Wszystkie Odcienie Zieleni to opowiadanie o Lokim - nordyckim bogu kłamstw. Powstaje ono w oparciu o mitologię nordycką i serię filmów Marvela. Jest to historia własna. Po więcej info zapraszam do zakładki "o blogu".
Status: trwające
Gatunek: fantasy/fanfiction

sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 17.1

BAL


Wieść o tym, że Loki wyprawia bal, rozeszła się błyskawicznie w Asgardzie i rozniosła wśród mieszkańców niemalże wszystkich Dziewięciu Królestw. Nie istniała taka osoba, która nie byłaby zaskoczona nagłą decyzją króla. Każdy jednak w głębi duszy tęsknił za tego typu uroczystościami.
Trwały więc przygotowania. Mnóstwo zainteresowanych szykowało się do balu – w błyskawicznym tempie znikały ze stoisk drogocenne tkaniny, w barach istniał tylko jeden temat rozmów, ludzie na ulicach patrzyli po sobie podejrzliwie, zastanawiając się, czy może któryś z ich sąsiadów pojawi się na zabawie… a jeśli tak, to jak będzie wyglądać?
W efekcie końcowym zjawiła się przeogromna liczba osób. Wypełnili największą salę Gladsheimu po brzegi – ledwo starczyło miejsca dla orkiestry. Wszyscy mieli zamiar spędzić ten wieczór przyjemnie. Nie wykluczając Lokiego.
Jednak w tym przypadku słowo „przyjemność” byłoby ostatnim opisującym jego odczucia.
Siedział przy mało wyróżniającym się stoliku, w głębi pomieszczenia, z żelazną cierpliwością tolerując nachalność Ratatosk. Wiewiórka nie odstępowała go na krok. Wyglądała oszałamiająco w zwiewnej białej, długiej sukni do ziemi – Lokiego jednak zaczynała powoli irytować. Cały czas krążyła wokół niego, myśląc, że jej obecność go raduje. Skąd mogła wiedzieć, że Loki udaje?
Kłamał, mówiąc jej, że świetnie się bawi. Kłamał, mówiąc jej, że uwielbia z nią tańczyć. Kłamał, mówiąc jej, że wyprawił ten bal z wielką przyjemnością. Cały wieczór kłamał. I zaczynało go to naprawdę męczyć… Mógł od Ratatosk odetchnąć tylko wtedy, gdy dziewczyna szła potańczyć. Na szczęście zdarzało się to dosyć często – przez większość czasu to właśnie ona znajdowała się w centrum uwagi i skupiała na sobie spojrzenia wszystkich mężczyzn…
Do czasu.
Znużenie Lokiego nie znało granic. Jego wzrok przetoczył się po tańczących, na dłużej owijając się wokół roześmianej Ratatosk. Wiewiórka prawdopodobnie spędzi na parkiecie jeszcze trochę czasu… Odetchnął z ulgą. Uspokojony, postawił tuż przed sobą pusty kielich, wziął do ręki stojącą w pobliżu butelkę z winem i
HUK!
Wrota otwarły się z rozmachem. Muzyka ucichła. Wszyscy znajdujący się na parkiecie zatrzymali się. Każdy popatrzył w stronę drzwi.
    Hej! Są tu jacyś mężczyźni, którzy jeszcze nie zapomnieli jak się tańczy?!
Loki właśnie przymierzał się do upicia odrobinki wina, gdy usłyszał TEN głos. Momentalnie się wyprostował. Podniósł głowę, by popatrzeć w stronę przybysza…
I zamarł.
Poczuł jak szczęka mu opada.
Wszystko wokół niego wyłącza się.
Zamrugał kilkukrotnie niepewny czy to, co widzi, dzieje się naprawdę.
W drzwiach stała Sif.
Ale jakże inaczej wyglądała od tego, co Loki dostrzegał w niej na co dzień. Miała na sobie niesamowitą, burgundową suknię. Jej gorset ciasno opinał ciało – był wycięty, nie miał ramion, niemalże całkowicie odsłaniał plecy – i gładko przechodził w prostą, lekko pofalowaną spódnicę. Tuż pod linią pleców została ozdobiona czymś na kształt gigantycznej kokardy czy wstążki, z której dwa grube pasy materiału opadały aż do połowy sukni – to ona zapewne utrzymywała całą konstrukcję na ciele Sif. Dziewczyna dodatkowo założyła lekkie czarne rękawiczki aż do łokcia oraz eleganckie buty na obcasie, w tym samym kolorze. Włosy miała lekko spięte, tak że po obu stronach jej twarzy zwieszały się pojedyncze kosmyki włosów – całą fryzurę ozdobiła burgundowo-czarną spinką.
W drzwiach stała Lady Sif. Natychmiast otoczyła ją grupka mężczyzn. Muzyka znów zaczęła grać. Goście powrócili do tańca.
Loki rozbudził się z letargu dopiero po dłuższej chwili. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystkie dźwięki wokół niego niespodziewanie uruchomiły się ponownie. Przełknął ślinę.
Zaklął parszywie, gdy zdał sobie sprawę z tego, że wino spływa mu po rękawie…


    Sif… wyglądasz olśniewająco – wyszeptał Fandral.
Uśmiechnęła się do niego lekko. Siedzieli przy jednym ze stolików wraz z niewielką grupką zapatrzonych w Sif wojowników. Wszyscy odpoczywali i czekali w napięciu, aż dziewczyna dokończy swój kwasir i podejmie decyzję – tylko jeden z nich miał dostąpić tego zaszczytu i zostać wybranym przez nią do kolejnego tańca.
    Dziękuję – odpowiedziała.
Uniosła złoty kielich do ust i rozejrzała się po sali. Teraz już znacznie ubyło tańczących, na parkiecie pozostawali tylko nieliczni. Zabawa wyraźnie dobiegała końca. Wcześniej gdzieś w tłumie parę razy mignęła Sif przed oczami postać Lokiego – iluzjonista był okupowany przez tę dziwną dziewczynę pół-wiewiórkę i sprawiał wrażenie zadowolonego. Jednak na chwilę obecną nigdzie go nie mogła dostrzec. Ani tej dziewczyny. Pewnie obydwoje zmyli się już dawno i tylko Los wie, co teraz ze sobą robili…
Ale o tym nawet nie chciała myśleć. Poza tym, Loki w ogóle jej nie obchodził. Powinna być w pełni zadowolona z dzisiejszego wieczoru. Tańczyła z tak wieloma mężczyznami, że już po godzinie przestała ich w ogóle liczyć. Każdy z obecnych wręcz pożerał ją wzrokiem. Jeszcze nigdy w życiu nie usłyszała tylu komplementów, ile usłyszała dzisiaj. To jej imponowało. To ją napawało satysfakcją. To ją powinno uszczęśliwiać…
    Siiif! – czyjś piskliwy głos wyrwał ją z zamyślenia.
Rozejrzała się za jego źródłem. Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
    Frey! – zawołała do przyjaciółki.
Nie chciało jej się wstawać. Poczekała, aż Wanka sama do niej podejdzie. Jej brat, Yngvi, nie opuszczał jej ani na krok – z bladym uśmiechem na twarzy podtrzymywał ją, żeby się nie przewróciła. Dziewczyna zaraz go odepchnęła od siebie i rzuciła się Sif na szyję.
— Och, Sif, to był naprawdę wspaniały wieczór – szczebiotała Freyja. Ewidentnie była wstawiona. – Koniecznie musimy to kiedyś powtórzyć! – Odsunęła się od niej na długość swoich ramion. – Wpadaj do mnie na herbatkę, kiedy tylko zechcesz. Właściwie… to kiedy ja zechcę. A ja chcę cię widzieć u siebie przynajmniej raz w tygodniu!
Wojowniczka roześmiała się.
    Oczywiście, Frey. – Przeniosła wzrok na Yngviego. – Już idziecie?
Wan skinął głową.
— Miło było zobaczyć cię ponownie, Lady Sif. Freyja ma rację, powinnaś częściej nas odwiedzać.
    Obiecuję, będę wpadać tak często, jak mogę.
    Dalej, Hildisvin! – wydarła się Freyja, próbując wskoczyć bratu na plecy. – Hejta, wio!
Sif uniosła brwi w zaskoczeniu.
    Idźcie już.
Yngvi pokręcił tylko głową, wyraźnie zawiedziony zachowaniem siostry. Podtrzymując ją, skierował się do wyjścia.
Sif odprowadziła ich wzrokiem i dopiero, gdy znikli jej z pola widzenia… wybuchła śmiechem. Zaraz zawtórowali jej otaczający ją wojownicy.
    Freyja się spiła – odezwał się Fandral, jakby nie dowierzając samemu sobie.
    Widzieliście ją? Była cała czerwona na twarzy! – zawołała wojowniczka.
    Prawie jak twoja suknia, Lady Sif – odparł jeden z wojowników.
Dziewczyna pokiwała głową, przyznając mu rację.
    Niezłe przedstawienie zrobiła! I ona prosiła mnie jeszcze, żebym ją częściej odwiedzała!
Fandral nagle przestał się śmiać. Jego twarz przysłonił mrok.
    Sif… - mruknął wymownie, ona go jednak zignorowała.
    Jak sądzicie, panowie ­– kontynuowała – takie zachowania są na porządku dziennym w Wanheimie?
    Sif.
    Daj mi dokończyć, Fandral! Gdybym ja… - nagle zamilkła. Coś było nie tak.
W tym momencie zdała sobie sprawę z tego, że nikt się już nie śmieje, a każdy z wojowników wpatruje się w coś za jej plecami. Przełknęła ślinę. Obróciła się powoli, zaintrygowana, zaniepokojona, niepewna, co zobaczy, i… zamarła.
Czas się zatrzymał.
Tuż przed nią stał Loki.
Wyglądał niezwykle dostojnie i władczo. Chyba pierwszy raz w życiu Sif widziała Lokiego w eleganckim stroju, a nie w ubraniach sportowych, niekiedy tak brudnych, że aż wołających o pomstę do nieba. Nie… dzisiaj Loki naprawdę o siebie zadbał. Miał na sobie gładkie, czarne, delikatnie błyszczące spodnie, idealnie układające się na jego długich nogach i lekko wsunięte (a nie wepchnięte na chama, jak zazwyczaj) w zabudowane buty do kolan. Oczywiście czarne. Do tego lniana koszula w tym samym kolorze, przetykana złotą nitką – również gładka, bez żadnego zapięcia, ze sterczącym kołnierzykiem. Na wszystko narzucił swój ukochany płaszcz, tym razem jednak pozbawiony zielonych akcentów, a z jego ramion spływała peleryna w tym samym kolorze, co pozostałe elementy jego stroju.
Oblekająca go czerń niesamowicie podkreślała jego jasną, bladą cerę, te magiczne, ciemne oczy i… włosy. Włosy. Loki zmienił fryzurę. Sif zauważyła to dopiero po chwili, gdy otrząsnęła się z pierwszej fali zaskoczenia. Jego zazwyczaj starannie zaczesane do tyłu włosy były teraz rozgarnięte na boki w krzywym przedziałku – najwięcej kosmyków niesfornie opadało mu na prawą stronę głowy. Wreszcie widać było, że iluzjonista ma loki. Jego fryzura jednak nie wyglądała na rozczochraną… wręcz przeciwnie: była dopracowana w każdym calu.
    Zatańcz ze mną – powiedział zimnym, władczym głosem.
Sif zamrugała kilkukrotnie. Jego słowa w jednej sekundzie wyrwały ją z otępienia, ostudziły niczym kubeł lodowatej wody. Zdała sobie sprawę z tego, że przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego z otwartymi ustami.
    Oczywiście. Wasza Królewska Mość – udało jej się w końcu wydusić.
Czuła na sobie palące spojrzenia siedzących za nią wojowników, gdy powoli wstała i ruszyła w stronę Lokiego z bijącym sercem. Wolała nawet nie myśleć o tym, co się teraz dzieje w głowie Fandrala. Była podekscytowana. Podniecona. Bała się. Denerwowała. Z każdą sekundą umierała coraz bardziej. Z każdym krokiem w jego stronę coraz więcej przeżywała. Nie wiedziała, co powinna czuć.
Dopiero, gdy odeszli kawałek, a on złapał ją za rękę i uśmiechnął się do niej promiennie… eksplodowała.
Jej uczucia były jak najbardziej nieodpowiednie.
Jedną dłoń położyła na jego ramieniu. Poczuła, jak on obejmuje ją w talii. Oblizała spierzchnięte ze zdenerwowania wargi.
Zaczęli tańczyć.
    Więc… o czym chcesz rozmawiać? – przystąpiła do ataku. W jej pytaniu było ukryte znaczenie i on o tym doskonale wiedział. Nie chodziło przecież o zwyczajną „rozmowę”, tylko o plany wojenne, do omówienia których taniec miał być tylko pretekstem.
Ściągnął brwi w konsternacji.
    Skąd przypuszczenie, że chcę rozmawiać? – sparodiował jej ton głosu.
Sif całą sobą próbowała skupić się na tańcu, żeby nie popełnić żadnej pomyłki. Oczy Lokiego, wpatrujące się w nią intensywnie, odrobinkę jej to jednak utrudniały.
— Z jakiego innego powodu miałbyś mnie prosić do tańca? – odpowiedziała pytaniem. – Chociaż... nie, czekaj. Ty nawet nie poprosiłeś.
Zaśmiał się pod nosem.
    No nie. Nie poprosiłem. Nigdy nie proszę. Żądam. I dostaję to, czego chcę.
Zatoczyli koło.
    Och, a teraz zachciało ci się ze mną tańczyć? – sarknęła Sif.
    Ależ tak! – zawołał z nadmierną, teatralną emfazą. – Uwielbiam tańczyć! Ale... musisz mi wybaczyć... nie dorównuję Freyi. – Uśmiechnął się szelmowsko, śmiejąc się drwiąco pod nosem.
    Nie możesz być choć przez chwilę poważny?
    No dobrze… – spuścił głowę. A kiedy spojrzał na nią ponownie, w jego oczach odbił się głęboki smutek. – Stęskniłem się.
Sif osłupiała.
— Stęskniłem się tak bardzo… – kontynuował, wznosząc się na wyżyny patosu – jak Thor za swoim młotem, gdy go ongiś zgubił w Midgardzie.
Westchnął głęboko, jakby w pełnej wzruszenia zadumie i… wybuchł śmiechem. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, w tamtym momencie Sif doprowadziłaby do bezkrólewia.
    Iluzjonisto… twoje żarty naprawdę są zabawne, ale do czasu, aż nie przekraczasz granicy.
    Ja granicę już dawno przekroczyłem. Niczym…
    Skończ – przerwała mu gwałtownie. Nie miała nastroju na dowcipy… nie po ostatnich wydarzeniach. – Przejdź wreszcie do rzeczy.
Loki uśmiechnął się lekko. Nawet jeśli był urażony, to tego nie okazał.
— Więc... miałaś rację, muszę z tobą o czymś pomówić. Chciałem to zrobić już wcześniej, wtedy gdy odwiedziłem cię zaraz po śmierci Volstagga, pamiętasz? – kontynuował. – Wówczas jednak nie sprawiałaś wrażenia chętnej do rozmów ze mną…
Wojowniczka od razu poczuła się winna. Zacisnęła powieki, speszona.
    Wiem… - powiedziała cicho. – Przepraszam. Ja…
    Rozumiem – przerwał jej. – Znam to uczucie, gdy traci się kogoś bliskiego. – Uśmiechnął się blado.
Na jego czoło opadło kilka niesfornych kosmyków, które wymknęły mu się z idealnie ułożonej fryzury.
— Ale nie mówmy o zmarłych – westchnął. – Po pierwsze chciałbym ci jeszcze raz podziękować za to, co dla mnie zrobiłaś na statku. I… – urwał. Oblizał usta. Robił tak zawsze, gdy się czymś denerwował. – Naprawdę, szczerze żałuję tego, co później ja zrobiłem tobie…
Sif pokręciła głową, jakby odpychając od siebie jakieś myśli.
    Ten temat już zakończyliśmy… Nie wracajmy więcej do tego.
Na twarzy Lokiego wyraźnie odmalował się uśmiech ulgi. To zadowoliło Sif.
    Rozmawiałeś po bitwie z Fenrirem, Iluzjonisto?
Skinął głową.
— Właśnie miałem do tego przejść. Dowiedziałem się od Fenrira pewnej ciekawej rzeczy. – Odetchnął. – Yggra planuje coś wielkiego. Obawiam się, że atak na Jotunheim był tylko przykrywką do jakichś jego działań zbrojnych. Jego wojska mogą pojawić się w każdej chwili – zniżył głos. – Im dłużej będziemy w to brnąć, tym będzie coraz bardziej niebezpiecznie.
Sif popatrzyła na niego podejrzliwie.
    Do czego zmierzasz?
Nie odpowiedział. Powoli przesuwali się w rytm muzyki. Jego milczenie zaczynało Sif niepokoić…
    Mam słabość do kobiet – powiedział w końcu, ni z tego, ni z owego.
Dziewczyna uniosła brwi.
    Trudno nie zauważyć. Ty i Ratatosk to już niemalże kanon.
Prychnął drwiąco.
    Ratatosk – powiedział. Nie... nie powiedział. On WYPLUŁ to słowo – to imię – tak, jakby pozbywał się z ust trucizny, zalegającej mu wcześniej w trzewiach. – Ratatosk to tylko narzędzie, nic więcej. Potrzebuję jej.
    W łóżku? – zadrwiła Sif, czując jak jej serce przyśpiesza i wypełnia ją zawiść.
Loki wzniósł oczy do nieba.
    Milady, litości. Ratatosk po prostu może mi się do czegoś przydać w przyszłości.
Wojowniczka zamarła. Nagle przypomniała sobie Viviana, dawne zwierzątko Lokiego. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że Loki przez cały wieczór nosił maskę. Nagle obudziła się – Loki to przecież perfidny, egoistyczny, zakłamany, materialistyczny oszust, żerujący na cudzym nieszczęściu.
    Co ty chcesz jej zrobić? – wyjąkała.
    Wszystko, co będzie konieczne – odparł niejednoznacznie, przerażającym, aksamitnym głosem.
Ponownie zakręcili się, zawirowali… Sif zdążyła zapomnieć, że w ogóle tańczy. Loki nie spuszczał z niej wzroku.
    Ale mówiąc, że mam słabość do kobiet, nie miałem na myśli Ratatosk, tylko ciebie – podjął.
Wojowniczka popatrzyła mu prosto w oczy. Jej serce nagle odmówiło współpracy. Ta rozmowa zaczynała przybierać dziwny obrót…
    Długo nad tym myślałem i w końcu doszedłem do wniosku, że nie chcę, żebyś mi dłużej pomagała – wyjaśnił. – Zwalniam cię z danej mi obietnicy.
Przez dłuższy moment Sif przetwarzała w myślach to, co właśnie usłyszała, aż w końcu zrozumiała… Przypomniała sobie incydent z Gladsheimu. Moment, który odmienił całkowicie jej życie. Dzień, w którym iluzjonista zupełnie nieświadomie wpadł przez okno do jej komnat i wywrócił wszystko, co do tej pory znała, do góry nogami.
Zamrugała kilkukrotnie. Nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała.
    Dlaczego? – zdołała wychrypieć.
Nie odpowiedział. W życiu nie przyznałby się do tego, że boi się o nią. Że traktuje ją jak przyjaciółkę, której zawsze mu brakowało. Że czuje się w obowiązku chronienia jej.
    Co teraz? Zabijesz mnie? Zgodnie z naszą umową…
    Nie – odparł tylko.
Wojowniczka pokiwała głową.
    Co się więc zmieniło?
    Nie wiem.
    Nie wiesz? Jak możesz nie wiedzieć? – zdziwiła się. – Okłamujesz mnie, prawda?
    Nie. Po prostu nie wiem.
    Nie wiesz, dlaczego nagle nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia? – zaczynała się irytować.
Loki zazgrzytał zębami ze złości.
— Mam słabość do kobiet – powiedział cichym, łagodnym głosem. Mrocznym. Zimnym. Przerażającym. – Rzecz w tym, że z każdą spędzam tylko jedną noc. Nie wracam do żadnej. Nie obchodzi mnie ich życie. Nie dbam o to, jaki mają charakter. Nie czuję potrzeby do zostawania z jakąkolwiek na dłużej. – Urwał. Jego głos złagodniał, gdy odezwał się ponownie: – Nie mam bladego pojęcia, co się zmieniło, ale z tobą, Sif, jest inaczej. Otworzyłem się przed tobą. Chciałbym… chcę ci się odwdzięczyć.
Wojowniczka słuchała go, nie wiedząc, co powiedzieć. 
    Ostatnio tak wiele dla mnie uczyniłaś, tyle razy pomagałaś mi powrócić do zdrowia… – mówił. – A ja jak ci podziękowałem? Prawie doprowadzając do twojej śmierci! Nie mam w zwyczaju tak się zachowywać, bo przecież zawsze dotrzymuję przysięgi, danego słowa… To była skaza dla mojego honoru. Więc, jeżeli kiedykolwiek będę mógł coś zrobić dla CIEBIE, powiedz. Brzemię długu, jakie dźwigam, jest dla mnie nie do zniesienia…
    Iluzjonisto – przerwała mu. – Ja i tak chcę ci wciąż pomagać.
Rozpacz połamała rysy jego twarzy.
    Nie. Nie zrozumiałaś. Gdyby spotkało cię jakiekolwiek nieszczęście, chyba bym… nie byłbym w stanie… nie wybaczyłbym sobie – z rozwagą dobierał słowa. – Nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie mogę do tego dopuścić. Nie, dopóki nie spłacę mojej duszy.
    Ale do tej pory sama dawałam sobie radę i wciąż żyję… – powiedziała niepewnie, odrobinę speszona słowami Lokiego. Widząc, jak na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia, szybko dodała: – Nic mi nie będzie.
    Tego nie wiesz.
    Ale i tak będę ci pomagać. Tkwimy w tym razem. Obawiam się, że zostałeś na mnie skazany. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.
Pokręcił tylko głową. Zły. Załamany. Smutny. Szczęśliwy…
    Milady… – jęknął. – Wycofaj się. Zrezygnuj, póki masz okazję. Zostaw mnie.
Zatrzymali się. Sif zbliżyła się do niego, by móc dojrzeć w jego niesamowitych oczach swoje własne odbicie, by móc poczuć na sobie jego zimny oddech… Uśmiechnęła się lekko. Jej ramiona uniosły się odrobinę.
    Nie byłabym w stanie cię zostawić. Nie potrafiłabym – powiedziała.
W tym samym momencie muzyka ucichła.
Oni jednak nie ruszyli się ani o milimetr. Stali tam, nie mogąc oderwać wzroku od siebie, odsunąć się, zerwać tej magicznej chwili. Orkiestra zaczęła grać nowy utwór – ten był jednak dużo spokojniejszy od poprzedniego, wolniejszy, może nawet romantyczny.
Ostatnie słowa Sif odbijały się echem w głowie Lokiego. Po dziś dzień iluzjonista wciąż nie ma pewności, czy to właśnie one, czy może to dziwne ciepło, które niespodzianie otuliło jego serce, walczące z cierpieniem o każdą sekundę życia, były przyczyną tego, co nastąpiło chwilę potem…
Delikatnie ujął Sif za rękę. Przesunął po niej wierzchem dłoni, aż do łokcia, gdzie kończyła się jej rękawiczka. Zaczepił palce o czarny materiał, odchylając go lekko, i powoli, powolutku, zaczął go zsuwać, wywołując dreszcze na całym jej ciele. Przejechał opuszkami po jej nadgarstku – wyczuł jej przyśpieszony puls – dotarł do wnętrza jej dłoni, łaskocząc lekko jej skórę, i pogładził jej smukłe palce, delikatnie je prostując, rozluźniając.
    Chciałabyś ze mną zatańczyć? – spytał ściszonym głosem.
Ściągnął jej rękawiczkę i założył sobie za pasek w spodniach, przysłonięty przydługą koszulą. W świetle błysnęło ostrze jego sztyletu.
    Jeszcze jeden raz? – Dopiero teraz podniósł wzrok, pełny nadziei, i popatrzył Sif w oczy.
Dziewczyna przełknęła ślinę. Zalała ją fala doznań – tak wielkich, że aż ją przytłoczyły, ściągnęły na samo dno tego nieopisanie ogromnego, głębokiego oceanu niewłaściwych uczuć.
Tak bardzo pragnęła z nim zatańczyć, poczuć na sobie jego przyjemnie chłodne dłonie, pozwolić by stali się jednością; jego silne ciało tak blisko niej, jego aksamitny głos, jego uśmiech, jego oczy… tak bardzo pragnęła zatonąć utonąć wiecznie tonąć w jego oczach
Zerknęła niepewnie w stronę stolika, przy którym siedzieli jej przyjaciele. Został tam już tylko Fandral, uważnie obserwujący każdy jej najmniejszy ruch, oraz parę dwórek – chyba Ingrid i Gerda – wręcz emanujących zazdrością.
    Jeśli oczywiście zechcesz – dodał Loki, któremu oczywiście nie umknęło jej wahanie.
Popatrzyła na niego, niepewna co robić.
    Chciałabym. Naprawdę. – Ponownie spojrzała w stronę Fandrala. – Ale…
Loki cofnął się o krok. Pokiwał powoli głową.
— Gdybyś chciała – powiedział cicho, niemalże szeptem – nie przejmowałabyś się zdaniem innych.
Spuściła wzrok. Jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Analizowała każde „za” i „przeciw”, mając na uwadze to, że z każdą chwilą coraz bardziej traciła Lokiego, aż w końcu...
Podjęła decyzję.
Popatrzyła mu w oczy, hardo, z typową dla niej bezczelną odwagą. Szybkim, gładkim ruchem ściągnęła rękawiczkę ze swojej drugiej dłoni i wyciągnęła ją w jego kierunku.
    Chcę – odparła.
Na ustach Lokiego zatańczył lekki uśmieszek. Po chwili rękawiczka dołączyła do tej drugiej, za paskiem.
Magik zbliżył się do Sif, niemalże całkowicie przywierając do jej ciała. Prawą rękę odważnie położył na jej nagich plecach. Palcami lewej przejechał wzdłuż jej odsłoniętego ramienia, aż do dłoni, by spleść jej palce ze swoimi. Poczuł, jak ona przełyka niepewność i wsuwa rękę pod jego ramię, pod jego pelerynę, zaciska dłoń na materiale jego płaszcza…
    Rozluźnij się… – wyszeptał aksamitnym, niskim głosem, bardziej utrudniającym „rozluźnianie się” niż ułatwiającym.
Powoli włączyli się w rytm muzyki
i czas stanął w miejscu.
Sif pozwoliła Lokiemu, by ją poprowadził. By przejął władzę nad jej zmysłami. By zapanował nad jej sercem. Tak łatwo mu się poddała, choć przez tyle lat wzajemnej niechęci i poczucia obcości przysięgała sobie i swoim przyjaciołom, że nigdy mu nie ulegnie. Bo Loki to przecież potwór i łotr pozbawiony uczuć. Z setką sztyletów wbitych w jego duszę, popękaną od ciężaru noszonego przez nią bólu, powoli kruszącą się, pozbawioną ciepła…
Chciała zatrzymać tę chwilę. Gdyby mogła, już zawsze wpatrywałaby się w jego oczy, będące jedynym oknem do jego wnętrza – tak bardzo cierpiące od nadmiaru uczuć, jakie się przez nie każdego dnia wylewały, tak bardzo głębokie i intensywne, tak bardzo… zimne. Takie… piękne.
W jego tęczówkach rozbłysły iskierki zieleni. Zawirowali, suknia Sif zaszeleściła… Peleryna Lokiego spłynęła ciemną czerwienią – z czarnego stała się burgundowa. Przybrała ten sam kolor, jaki miała suknia Sif.
— Jesteś szalony… – wyszeptała dziewczyna.
Uśmiechnął się do niej. Tak wiele razy słyszał już te słowa, zawsze wypowiadane z nienawiścią, kpiną, obrzydzeniem… Teraz jednak żadne z tych uczuć nie pojawiło się w głosie Sif.
Powolutku, delikatnie przesunął palcami po jej plecach, wzdłuż jej kręgosłupa. Jego dłonie były chłodne, ale ją… paliły. I było to niezwykle przyjemne uczucie. Zadrżała, gdy musnął lekko jej kark. Jednym, płynnym ruchem wyciągnął ozdobną spinkę z jej fryzury, pozwalając by pukle włosów gładko opadły na jej ramiona, połaskotały jej skórę.
— Tak… Teraz jest idealnie – powiedział. Zaznaczył spinką drogę powrotną w dół jej pleców, kłując leciutko jej skórę. – Piękna i seksowna jak zawsze.
    Dziękuję – udało jej się wydusić.
On tylko uśmiechnął się szelmowsko.
    To nie był komplement. Ja po prostu… stwierdzam fakt.
Był pod wrażeniem całego stroju Sif. Nie mógł się napatrzeć. Łączyła ona w sobie wszystko, co tak uwielbiał. Niewinność stawała się zwodnicza. Dziewczęcość drapieżna. Kobiecość pełna seksapilu. Zdradliwe piękno w każdej chwili mogło sięgnąć po sztylet. Ucieleśnienie chaosu…
— Ja muszę przyznać, że ty też mnie zaskoczyłeś – wymruczała Sif. – Czerń… dodaje ci męskości. A ta nowa fryzura…
    Co o niej sądzisz?
Wydobyła rękę spod jego peleryny i lekko odgarnęła mu z czoła parę kosmyków. Nie mógł przestać się uśmiechać.
    Właściwie to Ratatosk ją na mnie wymusiła – powiedział.
Sif pokiwała głową.
    W takim razie Ratatosk zna się na rzeczy.
Zaczerpnął głęboko powietrza. Zdawał sobie sprawę z tego, że temat wiewiórki był drażliwy dla nich obojga.
    Nic już nie mów – wyszeptał. To nie była prośba. To nie był też rozkaz.
Ale ona go posłuchała. Bo ważna była tylko ta chwila. Nic innego. Nie bolące wspomnienia z przeszłości. Nie strach przed przyszłością. Nie to, co ich otacza. Liczyli się tylko oni.
Obydwoje
zatracili się w tańcu.

 


7 komentarzy:

  1. Cały rozdział czytałam przy piosence Jasona Derulo - Want to want me i powiem tak, piosenka spasowała się z rozdziałem, albo odwrotnie, tak, ze poczułam magię chwili, jaka miała miejsce pomiędzy Lady Sif i Lokim. Uczucie jakie pomiędzy nimi nakreśliłaś, teraz zakwita i rodzi coś wyjątkowego. Nie można się oprzeć wrażeniu, że ci dwoje są sobie przeznaczeni, aczkolwiek wszystko możesz zawsze zniweczyć, zawsze możesz przekreślić jakiekolwiek uczucie, w końcu czy Loki jest zdolny do poczuwania głębszych uczuć? Jestem naprawdę ciekawa, czy to jest prawdziwe, czy może tylko zorganizowane na potrzebę chwili, do zwolnienia akcji...dla zaostrzenia apetytu.
    Pewnie dziwi cię moja niepewnośc, ale widzisz, tyle się blogów naczytałam, wszedzie Loki jest zdradliwy, ale równocześnie wychodzi na loversa wielkiego, jak mało kto. Uczucie jakie łączy go z bohaterkami na innych blogach jest jakby jedyne, prawdziwe, a to w moim odczuciu ciagle kłóci się z rzeczywistą naturą Kłamcy. U ciebie dzieje się wiele i tak dobrze wpisujesz emocje bohaterów w wyrdarzenia, że czesto miewam wątpliwości, czy to nagle nie okaże się iluzją...hmmm... Zmuszasz mnie nie tylko do intensywnego myślenia, ale wzbudzasz we mnie wielkie nadzieje na prawdziwy, piękny romans z Lokim w roli głównej - i to mi się szczególnie podoba.
    Pięknie piszesz, nie mogę się ciebie nachwalić...

    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      I wiem, że parę osób pytało się pod poprzednim rozdziałem o reakcję Sif na dość.. em... gorące przywitanie Lokiego z Ratatosk. Nie chcę jednak, by ich relacja stała się taka płytka - sprowadzona do takich huśtawek, skakania do gardeł gdy tylko jedno z nich zobaczy, że drugie się z kimś obściskuje... wtedy ich uczucia do siebie byłyby niesamowicie oczywiste. Na razie jednak próbuję podchodzić do tego stopniowo, powolutku.. racjonalnie. Oni sami nie wiedzą, co do siebie czują. Dajmy im trochę czasu.

      Usuń
    2. Ooo i taką odpowiedź się chwali. Czekam, więc na rozwój wypadków i życzę dużo weny

      Usuń
  2. Pare dni temu znalazłam Twój blog, przeczytałam w dwa dni, wchodzę dzis z nadzieja na nowy rozdział i jest :) bardzo mi się podoba to w jaki sposób opisujesz postacie i ich zachowania. Sa głębokie i prawdziwe, mam nadzieje ze wena będzie Ci dopisywac bo nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam cieplo
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nową czytelniczkę! Aż cieplej mi się robi na sercu, jak czytam takie miłe słowa. Z taką motywacją to weny mam teraz aż za dość! :D

      Usuń
  3. Kolejny cudowny rozdział!
    Każdy twój rozdział sprawia, że aż drżę z ciekawości co może się stać za parę linijek! Twój styl pisania, opis uczuć i emocji jakie towarzyszą postaci, to jest dla mnie majstersztyk. Obyś nie straciła weny. ;)
    Co do akcji to, jak zawsze, była epicka. Bardzo spodobała mi się rozmowa Loki'ego i Sif, a zwłaszcza opisywanie uczuć bohatera podczas kiedy zwalniał dziewczynę z ich umowy. Genialne! Powiem ci, że wiesz kiedy skończyć rozdział by był ten niedosyt i chęć przeczytania następnego od razu, jednak nie ucinasz w połowie wydarzeń. Spotkałam się z takimi przypadkami, gdzie wszystko dopiero się rozkręcało, a tu nagle koniec i następny rozdział za tydzień lub dwa. Moim zdaniem, to jest dziwne. Ty za to potrafisz znaleźć granicę, by nie kończyło się nudno, ani w połowie całej akcji.
    Życzę ci byś nie znudziła się pisaniem bloga, miała zawsze świeże pomysły i by twoich czytelników było co raz więcej.
    Pozdrawiam
    K.Potterowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry wieczór! ;)
      Dzięki za opinię i życzenia! Teraz czuję się niesamowicie dowartościowana. Hah, aż za bardzo!
      Już wiele razy zdarzało mi się tracić wenę, dotychczas jednak zawsze udawało mi się jakoś ją przywrócić. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że utrzymam poziom do epilogu. No ale z takimi cudownymi komentarzami to nie ma się co martwić :D
      Jejku. Ale się cieszę.

      Usuń

Język urzędowy: staroskandynawski.
Mile widziany alfabet runiczny :)

» «