NOWY POCZĄTEK
— Sif…
wysłuchaj mnie, proszę…
Splotła ręce na piersi. Stała
do niego tyłem, chcąc ukryć zaczerwienione od łez policzki. Brzydziła się nim.
Ogarniała ją odraza, na samą myśl o tym, by popatrzeć mu w oczy. Usłyszała, jak
zamyka drzwi za sobą…
— Nie
wiedziałem, co Hogun planuje… byłem pijany…
Jej ognista natura wzięła nad
nią górę – w końcu nie wytrzymała i odwróciła się do niego, z trudem panując
nad odruchem złapania za miecz i odcięcia mu głowy. Spiorunowała go wzrokiem.
— W żaden – zaznaczam: W ŻADEN sposób nie zareagowałeś. Nie
obroniłeś mnie. NIC nie powiedziałeś – wycedziła nienawistnie. – Tak się
zachowuje przyjaciel?
Fandral spuścił wzrok. Jego
ramiona opadły. Rzadko kiedy można było dostrzec tego wojownika bez jego maski.
Na co dzień zdawał się być taki nonszalancki i beztroski, jak typowy
przystojniak-podrywacz; łamacz serc, który lubi robić wokół siebie dużo
zamieszania. Teraz jednak stał przed Sif człowiek obnażony – pełen wstydu,
zażenowania i wypełniony całą gamą ciepłych uczuć, jakimi darzył dziewczynę.
— Wiem… zawiniłem… –
powiedział cicho. – Przepraszam cię. Bardzo, ale to bardzo przepraszam. Proszę,
wybacz mi. Nie mogę cię stracić, nie… nie teraz…
Zawsze, gdy Sif widziała taką
wersję Fandrala, ogarniała ją bezradność. Wiedziała bowiem, że to jest jego
prawdziwe wnętrze – a co za tym idzie, że jest mu prawdziwie przykro.
Powoli, niepewnie zbliżył się
do Sif i zatrzymał tuż przed nią – tak że czuła na twarzy lekkie muśnięcia jego
ciepłego oddechu.
— To się już nigdy więcej nie
powtórzy. – Ostrożnie ujął jej dłonie. W jego oczach odbijała się skrucha. –
Obiecuję.
Nie wyrwała mu się. Nie
potrafiła. Widząc jego cierpienie, sama odczuwała potrzebę cierpienia.
Powstrzymała napływające jej do oczu łzy. Nie odpowiedziała – słuchała go dalej.
— Przysięgam ci, Sif, gdyby
Loki chociaż spróbował cię tknąć… – Nie dokończył. Zamiast tego spojrzał na nią
z nową siłą. – Nie. Jedyne, co ci mogę przysiąc, to że jeżeli ten parszywy
Jotun kiedykolwiek chociaż cię dotknie, spojrzy na ciebie pożądliwie…
gwarantuję, że utnę mu to, co trzeba, by już nigdy żadnej kobiecie nie
zagroził.
Teraz już przemawiał jak
stary, dobry Fandral. Sif poczuła, że z powrotem stąpa po bezpiecznym gruncie,
mimo że słowa blondyna w żadnym stopniu nie zabrzmiały bezpiecznie – a
przynajmniej nie dla Lokiego.
Twarz Fandrala była niezwykle
poważna, gdy podjął po chwili:
— Więcej. Niech on tylko
spróbuje do ciebie podejść, odezwać się choć słowem… niech on tylko spróbuje
cię zauroczyć! …wystąpię z nim na ścieżkę wojenną.
„niech on tylko spróbuje cię
zauroczyć!” – wojowniczka doskonale wiedziała, że na jakiekolwiek przestrogi
odnośnie tego jest zdecydowanie za późno. Loki już dawno ujął Sif za serce swym
urokiem. Rzecz w tym, że zrobił to całkowicie nieświadomie.
— Obiecuję ci to – zakończył
Fandral, głosem już ostygłym z emocji. – A jedyne, o co proszę, to twoje
przebaczenie.
Dziewczyna pokiwała powoli
głową, zgadzając się na „warunki” blondyna. Nie mogła – nie potrafiła – mu nie
wybaczyć. Potrzebowała Fandrala, a on potrzebował jej.
Tak działa przyjaźń.
W domu Jane Foster roiło się od mężczyzn.
Siedziała na kanapie. Pomiędzy
nią a Tony’m Starkiem rozparł się Steve. Kapitan wiedział, a nawet WIDZIAŁ, co
zaszło... To, że Jane pocałowała Tony’ego, było mało powiedzianym. Dziewczyna
doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby nie interwencja Rogersa, to
najprawdopodobniej obydwoje skończyliby w łóżku.
Czemu ona tak się zachowała?
Podświadomie wiedziała, że szuka odskoczni od monotonności w jej związku z
Thorem. Ale, do ciężkiej cholery, Stark miał dziewczynę! Wyrzuty sumienia wręcz
pożerały Jane od środka... A w dodatku spokoju jej nie dawała obecna sytuacja –
cała ta pokręcona historia.
Naprzeciwko ich trójki
siedział Osbourne earl Jones. Jego oczy miały dziwny, złotawy poblask – jednak
nikt, oprócz Foster, nie zwracał na to uwagi. Najwidoczniej był to mało istotny
szczegół.
Obok Jones’a natomiast...
stał Rumpelstiltskin. I
wpatrywał się w niego tak, jakby Ozzy znał odpowiedzi na pytania dotyczące
egzystencji ludzkości. A „wpatrywanie się” miało pomóc w ich odkryciu...
Wszyscy, oprócz niego,
drgnęli, gdy drzwi wejściowe otwarły się z hukiem.
Do domu wkroczyło kilkoro
męskich postaci, odzianych od stóp do głów na czarno, z bronią w ręku.
Natychmiast otoczyli Rumpelstiltskina, celując w niego z pistoletów. U
niektórych Jane zauważyła, że mieli na piersi wyszyte inicjały FBI.
Chwilę potem pojawił się
również Thor wraz ze swoim nowym kolegą.
— Wchodź
Mark, rozgość się – zawołał gromowładny.
Przepchnął się między żywą
tarczą złożoną z żołnierzy. Mężczyzna, nazwany Markiem, poszedł w jego ślady.
— Thor,
musiało ci się coś pomylić – odezwał się. – Ja nazywam się Hayden Dusthoff.
As popatrzył na niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
— Hej,
mogę przysiąc, że kiedy ostatni raz się widzieliśmy...
— Thor –
jego głos zabrzmiał ostrzegawczo.
— ...przedstawiałeś
mi się jako Mark Spencer.
—
Thor. Na pewno ci się coś nie pomyliło? – wycedził Mark,
Hayden, czy jak on się nazywał. To było aż nazbyt wymowne.
Gromowładny zamrugał
kilkukrotnie.
— Nie –
odpowiedział.
Rozległ się szczęk przeładowywanych broni.
— To
znaczy... może tak – poprawił się Thor.
Hayden zmrużył gniewnie oczy.
— Ee... tak. Tak, tak, tak! –
zawołał gromowładny. Palnął się ręką w czoło. – O, ja głupi! No przecież!
Pomyliłeś mi się z... ee... innym... Markiem. Naprawdę. Ale wpadka, wybacz
Mar...yy... Hayden. – Skrzywił się.
Cała jego wypowiedź wypadła
tak sztucznie, tak teatralnie, że tylko idiota by mu uwierzył.
—
Hayden. Dusthoff. Postaraj się to zapamiętać – powiedział
sucho Hayden. – A teraz przejdźmy do interesów.
Thor aż odetchnął z ulgą.
— Udało mi się złapać
Rumpelstiltskina. Skułem go kajdanami blokującymi magiczną moc i dla pewności
związałem łańcuchem. Podobnie, jak z moim bratem, gdy...
—
Świetnie, świetnie... – przerwał mu Hayden, okazując swoim
znudzonym głosem głębokie zainteresowanie Thorem i jego fascynującą historią.
Przyjrzał się uważniej więźniowi.
— Wyciągnąłeś
z niego jakieś informacje?
— Nie...
jeszcze nie – odparł Thor, lekko speszony.
Hayden westchnął, poirytowany.
Wyciągnął pistolet, odbezpieczył go i przyłożył Rumpelstiltskinowi go głowy.
— Gadaj
– wysyczał. – Czemu przybyłeś na Ziemię?
—
Naprawdę musimy to robić w MOIM domu? – jęknęła Jane, odrobinę
zaniepokojona.
Hayden zbył jej pytanie
milczeniem.
Rozległ się śmiech Alfa. Był to przerażający, mrożący krew w
żyłach chichot szaleńca.
Hayden docisnął lufę pistoletu najmocniej, jak mógł.
— GADAJ!
Nigdy w życiu nie widział tak
koszmarnej istoty z bliska. Cieszył się, że trzyma w ręku broń.
— Jeszcze
chwila, a nacisnę spust...
W tym momencie Rumpelstiltskin
wreszcie oderwał wzrok od Osbourne’a. Popatrzył przed siebie niewidzącym
spojrzeniem. Uśmiechał się, ukazując rząd brudnych, szarych zębów.
— Strzela, strzela, kuli
grad... – zanucił cicho, wesoło. Szeptał. – Rośnie, rośnie martwych sad. –
Popatrzył prosto w oczy Haydena. I roześmiał się.
Wszystkich zgromadzonych
przeszły dreszcze. Dusthoff przełknął ślinę.
— Co
robisz w... jak wy to nazywacie? Midgardzie? Co robisz w Midgardzie?
Alf ponownie odpowiedział chichotem.
— Zaczynam
tracić cierpliwość. Mów. Natychmiast!
Rumpelstiltskin zamiast odpowiedzieć, ponownie zanucił:
— Jeden
raz cierpliwość stracił, a drugi... życiem przepłacił! – Chichot.
Hayden zazgrzytał zębami.
Pchnął Rumpelstiltskina z całej siły, że ten aż przewrócił się na ziemię.
Zaplątał się w pętające go łańcuchy. Uderzył głową o podłogę... rozległ się
nieprzyjemny, głuchy huk.
A potem chichot.
— Czemu
zabijałeś tych ludzi?!
Chichot.
Hayden kopnął go w żebra.
— Czemu
siejesz tu spustoszenie?!
Chichot.
— Zemsty... – Alf zakaszlał.
Splunął krwią. – Nosząc w sobie zemsty dar, poznałbyś... chaosu czar.
Hayden’a olśniło.
— Na kim
się mścisz?
Chichot.
Ponownie go kopnął. Tym razem w twarz.
— NA KIM
SIĘ MŚCISZ?!
Chichot. Ociekający krwią.
— Czego
tu szukasz?!
Kaszel. Pomieszany z chichotem.
Niekończący się, wieczny
chichot... Dzwoniący w uszach wszystkich zgromadzonych. Dźwięk, po usłyszeniu
którego tylko marzysz, by go wyciszyć. Wyłączyć.
Thor podszedł do Dusthoffa.
Położył mu rękę na ramieniu, tym samym powstrzymując go przed kolejnym atakiem
na Rumpelstiltskina.
— Hayden,
on nic nam nie powie.
Mężczyzna pokręcił tylko
głową. Nie odrywał wzroku od obrzydliwej twarzy Alfa, z każdą sekundą
nienawidząc jej coraz bardziej...
Rumpelstiltskin powoli
przewędrował pustym spojrzeniem od Haydena do... Thora. I tam się zatrzymał.
Jego uśmiech natychmiast zgasł, niczym płomień świecy. Zacisnął popękane wargi
– spomiędzy nich od razu wypłynęła świeża krew.
Thor poruszył się niepewnie.
— Jeżeli coś wiesz, Alfie...
Powiedz. Powiedz, co wiesz. Cokolwiek. – Gromowładny znienawidził siebie za to,
że zabrzmiał tak błagalnie...
Ale potem Rumpelstiltskin się
odezwał.
Ponownie nucąc, swoim cichym,
przerażającym głosem.
— Zbawca zniszczy Mroku sieć,
a na Thora... czeka śmierć.
Przez długi czas panowała cisza.
A potem rozległ się gwałtowny
huk, gdy drzwi wejściowe otwarły się z rozmachem…
Kilkunastu ludzi dosłownie wparowało do pomieszczenia, w którym wszyscy
byli zebrani. Każdy z nich podszedł do jednej osoby i przystawił jej pistolet
do głowy.
Wszyscy byli tak zaskoczeni, że nikt nawet nie zdążył zareagować. Avengersi
spojrzeli nerwowo po sobie, jakby mieli właśnie wcielić w życie zawczasu
przygotowany na taką sytuację plan. Tony uniósł ręce w geście bezradności.
Nadzieja była już niemal stracona, lecz wtem…
…zza rogu wychynął znajomo wyglądający mężczyzna. Stanął na środku pokoju.
Swoim jedynym okiem rozejrzał się wkoło. Przejechał ręką po gładkiej łysinie na
głowie, jakby w zakłopotaniu czy konsternacji.
— Co tu się,
do ciężkiej cholery, wyrabia? – odezwał się w końcu, nad wyraz opanowanym
głosem.
Jeden dzień zajęła naprawa statku. Jeden dzień przenoszono ciała poległych
na jego pokład. Jeden dzień miała trwać podróż powrotna.
Tym razem
jednak Loki nie stał już za sterami. Siedział w kącie statku, na ziemi. Był
zamyślony. Porozumienie, jakie zawarł z Fenrirem, nie należało do sukcesów. Ta
bitwa nie była wygrana dla nikogo. Nie była też jednak przegrana. Zakończyła
się zwykłym rozejmem... zawieszeniem broni.
Loki nie lubił
zawieszeń broni. Tego typu rozwiązania rzekomo „kończące wojnę” w
rzeczywistości oznaczały możliwość jej powrotu. Dawały czas wrogiej armii na
zebranie sił, na zregenerowanie się... Topór wojenny mógł zostać w każdej
chwili odkopany, a wróg mógł zaatakować ponownie – lecz tym razem ze zdwojoną
siłą.
W pewien
sposób Loki przegrał.
Przez całą
podróż myślał. Nic nie mówił. Nic nie jadł i nie pił. Nie ruszał się. Nie
przejmował otaczającym go gwarem. Myślał.
Niektórzy
wojownicy zaczęli się już nawet o niego martwić. Przez te kilkanaście godzin
podróży wielokrotnie wznoszono toast na cześć Lokiego i wychwalano jego
zdolności dowódcze, a on… na nic nie reagował, na nic nie odpowiadał.
W pewnym
momencie, gdy część wojowników siedziała w grupie i rozmawiała między sobą,
nagle Loki zauważył, że zaległa między nimi cisza. Przerwała ją Sif, gdy
powiedziała głośno i dobitnie: „Ja to zrobię” – po czym wstała i podeszła do
Lokiego.
Jak tylko
zatrzymała się przed nim, on poderwał się na równe nogi.
— Sif,
posłuchaj… - zaczął, ale natychmiast został uciszony gestem jej ręki.
— Nie.
Nie po to tu przyszłam – odparowała. Jej nastrój gwałtownie uległ zmianie. – I
nie chcę z tobą o tym rozmawiać… nie teraz.
— Chciałem
dla niego dobrze.
— Wiem –
westchnęła. – I rozumiem, co tobą kierowało. Ale teraz ty musisz zrozumieć, że
ja… przeżywam żałobę.
Loki powoli pokiwał głową. Na moment zaległa między nimi cisza. Iluzjonista
zdążył zauważyć, że znacznie zmienił się sposób, w jaki Sif z nim rozmawiała.
Wcześniej dziewczyna była cała przepełniona dozą emocji i silnych uczuć, które
on zauważał, ale których nie potrafił pojąć. A teraz… wszystko to wyparowało.
Wojowniczka stała się jakby pozbawiona jakiejkolwiek woli życia. Była wobec
niego nieprzystępna, zimna. Raniła go swoim wyobcowaniem.
— Wojownicy przysłali mnie do ciebie – mruknęła, wyraźnie z tego
niezadowolona. –Chcą wiedzieć, dlaczego wybrałeś Skidbladnir? Dlaczego nie
bifrost? Czemu tłuczemy się tym statkiem tyle godzin, podczas gdy moglibyśmy
przebyć ten sam dystans w pół sekundy Tęczowym Mostem?
Iluzjonista na
moment spuścił wzrok.
— Pamiętasz
moją rozmowę z Heimdallem? – Gdy ponownie spojrzał jej w oczy był już
przygotowany na to, co zobaczy… na tę falę odrazy, obrzydzenia.
— Trudno
zapomnieć.
— Więc...
to była czysta dedukcja. Yggra sądzi, że Heimdall nie żyje, a co za tym idzie,
że bifrost jest unieruchomiony. Chcę go po prostu utrzymać w tym fakcie. To dla
mnie bardzo ważne.
Sif szczęka
opadła.
— Ale...
moment. Obawiam się, że nie rozumiem.
— Twierdziłaś,
że pamiętasz moją i Heimdalla rozmowę…
— Pamiętam.
Loki wzruszył lekko ramionami.
— Poczekaj –
syknęła Sif. – Wciąż nie rozumiem. Po co było to całe przedstawienie, po co go
tak maltretowałeś?
Przechylił
głowę. Cień mrocznego uśmiechu przesuwał się po jego twarzy.
— Bo lubię. Bo
w ten sposób wyciągnąłem od niego wszelkie informacje, jakie chciałem usłyszeć.
Bo dzięki temu dowiedziałem się wszystkiego.
— Czyli…?
Wzniósł oczy
do nieba.
— Martwi
nikomu nie powiedzą o szczegółach twojego planu… – odparł nie-jednoznacznie.
Przestąpił z nogi na nogę, niepewny jak się zachować. Teraz, gdy dziewczyna
obnosiła się wobec niego z taką rezerwą, czuł się bardzo niekomfortowo.
Sif zrozumiała dopiero po chwili, o co mu chodziło. Fenrir, zanim zabił
Heimdalla, dokładnie uświadomił go we wszystkim, co zamierza zrobić – i przy
tym dalece wybiegł w przyszłość…
— Hej, a może Fenrir tak naprawdę nie zamierzał w ogóle go zabijać? –
zawołała nagle. – Może chciał przekazać przez niego wiadomość? Zdradzając mu
swój plan! Może to był jego cel?
— Nie.
Fenrir przekazuje wiadomości w inny sposób.
— W
jaki?
Przez dłuższą
chwilę Loki nie odpowiadał.
— Zabijając
– odparł w końcu.
Skrzydła wrót otworzyły się,
wydając z siebie dźwięk przypominający tarcie kamienia o kamień. Z wnętrza
pałacu buchnęła para zimna. Zaskrzypiał trzymający się w rogu bramy śnieg –
parę grudek pokruszyło się, odpadło i...
Fenrir w ostatniej chwili odskoczył. Niewiele brakowało, a zostałaby z
niego miazga. Przełknąwszy ślinę, stanął na progu i rozejrzał się bacznie, w
poszukiwaniu kolejnych niebezpieczeństw.
W końcu jednak, nie dostrzegłszy żadnego realnego zagrożenia, wilk
wprowadził swoją niewielką grupkę, złożoną z najlepszych wojowników Dywizji
Duchów, prosto do wnętrza pałacu Yggry.
To miejsce zmieniło się. Wyglądało zupełnie inaczej, niż przed opuszczeniem
go przez Fenrira, gdy ten wyruszał do Jotunheimu.
Było zimno. Wszędzie wokół spoczywał śnieg – nie był on jednak biały, lecz
szarawy, niczym zabrudzony dywan, niedbale rzucony na podłoże. Na ścianach
skrzył się lód, w szaroniebieskim odcieniu, wyglądający jak lustro złożone ze
szklanych odłamków przez niepoprawnego artystę.
Wilk podniósł głowę... Z sufitu popatrzyły na niego wrogo zwieszające się
zabójczo ostre sople lodu, błyszczące ostrzegawczo, jakby grożąc ewentualnością
odpadnięcia...
Całe to miejsce było wręcz obleczone szarością. Zimną, nieprzyjemną,
przywodzącą na myśl spojrzenie Śmierci. A pośrodku tego wszystkiego – na
schodkach prowadzących do tronu – stał Yggra, odwrócony plecami do
zgromadzonych.
— Najstraszliwszy... – wymamrotał Fenrir, z czcią, po czym pokłonił się
swojemu władcy. – Co... co tu się stało?
Starzec obrócił się, powoli... Najpierw ujrzeli jego twarz. Pozbawiona
kolorytu skóra zdawała się być niczym naciągnięty na gołe kości batyst, a oczy
– dwie, szklane kulki, poprzecinane siateczką przekrwionych żyłek, wyraźnie
odcinających się swoją czerwienią na tle białek.
A potem wszyscy zobaczyli, co Yggra ściska w ręce.
Rozległy się pełne przerażenia okrzyki. Kilkoro wojowników odruchowo
odskoczyło – byle tylko znaleźć się jak najdalej od tego czegoś. Fenrir
z trudem zapanował nad sobą i mimo najszczerszych chęci, nie ruszył się z
miejsca.
— Demony – odparł władca. – Stawiały drobny opór.
Maszkara, którą trzymał za szyję, miotająca się na wszystkie strony i
jęcząca żałośnie, z pewnością zawdzięczała nazwę swojemu wyglądowi.
Przypominała człowieka, koszmarnie wynaturzonego. Miała zdecydowanie za długie
patykowate nogi i ręce, powykrzywiane pod dziwnymi kątami – zakończone grubymi,
czarnymi pazurami, które za wszelką cenę próbowały dosięgnąć Yggry. Była niewiarygodnie
chuda, a jej skóra miała nienaturalny, żółtawy odcień, z przebłyskami
czerwieni, gdzie przetarła się, zbyt mocno naciągnięta na sterczące kości. Z
jej pleców wyrastały sporych rozmiarów poszarpane skrzydła, podobne do
nietoperzowych. Nie miała twarzy.
Tam, gdzie powinny znajdować się oczy, widniały dwie, niewielkie czarne
dziury, ziejące pustką. Cała skóra na głowie marszczyła się w obrzydliwy
sposób, gdy Demon systematycznie to otwierał, to zamykał paszczę, będącą
jedynie kolejnym otworem, opancerzonym szeregiem ostrych, brudnych od krwi
kłów.
Yggra cisnął
Demonem o ziemię. Potwór przewalił się po podłodze... Rzucił się w stronę
ściany, jakby próbując na nią wejść. Załopotał skrzydłami. W każdym miejscu, w
którym postawił jedną z czterech obrzydliwych kończyn, momentalnie wyrastały
oszronione sopelki lodu.
— Podciąłem mu
skrzydła, żeby nie mógł odlecieć – oznajmił władca, otrzepując ręce. Ujął swój
kostur, wbity obok w zamrożoną ziemię. – Parszywe Demony... Uroczy wygląd
odziedziczyły po tatusiu, oczywiście. Ich moce są natomiast owocem Norn. Są o
tyle wyjątkowe, że potrafią przechwycić dominującą magię, w zależności od
środowiska, w którym się znajdują. Im więcej mocy jest na nie zużywane, tym
szybciej się uczą.
Powiódł
wzrokiem za Demonem, który jęcząc przeraźliwie, wspiął się na ścianę.
— Są jak
pijawki – kontynuował. – Odbierają drugiej osobie energię, wysysając z niej
moc. A to, co pobiorą, mogą wykorzystać dla siebie. Demony z Trymheimu mają
zatem te same umiejętności, co Szronowi Olbrzymi. Słyszałem jednak, że każdy z
Demonów ma również swoją własną, specjalną właściwość. – Chwycił kostur
pewniej, czując, jak potwór przetacza się tuż za jego plecami. – U tego Demona
nie odkryłem niestety nic specjalnego, poza wyjątkową... niesubordynacją.
W tym momencie
potwór wybił się w powietrze i zaatakował Yggrę.
Starzec w
ostatniej chwili znokautował napastnika kosturem, powalając go na ziemię.
Postawił jedną nogę na piersi Demona i przycisnął ją, uniemożliwiając mu
ucieczkę. Potwór zaczął się miotać, próbując się wydostać – były to jednak
marne próby.
— Jak
dobrze wiecie – mówił Yggra – ja niesubordynacji nie toleruję.
Powiedziawszy
to, uniósł swój kostur i...
...wbił go w głowę Demona. Przebił na wylot, rozgniatając czaszkę. Krew
rozbryznęła się na wszystkie strony tak mocno, że Fenrir aż odskoczył. Na
Yggrze jednak nie zrobiła znacznego wrażenia. Nieporuszony patrzył, jak mózg
jego ofiary wypływa spomiędzy zgniecionych kości, jak jej ciało drży jeszcze
konwulsyjnie.
W końcu wyrwał
kostur i pozwolił, by ciało Demona zamieniło się w popiół. Jak na komendę,
śnieg spowijający ściany pałacu zaczął się topić. Yggra popatrzył na to z
zaskoczeniem.
— A to
ciekawostka... – mruknął.
Fenrir niepewnie uniósł głowę i spojrzał swemu władcy prosto w oczy.
Delikatnie mówiąc, był przerażony tym, co właśnie zaszło.
— P-panie...?
– udało mu się wydusić.
Najstraszliwszy
odwzajemnił jego spojrzenie.
— Spokojnie, Fenrirze. Ten Demon był tylko dzieckiem. Ja nie potrzebuję
dzieci, tylko żołnierzy, którzy z pokorą będą wykonywać moje rozkazy. – Wszedł
po schodkach na górę i zasiadł na swoim tronie. – Właśnie. Fenrir,
wszystko przebiegło pomyślnie? W Jotunheimie?
Jeden z sopli oderwał się
od sufitu i spadł... wbijając się w ciało jakiegoś Nieumarłego. Zabił go na
miejscu.
Wilk przełknął ślinę.
— Można
tak powiedzieć.
— Można
tak powiedzieć? – powtórzył Yggra, rozdrażniony.
— Cóż...
walka zakończyła się rozejmem.
Władca parsknął śmiechem.
— To już nie ma
najmniejszego znaczenia. Równie dobrze mogliście zostać wszyscy zarżnięci, co
do jednego. Liczyło się tylko to, by odwrócić uwagę Lokiego.
Bezpośredniość Yggry
zmroziła krew w żyłach Fenrira. Po raz pierwszy, odkąd umarł, zaczął się
naprawdę bać.
— Fenrir.
Obyło się bez problemów?
Wilk popatrzył
na Yggrę. Przypomniała mu się jego rozmowa z Lokim.
— Tak –
odparł. – Żadnych problemów, Panie.
Najstraszliwszy
uśmiechnął się, zadowolony z odpowiedzi.
— Doskonale – powiedział. – Teraz wystarczy tylko... poczekać. – Odłamał
jeden z sopli, który wyrósł na oparciu jego tronu. Obrócił go między palcami. –
Wyłączymy się z rozgrywki. Pozwolimy Lokiemu myśleć, że jest bezpieczny, że już
nic złego nie może go spotkać, że jest... Potężny – ostatnie słowo niemalże
wypluł, tak bardzo ociekało ono nienawiścią. – A gdy nadejdzie odpowiedni
moment – cedził przez zaciśnięte zęby – i czujność Lokiego zostanie uśpiona,
tak że nie będzie się niczego spodziewał... wtedy zaatakują Demony. Nie zabiją
jednak wszystkich, o nie... Lokiego pozostawią przy życiu. Po to tylko, bym ja
mógł go... ZNISZCZYĆ. – Ścisnął trzymany w ręce sopel i szkło rozsypało się na
wszystkie strony.
Z nienawiścią
popatrzył na swoją dłoń, zaciśniętą w pięść. Dłoń, spomiędzy palców której
zaczęła powolutku wypływać świeża krew...
Dowód jego słabości.
Donośne
pukanie do drzwi wyrwało Sif z zamyślenia.
To nie mógł
być Fandral. Przyjaciel opuścił jej komnaty całkiem niedawno i spędzili ze sobą
tyle czasu, że chyba zrobiłoby jej się niedobrze, gdyby zobaczyła go teraz
ponownie. To prawda, że dzięki niemu udało jej się wyrwać ze szponów smutku,
który ogarnął ją po śmierci Volstagga, ale... co za dużo, to nie zdrowo.
— Sif,
wpuść mnie – odezwał się głos po drugiej stronie.
Wojowniczka
zamarła.
Wszędzie, w najgłębszych odmętach Czeluści, na drugim krańcu Wszechświata,
rozpoznałaby ten głos.
Loki.
Był tu, tuż za
jej drzwiami. Minął już prawie tydzień, gdy po raz ostatni z nim rozmawiała i
wciąż nie miała pewności, czy byłaby w stanie spojrzeć mu w oczy bez żalu i
obrzydzenia. Wspomnienie iluzjonisty dobijającego Volstagga – z zimną krwią,
bez poczucia winy – nie chciało opuścić jej głowy.
— Sif,
wiem, że tam jesteś. Nie udawaj. Mistrza kłamstw nie okłamiesz.
Powinna go wpuścić? Miała dylemat. Podświadomie wręcz pragnęła zobaczyć go
ponownie, łaknęła tego całą sobą… Czuła się tak, jakby w jej wnętrzu zaciętą
walkę toczyły dwie różne osoby o zupełnie sprzecznych poglądach – i każda z
nich miała rację. Wojowniczka nie miała pojęcia, co powinna zrobić…
Na szczęście
odpowiedź przyszła sama – wraz z drzwiami, wyważonymi przez mistrza magii.
Sif szczęka
opadła, gdy zobaczyła, jak drzwi – JEJ drzwi – wypadają z zawiasów i z łomotem
uderzają o ziemię. Za progiem stał Loki, z wyciągniętą przed siebie
wyprostowaną ręką… Na palcach jego dłoni wciąż jeszcze tańczyły iskierki mocy.
Uśmiechał się szeroko, wyraźnie dumny ze swojego wyczynu.
Wmaszerował do
środka, ostentacyjnie depcząc po drzwiach. Pod pachą i w ręce trzymał całe
sterty papierów. Odkąd wrócił do Asgardu, od razu spadł na niego stos
królewskich obowiązków – a to wprowadzenie jakiejś ustawy, a to projekt budowy
nowego miejsca do treningów walki...
Wszystkie
papiery rzucił na stół.
— Nie, to nie
są niestety miłosne listy od moich fanek. – Powiedział to w tak komiczny
sposób, że Sif nie mogła się nie roześmiać.
Opadł na fotel
– ten sam, na którym siedział już wcześniej, gdy dziewczyna pomogła mu oczyścić
jego rany. Zmęczenie wyraźnie odcisnęło swój ślad na jego twarzy – chorobliwie
blada cera, zaczerwienione spojówki, mocno sine worki pod oczami, uwidoczniona
siateczka błękitnych żył...
Jego powieki
opadły – na chwilę... tylko na chwilkę.
— Dawno
się nie widzieliśmy – odezwał się niskim, sennym głosem.
Wojowniczka
uśmiechnęła się blado.
— Nie,
żeby mi to szczególnie przeszkadzało... – bąknęła.
— Sif.
Tyle czasu ze sobą spędziliśmy, a ty... wciąż nie umiesz mnie okłamać. – Otworzył
oczy i popatrzył na nią, szczerze rozbawiony.
Nie miała siły
zaprzeczać. Przed Lokim nie dało się niczego ukryć.
— Ty w
ogóle sypiasz? – zapytała zamiast tego. Nie mogła się powstrzymać. Jej dobra,
ciepła, opiekuńcza strona przejmowała nad nią kontrolę…
— Cóż,
ostatnio nie mam za dużo czasu na sen. Czasem się zdrzemnę za dnia, gdy żaden z
poddanych nic ode mnie nie chce. Odkąd wyprawiłem pogrzeb wojownikom, sypiałem
może trzy-cztery godziny dziennie.
Mimo, że Sif za wszelką cenę próbowała zamaskować swoje uczucia, Loki i tak
zauważył cień troski na jej twarzy. Przed nim takich rzeczy nie dało się ukryć.
On sam za długo żył w cieniu, by nie dostrzegał tego typu drobnostek.
— Powinieneś iść spać w takim razie – powiedziała. – A nie siedzieć tu ze
mną i dewastować moje komnaty. Poza tym, nie wydaje mi się, żebyśmy mieli o
czym ze sobą rozmawiać – dodała, przypominając sobie o Volstaggu.
Wyraźnie
posmutniał i Sif natychmiast pożałowała swoich słów. Zabębnił palcami o blat
stołu.
— I tak
wpadłem tylko na chwilkę… – odezwał się cichym głosem. – Coś ci przyniosłem.
Wstał,
wzbudzając ciekawość wojowniczki, i zaczął czegoś intensywnie szukać,
przerzucając sterty papierów. Minęła dłuższa chwila, a na jego twarzy
odmalowała się panika, gdy wciąż niczego nie znajdował. Wyprostował się,
skonsternowany. Przejechał rękami wzdłuż całego swojego ciała. Sprawdził
kieszenie spodni – przednie, tylne. Wsunął dłoń do wewnętrznej kieszeni w
płaszczu...
— Jest –
wyszeptał uradowany, z wyraźną ulgą na twarzy.
Trzymał w ręce
niewielką, białą kopertę.
—
Niedawno, gdy
wieczerzałem w Walhalli, spotkałem się z Volstaggiem. Spytał mnie, czy mógłby
napisać do was list.
Zbliżył się do oniemiałej Sif, siedzącej na fotelu pod oknem. Wyciągnął w
jej stronę kopertę.
—
Oto on –
powiedział.
Wojowniczka poczuła, jak w jej oczach stają łzy. Czy to się działo
naprawdę? Czyżby jednak w Lokim drzemała uśpiona empatia? Cóż to był za
wspaniały gest z jego strony!
— Dziękuję ci, Iluzjonisto... – wyszeptała. Delikatnie ujęła kopertę, jakby
bała się, że ta zaraz się rozpadnie. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Loki machnął ręką
lekceważąco. Uśmiechał się.
— Drobiazg. Dokładnie rozważyłem prośbę Volstagga, aż w końcu uznałem, że i
ja wyniosę z tego jakieś korzyści. Uznałem, że jego słowa po części oczyszczą
mnie z mojej rzekomej winy... – Wzruszył ramionami.
No tak. Sif już się łudziła, że Loki jest choć odrobinę dobry, że nie myśli
wyłącznie o sobie... Po raz kolejny się jednak zawiodła.
— Poza tym... – odezwał się jeszcze, nieco ciszej – pomyślałem, że ten list
mógłby ci sprawić radość.
Sif podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. Ostatnie słowa Lokiego
zaskoczyły ją. Od razu poczuła wstyd z powodu swoich wcześniejszych myśli. Bo
oto okazuje się, że Loki nie jest na wskroś przesiąknięty mrokiem. Potrafi mu
zależeć na innych. Sif poczuła, jak coś ciepłego topi się w jej sercu. Jak jej
sympatia wobec Lokiego gwałtownie wzrasta.
—
Nawet sobie nie
wyobrażasz, jak bardzo jestem ci wdzięczna.
Ucieszył się jeszcze
bardziej.
—
Jak to się
mówi... cała przyjemność po mojej stronie? – Roześmiał się, jakby usłyszał
jakiś dobry dowcip.
Dopiero teraz Sif zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało jej
śmiechu Lokiego. A gdy ten dźwięk wypełnił otaczającą ją pustkę, poczuła się
tak, jakby coś narodziło się w niej na nowo. Zatraciła się w czasie, w pełni
oddając się temu odgłosowi, aż w końcu...
Kolejne słowa Lokiego sprowadziły ją na ziemię:
—
Miło nam się
gawędzi, ale niestety… muszę już iść. Tytuł zobowiązuje – westchnął.
Zaległa między nimi
cisza.
Tuż przed odejściem
podszedł jeszcze do Sif, pochylił się nad nią i...
Jej serce
zabiło szybciej, gdy poczuła na skórze jego zimny oddech.
...sięgnął po
coś ręką. Wyprostował się. W dłoni ściskał idealnie zielone jabłko.
— Pożyczam
– rzucił z uśmiechem.
Szybko zebrał
wszystkie swoje rzeczy, po czym wyszedł bez słowa pożegnania, nawet nie
wstawiwszy drzwi na miejsce. Pozostawił Sif... sam na sam z głębokim
rozczarowaniem.
Fandralu.
Hogunie. Sif.
Nasza
wspólna podróż zakończyła się. Od początku wiedzieliśmy, że kiedyś to w końcu
nastąpi, że jedno z nas będzie patrzeć na śmierć drugiego. Teraz mnie już z
Wami nie ma – walkirie zabrały mnie do Pałacu Pokonanych, do Walhalli –
znajduję się w miejscu, w którym i Wy kiedyś z pewnością się znajdziecie.
Nie chcę,
żebyście mnie opłakiwali. Cieszcie się. Znalazłem się w nowym, wspanialszym
miejscu, które otwarło mój umysł i wypełniło go światłością. Nie ma w tym nic
złego... Również nie chciałbym, żebyście winili Lokiego o moją śmierć. Ja i tak
byłem umierający – on tylko skrócił moje męki. Czy zabrzmi to ironicznie,
jeżeli napiszę, że do końca życia będę mu za to wdzięczny?
Nie mówię,
że powinniście o mnie zapomnieć. Po prostu... żyjcie dalej. Stało się, a czasu
cofnąć się nie da. To nie jest Wasza wina. Ja nie winię nikogo.
Na pewno
będę tęsknić za Tobą, Fandralu – za naszymi wspólnymi wyprawami, w czasie
których niejednokrotnie ratowaliśmy sobie życie. Pamiętasz konkursy piwne?
Jestem ciekaw, czy gdybym żył dłużej, to wreszcie byś mnie kiedyś przepił...
Będę wspominać Ciebie, Hogunie, i nasze polowania. Nie ma takiej osoby jak
Ty, która tak świetnie potrafiłaby zestrzelić zwierzynę. Liczę na to, że kiedyś
w końcu zrewanżuję się na Tobie za ostatniego pokera. Ja się stąd nie ruszam –
poczekam.
Sif. Nigdy nie zapomnę Twojego piękna. Nigdy nie
zapomnę tego, jak świetnie władałaś mieczem. Nigdy nie zapomnę, jak wielka była
Twoja mądrość. Mam nadzieję, że ułoży Ci się w życiu... Jeżeli mam wierzyć moim
pośmiertnym wizjom, to już chyba nawet wiem, kto zostanie Twoim wybrankiem – i
jestem tym szczerze przerażony.
Moi drodzy.
Postarajcie się cieszyć swoim życiem – beze mnie. Ja jestem pewien, że już
wkrótce spotkamy się ponownie. Ufam tylko, że dla Was to „wkrótce” nie nastąpi
zbyt szybko...
Volstagg
Koniec części I.
Ten gif chyba idealnie podsumowuje rozdział.Jak widzicie... koniec części I.Po więcej info zapraszam do spisu treści :D
O matko nie mam pojęcia co napisać, a rzadko mi się to zdarza.
OdpowiedzUsuńZacznę więc od tej sceny z Yggrą. Bardzo mi się spodobała. Opis tego Demona bardzo dokładny i szczegółowy, wywołujący obrzydzenie w czytelniku- to plus. Postrach jaki wzbudził Demon i sam Yggra wśród Nieumarłych też mi się podobał. Stwarza to taki dystans miedzy rządzącym, a podwładnymi. Widać, że jeden niewłaściwy krok, a może być już po nich. Zresztą sama reakcja Yggry pokazała jaki ma stosunek do swoich wojowników. I Fenrir był zaskoczeniem. Taki strachliwy. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że nasz wilczek prędzej czy później przejdzie na stronę Lokiego.
Rumple to kolejny plus tego opowiadania, samo jego zachowanie i te rymowanki to mistrzostwo. Jestem ciekawa jakie masz plany co do tej postaci i jak to wszystko się potoczy. A ten mężczyzna to Nick Fury, jeśli się nie mylę, czyli S.H.I.E.L.D. is coming :D
A na końcu najlepsze postacie tego opowiadania, czyli Loki i Sif. Loczek biedny, cierpiący, bo Sif zaczęła się do niego chłodno odnosić i już chłopak stracił odrobinkę pewności siebie. A Sif niby taka nieugięta, a jedno słówko od Lokiego i już wszystko odchodzi w przeszłość. To jak zbudowałaś te postacie i ich relacje to przechodzi moje pojęcie. Mój ulubiony wątek tego opowiadania i nic już chyba tego nie zmieni :D Na ważne, jak długo jeszcze będziesz pisać, ja wciąż będę chciała więcej i więcej.
Nie mam kompletnie się to czego przyczepić. Styl, to jak budujesz atmosferę, napięcia i opisujesz uczucia bohaterów. Wszystko jest idealne. Ale ci słodzę, co? Jak się należy to trzeba ^^ Szkoda tylko, że następny rozdział dopiero 6.06 :( Nie wiem jak to wytrzymam.
Pozdrawiam!
Ana
Hejka ;)) Twoje opowiadanie jest świetne a nawet 100 razy lepsze. Wszystko jest przemyślane. Uczucia bohaterów, zachowanie - genialnie rozpisane. Całość czyta się przyjemnie. Lecz zapamiętałam niektóre fragmenty tekstu np. ''Tak działa przyjaźń'' - to było naprawdę dobre, Sif traktuje Fandrala jedynie jako przyjaciela, a on nadal ma nadzieję, świetnie to podkreśliłaś. A także to jak pod wpływem Sif, Loki zmienia swoje zachowanie, tak to jest to... :D Najpiękniejsze jest to, że Loki wszystkiego się już domyśla, a ta scena kiedy Loki pochyla się nad Sif, następnie zostawia ją rozczarowaną jest cudowna, bardzo proszę o więcej takich. Życzę wszystkiego dobrego i dużo uśmiechu ! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Witam nowego czytelnika :D
UsuńSiemano, pierwszy raz tu jestem i moje pytanie brzmi: WHY, skoro kocham Lokiego,a to jest cholerrrnie porządne opowiadanie o nim!! POCHŁONEŁAM ten rozdział, nie przejmując się, że to 15, po prostu jak sie zacznie czytać, autentycznie nie sposób się oderwać, dziewczyno, ja nie wiem, może Ty tu tego Lokiego gdzieś na blogu uwięziłaś, że on czaruje czytelników, chociaż obstawiam, że to bardziej Twój talent! Zawsze zwracam najpierw uwagę na rozpis, na formę, w jakiej ktoś pisze, na zapisy dialogów, akapity, często nie chce mi się niestety czytać, jak widze nieuporządkowany tekst ;( Menda jestem straszna, ale mogę czytać z milionem literówek, błędów, bo to szybko idzie skorygować, ale jak się komuś nie chce myslnika zrobić, zeby człowiek wiedział kiedy dialog, no to wilkom nie chce sie nad tym głowić ;( Ale, bo zaczynam bredzić. U Cb wszysciutko mi z w tym temacie zagrało! Wszystko jest na swoim miejscu. Jedyne, co mi się rzuciło, ale to nie, że błąd, tylko być może ja bym se to tak zredagowała, jakbym sama pisała:
OdpowiedzUsuń- był fragment, jak Sif się odwraca i chciała/powstrzymywała się by wziąć miecz i oderwać głowę, więc ja bym dała, że skoro juz chciała wziać miecz to może bardziej po to, by łeb ten ściąć ;)
- i dwa, to tez tylko drobniutki sugestia, kiedy podcięto skrzydla demonowi jego skrzydła załomotały, a być może jest tak, ze skrzydła bardziej załopotały - chociaż uj wie jak to jest z demonami! :D Nie mniej, powiem Ci, że łomot skrzydeł też do mnie przemawia, wiec jeśli celowo tak wprowadziłaś, absolutnie nie zmieniaj.
ALE. Rozpisałam się o kupie mniej ważnych rzeczach. Jestem pod wrażeniem głebi Twojego tekstu, widzę tu w choja wiecej odniesien do mitologi skandynawskiej niz w avengersach (oczywiscie rowniez przeze mnie uwielbianych) i jestem wniebowzieta, wlasnie dotarla mi z allegro jedyna ksiazka jaka w naszym zapyzailym kraju na temat mitologi nordyckiej chyba wydano i zaczynam ja pochlaniac, tym bardziej sie ciesze, ze nie bede zielona, czytajac u Cb! ;)) Ja przepraszam, ja tak niby na chaos narzekam, ale tylko jesli chodzi o akapity, tak to lube i niestety bedziesz musiala przyzwyczaić sie do moich chaotycznych komentarzy ;P i pelnych literowek, tak wiem, jeszcze wyobraz sobie pisze bez okularow, ktore po dniu dziecka zakropionym wisniwówa gdzies sie hm, schowały, jak przypuszczam.
Na zakończenie muszę raz jeszcze wspomnieć o Twoim stylu, bo to nie tylko poprawny zapis dialogów mnie zauroczył ;) Masz niebagatelne słownictwo, nie stosujesz powtórzeń, chyba ze celowo, co uwielbiam. Wszystko napisane lekko i tak zajebiście podtrzymując klimat i o, napięcie, tak, tak... no rrrraj dla czytelnika. Czyta sie tak, jak Tobie podejrzewam sie pisalo: jakbys usiadła, nieprzerwanie wyrzucila z siebie rozdział, niemal slysze klawisze klawiatury stukajace jak mini wystrzaly z karabinu, czaisz, ostatnia kropka, finito, trzask zamykanej klapy z laptopa. :D Bardzo, bardzo płynnie, o to mi chodzi, jeśli cokolwiek sprawiło ci chwilową trudność w opisach, nic takiego nie widać, lekko, lekko, lekko, jestem zauroczona <3, albo raczej: <L ^^
Musze Cie zaprosic do siebie ;)
na arrancarno6.blogspot.com pisuję ff do anime Bleacha,
a na turn-to-dust.blogspot.com dzieje sie wszystko... tez ff, bardzo cross, przede wszystkim teen wolf i durarara
Będę szczęśliwa, jeśli czymś Cię zainteresuję, a tymczasem przede mną sporo pozostałych rozdziałów u Cb ;)
;*
Hej!
UsuńO ja cię, ale długi komentarz! Chyba jeszcze nikt nigdy nie zostawił mi tak długiej opinii na tym blogu. Bardzo dziękuję za miłe słowa i niezmiernie się cieszę, że tak Ci się spodobało to opowiadanie :D Jejciu, aż się zarumieniłam...
I faktycznie, te dwa błędy, o których wspomniałaś, są błędami. Nigdy nie jestem w stanie wyłapać wszystkiego podczas poprawiania, także jestem Ci wdzięczna, że to zauważyłaś i napisałaś mi o tym. (Jeżeli zostaniesz na dłużej i znajdziesz więcej takich psujów, koniecznie pisz! :D )
Odpowiadając na twój następny komentarz: wprowadzałam drobne zmiany w zapisie kodu, przez co menu mogło trochę szwankować, ale (mam nadzieję) teraz już powinno wyświetlać się dobrze.
Hmmm... co jeszcze mogę napisać? Pustka w głowie. Liczę, że wystarczy JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ! oraz Serdecznie witam nowego czytelnika!
aha, powiedz mnie jeszcze taka rzecz, bo te menu mi sie nie wysuwa ani nic ;( co moge zrobic?
OdpowiedzUsuńCasino Game Provider Review | Wooricasinos.info
OdpowiedzUsuńSlot Machine 먹튀폴리스 검증업체 Software, Microgaming and 야구 사이트 Playtech. Microgaming was one 생활 바카라 of the first suppliers of 헐리우드 노출 mobile and desktop slot machines and 비트코인 시세 사이트 was very innovative