnia. Gwałtownym ruchem
strącił mu z czoła złoty hełm i szarpnięciem za włosy zmusił władcę, by
odchylił głowę.
Fandral,
postępując zgodnie z planem, stanął w wejściu do strażnicy by pilnować, żeby
jeniec w żaden sposób się nie wymknął.
— No, no...
jestem pełen... – Loki oblizał wargi, szukając odpowiedniego słowa –
...podziwu. Bardzo ładnie się zorganizowaliście. Zaklaskałabym, ale chwilowo
nie mogę się poruszać.
Volstagg
szarpnął go tak mocno za włosy, że pojmany wydał z siebie cichy jęk.
— Chcesz
mnie oskalpować, brodaczu? – Znów się roześmiał.
— Zamknij
się! – zawołał Hogun.
Przyszły król
posłał mu kpiące spojrzenie.
— Wyobraź
sobie w takim razie, że ostentacyjnie wzruszam ramionami. Dobrze?
— Zaraz
mu te kłaki powyrywam... – warknął Volstagg.
Lady Sif
wsparła się o swoją glewię i prychnęła.
Zbliżyła się do księcia powoli, z gracją. Pochyliła
się nad nim i patrząc mu w oczy, wsunęła rękę do kieszeni jego spodni, ukrytej
zaklęciem maskującym i wyciągnęła ze środa ukochany sztylet władcy. Na twarzy
Sif wypłynął uśmiech. Tyle lat minęło, a on wciąż chował broń w tym samym
miejscu...
—
Loki... „wielki władca” Asgardu. – Uśmiechnęła się z
politowaniem i przyłożyła sztylet do jego odsłoniętej krtani. – Co zrobiłeś
Wszech-ojcu?
—
Komu takiemu? – Na twarzy więźnia błąkał się niewinny
uśmieszek.
Dziewczyna przycisnęła ostrze do jego szyi.
—
Myślałeś, że ile czasu zajmie nam, zanim się zorientujemy? Nie
igraj ze mną i gadaj natychmiast: GDZIE JEST ODYN?!
—
Hm... Odyn? – Loki udał, że się zamyśla. – Tak, skądś znam to
imię... Odyn, Odyn... Ah, tak! – wykrzyknął nagle błyskotliwie. – Odyn!
Właśnie. – Skrzywił się w grymasie obrzydzenia. – Dlaczego miałbym wam
powiedzieć, gdzie on jest?
—
Czyli nie zaprzeczasz, że wiesz, gdzie jest? – zapytał
podchwytliwie Hogun.
Loki
zerknął na niego, ściągając brwi i rozjaśniając twarz w uśmiechu.
— Och,
tego nie powiedziałem...
W
wojownikach gotowało się już od zdenerwowania.
— W
takim razie... gdzie byłeś? – Sif zmieniła taktykę.
—
Nie widziałem cię w żadnym z dziewięciu światów – odezwał się
Heimdall. – Gdzie zawiodły cię drogi biforstu? Bo na pewno nie było cię przy
Thorze...
Loki uniósł brwi. Z miny strażnika wywnioskował, że
może zapomnieć o wykorzystaniu wymówki w stylu: „Jestem w połowie Jotunem,
dlatego mogłeś mnie nie widzieć”. Zamiast tego postanowił jeszcze trochę
zabawić się z wojownikami...
—
Heimdallu, ty też jesteś przeciwko mnie? – Zaśmiał się. – Czy
ja cię przypadkiem nie zwalniałem? – zapytał poważnym tonem głosu, by po chwili
znów wybuchnąć śmiechem. – No! Pośmialiśmy się, ale już muszę lecieć... skoro
Odyn tajemniczo zniknął, ktoś musi objąć władzę... – Kąciki jego ust uniosły
się w chytrym uśmiechu.
Przyjaciele spojrzeli znacząco po sobie. Czyżby
Odyn został uprowadzony...? Czy Loki wszystko to zaplanował? Wykorzystał
naiwność Thora, by ponownie zasiąść na tronie...? Wojownicy nie znali
odpowiedzi na te pytania, ale każdy był pewny jednego: Loki to pieprzony,
obłąkany geniusz.
—
Zastanów się – rzekł Volstagg, chcąc zagrać od innej strony. –
Skoro jesteś WŁADCĄ, to nie sądzisz, że powinieneś mówić prawdę swoim poddanym?
Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem. W końcu
jednak przyszły król wykrzywił usta w teatralnym grymasie, starając się nie
roześmiać.
— Tak
szczerze?
Lady Sif w końcu nie wytrzymała.
— Mów
natychmiast, gdzie byłeś, albo... – dziewczyna urwała w połowie zdania.
— Albo
„co”? Rękoczyny?
Wojowniczka, ku zaskoczeniu jeńca, powoli
przesunęła sztylet w dół jego ciała, aż zatrzymała się na kroczu. W jej oczach
rozbłysły jakieś złowieszcze iskierki... Twarz przyszłego króla pozostała
jednak niezrażona – westchnął tylko ciężko i spojrzał na wszystkich z wyższością
i pobłażaniem.
—
No, dobrze – powiedział, jakby od niechcenia. – Zaczynacie
mnie nużyć – czas na finał przedstawienia!
Na oczach wszystkich postać Lokiego rozmazała się
lekko, po czym znikła. A ułamek sekundy później usłyszeli krzyk Fandrala...
Władca stał za nim, wbijając mu swój prawdziwy sztylet w plecy. Sif zasłoniła
usta ręką w przerażeniu. Wojownicy natychmiast zrozumieli, że w rzeczywistości
przez cały ten czas rozmawiali z iluzją!
—
Czyżby wróbelki zapomniały, że mają do czynienia z Mistrzem
Magii? Naprawdę nie pomyśleliście, że skoro potrafię samoistnie kierować
bifrostem, to i wyczuwam, gdy ktoś się w nim znajduje? – Loki roześmiał się,
widząc jak trójka wojowników zbliża się, celując w niego bronią. – Niech to, co
zrobię Fandralowi, będzie dla was nauczką na przyszłość... – wysyczał.
Już brał zamach, by zadać swojej ofierze ostateczny
cios, gdy poczuł dotyk stali na karku... Cholera – pomyślał. Na śmierć
zapomniał o Heimdallu!
— Rzuć
broń – powiedział spokojnie strażnik. – I nie próbuj żadnych sztuczek.
Loki otworzył dłoń, wypuszczając z niej sztylet,
który upadł na ziemię z łoskotem, po czym pchnął przed siebie Fandrala.
Uśmiechnął się, patrząc jak Volstagg łapie rannego przyjaciela.
— A
teraz, jeśli ci życie miłe, powiedz prawdę – mówił dalej widzący.
Książę poczuł, jak ostrze nacina mu szyję, a po
karku spływa strużka krwi. Zacisnął usta, zdając sobie sprawę z tego, że
strażnik jest zdolny do wszystkiego.
— Heimdallu...
– usłyszał ostrzegawczy głos Sif, która zauważyła krew na jego szyi.
Od kiedy to dziewczynie zależało na jego życiu?
Uśmiechnął się do własnych myśli. Pewnie sama wolała go zabić...
— Mów –
powtórzył Heimdall.
Loki
zadrżał i odruchowo odchylił głowę, gdy miecz strażnika wbił mu się w kark.
— W
porządku. – Westchnął. – Istnieje dziesiąte królestwo – powiedział bez ogródek.
Wszyscy
zgromadzeni zastygli w bezruchu.
— Kłamiesz...
– wyszeptał Hogun, choć sam nie był tego do końca pewien.
— Jak to
możliwe?! – wykrzyknęła Sif.
Przyszły król wzruszył tylko ramionami. Na jego
twarzy malował się pełen zadowolenia i dumy uśmiech...
— Co to
za królestwo? – zapytał Volstagg.
Loki popatrzył na niego, unosząc brwi. Naprawdę
sądził, że mu odpowie? Naprawdę był aż tak naiwny? Roześmiał się tylko, kręcąc
głową z niedowierzaniem i litością dla głupoty zgromadzonych. Wtem jego oczy
rozbłysły zielenią...
— Uważajcie!
– wykrzyknął Fandral.
Było już
jednak za późno...
Loki
rozpłynął się w powietrzu.
Zbliżał się zmierzch, gdy koronacja dobiegła
końca... Urzędnicy nie mieli wyjścia – Odyn zniknął, a Thor postanowił osiedlić
się w Midgardzie i we wszechświecie zapanowało bezkrólewie. Im dłużej Dziewięć
Światów nie posiada władcy, to w końcu może pogrążyć się w chaosie. Zawsze jest
bowiem potrzebna osoba, która to wszystko równoważy, dzięki której każda żywa
istota może czuć się bezpiecznie.
I tak oto Loki stał się władcą Asgardu. Nie chciał
jednak przyjmować żadnych przydomków, a już na pewno nie „Wszech-ojciec”.
Uważał, że zdecydowanie bardziej woli pozostać tym, kim jest. Miał zamiar
dokonać wielu zmian w systemie funkcjonowania wszechświata i pragnął, by
poddani kojarzyli go z jego własnym imieniem, a nie jakąś obcą, zimną nazwą...
Był sam w sali tronowej, Valaskjalfie. Nie potrafił
zapanować nad emocjami, gdy wreszcie, dopiero teraz, dotarło do niego, że jest
królem. I nikt mu nie może w tym przeszkodzić... Jego odwieczne marzenie
spełniło się. Został władcą! Odchylił głowę i roześmiał się złowieszczo w
przypływie ekstazy...
Omiótł rozognionym spojrzeniem całą, monumentalną
salę – miała wysoki strop, który podpierało kilka grubych kolumn, łukowato
łączących się na górze. Po lewej, od strony złotych, masywnych drzwi,
znajdowało się olbrzymie okno, ze wspaniałym widokiem na cały wszechświat –
wszystkie konstelacje, tryliardy gwiazd... Spojrzenie Lokiego zatrzymało się na
stojącym naprzeciw okna Hlidskjalvie... piętrzącym się na podwyższeniu
olbrzymim złotym tronie, pełnym licznych zdobień, błyszczącym w zachodzącym
słońcu.
Ściągnął usta, starając się ukryć wpełzający na nie
zdradliwy uśmiech... Pełnia szczęścia zapanowała jednak nad iluzjonistą i ten w
całym swoim zachwycie doskoczył do tronu i odtańczył wokół niego dziki taniec
radości, by dopiero po chwili, z czcią i namaszczeniem, zasiąść na nim...
Już po chwili czar tronu zaczął działać. Loki z
przyjemnością oddał się temu magicznemu przeżyciu... tęsknił za tym. Hlidskjalv
pozwala prawowitemu władcy na lekkie naginanie czasoprzestrzeni i podglądanie
tego, co się dzieje w każdym z Dziewięciu Światów. Wszystko jest jednak
odbierane nie za pomocą obrazów, lecz sygnałów, niekiedy bardzo trudnych w
interpretacji...
Tak było też i tym razem. Do Lokiego dochodził
jakiś dziwny sygnał. Coś, czego nie potrafił zrozumieć... Coś jakby
nietutejsze... pradawne...
Za oknem właśnie zapadł zmierzch. Wkrótce powinny
przybyć Kruki... może przyniosą jakieś wieści, które co-nieco rozjaśnią
przekazy Hlidskjalvu?
— Huginn ok Muninn fliúga hverian
dag iörmungrund yfir... – zanucił zniecierpliwiony Loki do jakiejś swojej wymyślonej
melodii, bębniąc palcami o poręcz tronu. – Óomk ek of Huginn, at hann aptr
ne komit, þó siámk meirr um Muninn.
Wtem rozległ się trzepot skrzydeł... Iluzjonista
uniósł brwi, widząc wlatujące do pomieszczenia ptaszyska. Wyciągnął rękę,
pozwalając by Huginn, Myśl, który wleciał pierwszy, usiadł mu na przedramieniu.
Zaraz za nim, z lekkim opóźnieniem jak zawsze, wpadł do środka rozpędzony
Muninn, Pamięć. Kruk zatoczył koło nad głową mistrza magii i wreszcie, nie
mogąc się zdecydować, jakie miejsce sobie wybrać, przysiadł na oparciu tronu.
— Huginnie, Muninnie... jakieś wieści? – zagadnął Loki,
gładząc Myśl po jego aksamitnych, czarnych piórach.
Huginn poruszył głową i zakrakał, jakby w potwierdzeniu. W
jego bystrych oczach pojawił się tajemniczy błysk, gdy kłapnął raz dziobem... W
tym samym momencie Muninn zeskoczył z oparcia na poręcz tronu. Lokiego zawsze
ogarniało obrzydzenie, gdy patrzył na obraz nędzy i rozpaczy, jaki wyliniały,
zszarzały Pamięć sobą prezentował. Kruk poruszył się niepewnie, po czym
rozłożył swoje prawe skrzydło i wyrwał z niego pojedyncze, czarne piórko...
Iluzjonista odłożył na bok Huginna, by móc wziąć od Muninna
pióro. W jego palcach zamieniło się ono w karteczkę, pokrytą jakąś szarą, lotną
mazią... Loki dmuchnął na nią. Srebrna mgła uniosła się z papieru, odsłaniając
napis:
„Nie lubię być zdradzanym.”
Władca wzdrygnął się, przeczytawszy to. Od razu
zrozumiał, że to wiadomość od Yggry... Tylko co ona oznacza?
Nagle Muninn poruszył się, jakby coś sobie
przypomniał. Zakrakał kilka razy.
— Dopiero
teraz mi o tym mówisz? – zganił go Loki.
Według poleceń Pamięci, złapał karteczkę za jej
rogi, po czym obrócił dwukrotnie. Na papierze pojawił się nowy napis:
„Tron
Asgardu jest mój.”
To się Lokiemu bardzo nie spodobało. Już myślał, że
wszystko przebiegło idealnie, a tu się okazuje, że gdzieś tam przez wiele stuleci
ukrywał się kolejny konkurent do tronu? Znów obrócił karteczkę odsłaniając
ostatnią wiadomość:
Tego iluzjonista nie zrozumiał. Jakim chaosem? Co
Yggra zamierza? Czyżby naprawdę chciał zniszczyć Dziewięć Światów... po dostaniu
w swe ręce Odyna? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi...
Zrezygnowany westchnął, opadając lekko na tron.
Nagle jego wzrok spoczął na czymś, czego wcześniej nie zauważył... na czymś, co
przyprawiło go o dreszcze... Dopiero teraz bowiem spostrzegł, że srebrna mgła,
którą zdmuchnął wcześniej z karteczki, również ułożyła się w przerażający,
złowróżbny napis:
ZNISZCZĘ
CIĘ.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich czytelników!
Yay. Nawet nie wiecie, jaką mi zrobiliście przyjemność, pozostawiając te kilka komentarzy... Za każdym razem, gdy widziałam, że pojawia się nowy, to cieszyłam się jak szalona :D. Tutaj pojawia się pierwsze pytanie do Was: chcecie, żebym odpowiadała na komentarze? Jeżeli tak, to w kolejnej notce, czy według standardowej opcji "odpowiedz"? Kolejno: dodałam rozdział 1! Jak widzicie, pojawia się główny bohater oraz powiązania do filmu. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Czekam na wszelkie komentarze i opinie - mile widziane rady i sugestie. Od teraz rozdziały będą się pojawiać regularnie co około 2 tygodnie. Mogą się pojawiać przypisy - będą one oznaczone takim znaczkiem: .
A tutaj drugie pytanie dla Was: jak sądzicie - czy Loki ma się czego obawiać?
Pozdrawiam Alleka
Nie wierzę własnym oczom, ale jestem pierwsza ^^
OdpowiedzUsuńDługo czekałam na ten rozdział, a kiedy się pojawił, jak szalona go pochłaniałam. Sposób, w jaki przedstawiasz Lokiego, jest po prostu bajeczny :D Uwielbiam to ^^
Odpowiadając na Twoje pytanie : Loki zawsze ma się czego obawiać, więc i tym razem nie będzie mógł spokojnie władać. Ale wybrnie z tego, prawda? Zawsze mu się to udaje :)
Odpowiadaj na komentarze, jak Ci wygodniej :) Chociaż szybciej ciekawość czytelników zaspokoisz klikając "odpowiedz" :D
A pisałam już, że to opowiadanie jest genialne? ;> Jest. I to cholernie. Do tego wciąga. Z trudem przeżyję kolejne dwa tygodnie, ale będzie warto :) Udowodniłaś to tym rozdziałem.
Dużo weny życzę!
Witaj!
UsuńDziękuję bardzo za komentarz i za miłe słowa.
Co do Lokiego... kto wie - być może wybrnie z opresji, być może nie... chyba tylko on to może wiedzieć, prawda? :D
Nie, chyba jeszcze nie pisałaś, ze to opowiadanko "jest genialne" - polemizowałabym, gdyby nie zalewająca mnie fala zawstydzenia... ;_;
Jeszcze raz dziękuję i również mam nadzieję, że będzie warto czekać P:
Pozdrawiam
A.
Trochę brakowało mi mitologicznej stylizacji z prologu. Fabuła ciekawa, nie tłumaczy (przynajmniej na razie), dlaczego w filmie Loki udaje Odyna - chyba, że w ogóle nie idziesz ta drogą i tworzysz własną wersję. Pomysł jest ciekawy i po wmieszaniu w to boga piorunów mógłby stanowić podstawę scenariusza Thora 3. Jedyne, co mi odrobinę przeszkadzało, to zbyt współczesne i mało wyszukane słownictwo bohaterów - zarówno w komiksie jak i nieco w filmie Asgardczycy mówili bardzo kwiecistym językiem Szekspira. No i te zmutowane psy... Ale i tak czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńWitam.
UsuńDzięki za komentarz. Po kolei:
* Trudno jest cały czas pławić się w mitologicznym klimacie, ale staram się do każdego rozdziału wpleść jakieś takie nawiązania (tutaj np. pojawił się motyw "Kruczego boga").
* Wyjaśnienie tego, dlaczego Loki udawał Odyna, pojawi się, ale znacznie później... Wkrótce również wprowadzę postać Thora - on też nie odegra tutaj MAŁEJ roli.
* Z komiksem nie miałam okazji się zapoznać.
*Jestem amatorem, nie radzę sobie jeszcze ze wszystkim, a wprowadzanie tego specyficznego języka... cóż, chciałam temu nadać odrobiny współczesności: w mojej wizji Asgardczycy są wyżej rozwiniętą [od nas] rasą, u której również zachodzi ewolucja. Nie mam zamiaru trzymać się ściśle filmu (chociaż nie chcę też go całkowicie porzucać :3), więc nie wszystkim spodoba się to, co siedzi w mojej głowie.
Cóż, dzięki za szczerą opinię i mam nadzieję, że następny rozdział bardziej Ci przypadnie do gustu :3
Pozdrawiam
A.
Ah, no i nie wiem, co napisać (na przyszłość chyba będę komentować na bieżąco w trakcie czytania xD)
OdpowiedzUsuńNajlepszym punktem wyjścia jest zacząć od początku, toteż własnie tak uczynię: nie dziwi mnie, że to właśnie Loki odkrył sekret Odyna - bo któżby inny miał szare komórki rozwinięte na tak wysokim poziomie? Natomiast zaskoczyło mnie nie-Odynowe zachowanie Odyna - za bardzo przyzwyczaiłam się do jego poczciwej wersji filmowej xD
Próba przechytrzenia Yggry, odegrana przez Lokiego była jak najbardziej na miejscu - w końcu to mistrz kłamstw i przekrętów, mam rację? ;) I nie mogło się obyć bez gwałtownego obrotu spraw, które ściągną na głównego bohatera kłopoty i będą fundamentem dla dlaszej fabuły. Czy muszę mówić, jak bardzo uwielbiam zestawienie Lokiego i iluzji? (zresztą, kto nie lubi? wystarczy wyobrazić sobie tysiące Lokich, szczerzących zęby w tym swoim uroczym uśmieszku)
Cóż, jak przypuszczam, ktoś musiał ponieść ofiarę w starciu z Yaggrą i (z racji tego, iż główny bohater nie może umrzeć) musiał to być nasz drogi-nie-drogi Wszech-Ojciec. Tu ponownie objawia się znaczna przewaga Mistrza Magii pod względem sprytu. Choć nawet on nie był w stanie przewidzieć takiego obrotu spraw. Co mnie zastanawia to fakt, że Odyn tak łatwo został uwięziony przez Yaggrę. Czyż nie jest mimo wszystko bogiem wojny i (teraz ex)władcą dziewięciu światów?
Eh, smutno mi, bo Loki nie mógł się zbyt długo nacieszyć upragnioną władzą (choć ten dziki taniec deszczu - xD - był bardzo wymowny). Aczkolwiek - czymże by była akcja bez odrobiny niebezpieczeństwa, kilku nowych wrogów oraz ogólnokosmicznej wojny, która wisi w powietrzu? Cóż więcej mogę rzec poza tym, iż wciąż nie wiem, jak wyrazić swoją niecierpliwość. Już chciałabym się zapoznać z kolejnym rozdziałem, który przyniesie ze sobą więcej głownego bohatera.
Przepraszam z góry za błędy i pozdrawiam,
SG.
Haha... No i nie wiem, co odpowiedzieć - od tego zacznijmy. Stokrotne dzięki za ten jakże wspaniale długi i wyczerpujący komentarz.
UsuńLoki idealny nie jest, wie to każdy. I nie może mu się wszystko udawać, to logiczne. Yggra mimo wszystko był osobnikiem silniejszym od Odyna, pod względami fizycznymi - tak zakładam, skoro to on pierwotnie był władcą... Można tutaj w sumie powiedzieć: coś się kończy, coś się zaczyna. Loki jeszcze chwilę nacieszy się władzą, spokojnie (wydaje mi się, ze z jakiś miesiąc, czy coś... :P).
W tym rozdziale pojawia się mnóstwo istotnych, ale drobnych szczególików, które powrócą jeszcze w przyszłości, a z których powrotu możesz sobie nie zdawać sprawy. (Uznaj, ze ten oto rozdział jest jak wielki zmiksowany spoiler poźniejszych wydarzeń - kh, khm... znajomo? :P)
Tajemniczo również zapowiem, że w tym rozdziale umarła tylko jedna osoba, a "wrogów" wcale nie jest kilka... nie aż tak mało. U mnie Odyn świętym nie jest i na pewno ma sporo martwych już przeciwników, pragnących niegdyś zemsty za życia... Jak sądzisz, cóż więc się stanie, jeżeli ktoś - oh, zupełnie nie wiem kto - odkryje cudowny sposób stałego odradzania się po każdej śmierci, jeśli to tak mogę ująć? :3
Zostawiam Cię - jak i innych - z tymi informacjami... wszystkie do Waszego użytku. Zapraszam do wysnuwania wniosków!
Pozdrawiam
A.
Po przeczytaniu wszystkich komentarzy i odpowiedzi do nich, mam jeszcze większy mętlik w głowie i czuję cholerny niedosyt informacji xD Najgorszy jest jednak fakt, że nie wiem kiedy będzie kolejna notka, więc zamęczam swój internet i wchodzę na Twojego bloga przynajmniej 3 razy w ciągu dnia. Dobra, przyznaję. Czasem więcej xD
OdpowiedzUsuńAle świetnie, że się zdecydowałaś odpowiadać na komentarze pod postem ;D Przynajmniej wszyscy na bieżąco są informowani i zawsze odkrywają coś nowego :D
Ojej, miło czytać takie rzeczy :33. Notka pojawi się do maksymalnie dwóch tygodni... Kieruję się zasadą: im więcej nowych komentarzy, tym rozdział pojawi się szybciej (czytanie, że komuś się twój twór podoba, bardzo dobrze wpływa na wenę i chęć pisania :33 ).
UsuńNo tak, święta racja ;D Sama chętniej umieszczam notki, kiedy mam dość sporo komentarzy :) Dwa tygodnie mówisz... to akurat mój czas wyjazdu na Mazury xD Dobrze, że tam, gdzie jadę właśnie założono internet :D Więc notka mnie nie ominie! Yuppi! :3
UsuńWitam! Dziś znalazłam twojego bloga i mi się strasznie spodobał. Czytałam wszystko z zapartym tchem. Ciągle jakieś niespodzianki, wydarzenia... Fiu, dużo akcji. Viv lubić XD
OdpowiedzUsuńCzekam więc na resztę opowiadania i zapraszam do siebie ---> http://kazdymadrugieoblicze.blogspot.com/ (Oczywiście Loki tam panuje XD)
Pozdrawiam,
Vivilet
Eeej, a kiedy kolejny rozdział. Dopiero dzisiaj trafiłam na Twój blog. opowiadanie jest genialne, napisy świetne, takie realne, no ale szablon to przebija wszystko. Jest cudny. Zlękłam się trochę gdy zobaczyłam, że ten rozdział napisałaś tak dawno temu, mam nadzieję, że szybko wrócisz.
OdpowiedzUsuńzapraszam także do siebie na ogien-i-lod.blogspot.com - to nie o Lokim, ale może Ci się spodoba ( Loki to moja inspiracja hehe )
Dziki taniec radości? Serio? No nieważne :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny i taki... przyjemny. Haha dziwnie to brzmi, ale dobra. Jest troszkę humoru, troszkę groteski, grozy i niepewności. Wszystko fajnie :D Naprawdę mi się podoba.
Loki i jego poczucie humoru. Nigdy nie zawodzi ^^ Jak ja nie cierpie tych wojów. Są strasznie tępi. Za to Heimdalla lubię. Nie wiem czemu, ale nie denerwuje mnie. Lady Sif hm.... tutaj musze się głębiej zastanowić. Jest mi ona obojętna, jednak... a zresztą przeczytam kolejne rozdziały to może znajdę odpowiedź na moje pytanie. Nie będę teraz snuła domysłów.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę weny :D
Ana
Trzeba przyznać, że Prolog i wstęp 1 rozdziału były lekko nudniejsze, ale reszta... Cudo! To chłodne podejście Sif do sytuacji to wisienka na torcie. Yggra igra z ogniem - poprawka, z Lokim.
OdpowiedzUsuń