DZIEŃ CUDOWNYCH
ZMARTWYCHWSTAŃ
Na blacie obok
wciąż stał karton z mlekiem, którego używał ich gość – Osbourne earl Jones – by
rzekomo „doprawić” herbatę. Jane zupełnie nie widziała sensu w tym brytyjskim
zwyczaju… co niby było fajnego w psuciu smaku esencji?
Wycisnęła
cytrynę, wrzuciła trzy kostki cukru, po czym złapała za ucho kubka i odwróciła
się by iść z powrotem na górę, gdzie obecnie domownicy grali w bilard. Znała
swój dar do rozlewania wszystkiego, co wpadnie jej w ręce, więc nim ruszyła
przed siebie, zwyczajowo odczekała, aż tafla wody się uspokoi. Dopiero mając
pewność, że panuje nad kubkiem, spokojnie skierowała się w stronę schodów…
ŁUP! ŁUP!
Łomot,
porównywalny do odgłosu, jaki wydaje z siebie pianino zrzucone z siódmego
piętra, rozległ się gwałtownie, przecinając powietrze jak strzała. Było to tak
głośne i tak niespodziewane, że Jane aż podskoczyła ze strachu i tym samym
połowa zawartości jej kubka wylądowała na podłodze.
—
Kurwa!
Z wściekłością odstawiła herbatę – czy raczej to, co
z niej zostało – na blat kuchenny, po czym ruszyła w stronę drzwi wejściowych.
Przechodząc przez hol, usłyszała zaniepokojony głos Thora, dobiegający z góry:
—
Jane? Coś się stało?
—
Nic ważnego, skarbie, ktoś po prostu… pukał –
ostatnie słowo dosłownie z siebie wypluła.
Wyjrzała przez wizjer, próbując się zorientować, z
kim ma do czynienia. Niewiele osób odwiedzało ich dom na pustkowiu – zazwyczaj
był to listonosz, rzadziej jakiś zbłąkany przechodzień, a sporadycznie goście z
laboratorium i agencji Fury’ego. Teraz na progu dostrzegła trzy postacie,
wszystkie ubrane w ciemne kolory utrudniające rozróżnienie ich od siebie.
Dwójka z nich w pewien sposób wydała się Jane znajoma, nie mogła jednak
stwierdzić skąd. Trzecia natomiast stała w taki sposób, że nie dało się jej
nijak rozszyfrować.
Łomotanie
rozległo się znowu. Nie dając natrętowi czasu na dłuższą zabawę, Foster złapała
za klamkę i powoli uchyliła drzwi.
— Nie, nie
chcę rozmawiać o Jezusie Chrys… – urwała w połowie zdania, gdy wreszcie
dostrzegła, kto stoi na progu.
—
Świetnie – powiedział Loki. – Bo ja też nie.
Jane poczuła
jak opada jej szczęka. To. Nie może. Być. Prawda.
Niepewna ostrożnie przymknęła drzwi… po czym
otworzyła je znów. Nic się jednak nie zmieniło. ON wciąż tam stał, wraz ze
swoimi towarzyszami. Poczuła, jak zaczęła jej drżeć dolna warga. Zacisnęła
powieki, uszczypnęła się i… nic.
To był Loki.
Najprawdziwszy, we własnej osobie, nie do pomylenia z nikim innym. Miał na
sobie swój zwyczajowy czarno-zielony strój, który widziała u niego już w
Asgardzie, i przedziwny złoty hełm na głowie. Ten ostatni element przykuł jej
uwagę, jako że widziała go po raz pierwszy. Nie było to odzienie ani brzydkie,
ani też ładne, choć jego rogi na pewno wyglądały intrygująco.
—
Loki – wydusiła. Nie była to najinteligentniejsza
rzecz, jaką mogła teraz powiedzieć.
Iluzjonista uśmiechnął się szeroko – tym uśmiechem,
który podbił jej serce, który wywoływał u niej motyle w brzuchu – jakby
zadowolony z tego, że zapamiętała jego imię.
Otrząsnęła się
z szoku dopiero po chwili.
— Ty nie
żyjesz – wyszeptała, celując w niego palcem. – S-sama widziałam! Umarłeś na
moich oczach!
— Też tak
myśleliśmy – odezwał się mężczyzna, u którego dopiero teraz dostrzegła łuk w
ręce. – Niedopatrzenie Thora…
Jane
przeskakiwała wzrokiem z Lokiego na łucznika i na kobietę o płomienno rudych
włosach. Była całkowicie przerażona. A co, jeśli straciła zmysły?
Iluzjonista oparł się o framugę, wyrażając tym samym
całą swoją nonszalancję i pełnię znudzenia.
— Spokojnie,
Midgardianko – odezwał się głosem miękkim jak aksamit. – Przypomnij mi swoje
imię.
—
J–Jane.
—
Jaaane… – mruknął, smakując to słowo na języku. – Nie
ma się czego bać, Jane. Ostrzegałem cię, pamiętasz? Przy naszym pierwszym
spotkaniu. To miała być nasza mała tajemnica. – Mrugnął do niej.
Foster gorączkowo przeszukiwała pamięć w
poszukiwaniu tego wspomnienia, ale wszystkie jej zmysły nagle jakby zostały
przyćmione.
— Mówiłeś, że
masz jakiś plan. Mówiłeś… – Myślała, myślała, myślała. – Mówiłeś, że masz
niespodziankę dla nas obojga! – wyszeptała nagle, czując jak oblewa ją
gwałtowne zimno. – Dla mnie i dla Thora! Że czeka nas niezapomniane widowisko.
Loki nie
patrzył na nią, wzrok miał spuszczony. Sprawiał takie wrażenie, jakby całą jego
uwagę pochłaniała zabawa nitką, wystającą mu z tuniki. Na ustach tańczył mu
pełen zadowolenia uśmiech, który jednak nie sięgał jego oczu.
— Więc to był
twój plan – mówiła, czując, jak wszystkie puzzle układanki wskakują na swoje
miejsce. – Przez cały czas myślałam, że nic z twoich zamierzeń nie wyszło, bo…
bo zginąłeś. Ale teraz już wiem. To było kłamstwo!
—
Mądra Midgardianka – wymruczał.
—
Upozorowałeś swoją własną śmierć!
Nagle popatrzyła na niego pełna podziwu. Och, jakże
mogła być taka głupia i nabrać się na jego podstęp! Rzecz w tym, że wszystko to
wtedy wyglądało tak niesamowicie realistycznie. Pokręciła głową z
niedowierzaniem. Nie mogła przestać się uśmiechać, gdy oparła się o framugę
naprzeciwko niego. Splotła ręce na piersi.
—
To absolutnie niesamowite! – zawołała.
Wyczuwszy jej
żywe zainteresowanie, popatrzył na nią z zaciekawieniem.
— Wiem. Po wszystkim wróciłem do Asgardu i objąłem
władzę we Wszechświecie. Jestem więc teraz… hm… Panem Wszechrzeczy.
—
Niesamowite – powtórzyła. Była niezwykle
rozemocjonowana i podekscytowana tym wszystkim. – Co więc robisz tutaj? Masz
już przecież wszystko.
—
A, to… Nie przybyłem tu by obalać rząd, nie mam na to
czasu. Muszę spotkać się z moim bratem. Mam do niego pilną sprawę.
Jane pokiwała
powoli głową.
—
Więc zostajesz tu na dłużej? – Modliła się, by nie
wyczuł w jej głosie nadziei.
—
To zależy.
Widać było, że Loki na razie nie ma zamiaru nic
więcej powiedzieć na temat swojego tajemniczego pobytu w Midgardzie. Jane to
jednak nie przeszkadzało. Cieszyła się, że w ogóle może go zobaczyć,
porozmawiać z nim.
—
Kim są twoi towarzysze?
Loki odwrócił się
w kierunku dwójki ludzi tak, jakby dopiero teraz ich zauważył.
— To jest agentka Natasha Romanoff, znana pod
pseudonimem Czarna Wdowa. Jedyna w swoim rodzaju, niezastąpiona, perfekcyjnie
wyszkolona. – W jego oczach rozbłysły dziwnie niepokojące iskierki, gdy o niej
mówił. Potem jednak przeniósł wzrok na mężczyznę i natychmiast spochmurniał. –
A to Clint. Barton.
Jane poczuła,
jak zakręciło jej się w głowie. Z tego, co wiedziała, Czarna Wdowa i Hawkeye
zostali uznani za zaginionych przez Nicka Fury’ego, a z czasem nawet przypisano
im status martwych. Co to było, dzień cudownych zmartwychwstań?!
— Coś czuję,
że szykuje się długa dyskusja między Avengersami – wymamrotała, wciąż
niedowierzając, że to wszystko dzieje się naprawdę. – No nic, na razie
wejdźcie, a ja pójdę po Thora. Rozgośćcie się.
Gdy tylko
znaleźli się w środku, Jane zamknęła za nimi drzwi, po czym ruszyła na górę,
przywdziewając uroczy uśmiech na twarzy. Czuła się jednak tak, jakby wybierała
się na wojnę.
— A zatem – odezwał
się Loki, gdy tylko gospodyni znikła mu z oczu. Z zainteresowaniem rozglądał
się po nowym otoczeniu. – Zostaliśmy sami.
Clint na widok
jego uśmiechu rekina odruchowo zacisnął rękę na łuku.
— Jednak nie
na długo – Natasha szybko interweniowała. – Może pójdziemy do salonu i zobaczymy
co słychać w telewizji?
Nie czekając
na decyzję kolegów, ruszyła przed siebie. Clint jeszcze przez dłuższą chwilę
mierzył Lokiego nienawistnym spojrzeniem. Już chciał mu powiedzieć, że jeśli
tylko spróbuje jakichś sztuczek, bez wahania strzeli do niego i niekoniecznie
będzie to strzał śmiertelny, lecz…
…nagle Loki
jakoś dziwnie stracił zainteresowanie jego osobą. Zamiast tego z zaciekawieniem
patrzył w kierunku, w którym odeszła Natasha, i choć nikt z otoczenia nie mógł
tego dostrzec, Loki bił się z własnymi myślami. Wahał się pomiędzy
wykorzystaniem sytuacji i zrobieniem czegoś przykrego Clintowi a dołączeniem do
seksownej agentki. Obie czynności wydawały się oczywiście niezmiernie kuszące,
dlatego musiał szybko przeanalizować wszystkie za i przeciw.
„A, pieprzyć
to” – pomyślał w końcu, nawet nie podejmując się rozważaniom. Ciekawość jak
zwykle zwyciężyła nad nim.
Wszedł do
salonu, pozostawiając oniemiałego Clinta za sobą. Przywdział na twarzy maskę
bezczelności i nonszalancji, która była jego stałym wizerunkiem, jego etykietą
– symbolem tego, że uwielbia być w centrum uwagi – choć jego wnętrze targała na
strzępy niepewność.
Na jego twarzy
zatańczył lekki uśmiech, gdy Loki ostrożnie usiadł na kanapie, tuż obok Czarnej
Wdowy. W jednej sekundzie uderzyło go, jak bardzo ryzykowne było jego
posunięcie.
Cóż, „ryzyko”
to chyba od zawsze było jego drugie imię.
Ściągnął z głowy
swój rogaty hełm i położył go obok siebie delikatnie w obawie, że może się
zniszczyć. W końcu nie wziął do Midgardu zapasowego.
Naprzeciwko kanapy stało na szafce wielkie, szare
pudło, które wyświetlało kolorowe obrazki. Gdy tylko Loki zobaczył tę śmiesznostkę,
uśmiech natychmiast zniknął mu z twarzy. Wpatrywał się oniemiały w tę dziwną,
kwadratową rzecz. Działała trochę jak hologram myśli, którym on często się
bawił, gdy chciał przywołać jakieś wspomnienie – była jednak znacznie… lepsza.
Wszystkie kolory były tak naturalnie wyraźne, tak prawdziwe. Poczuł ukłucie
zazdrości. Wątpił, czy jego magia kiedykolwiek osiągnie taki poziom.
—
Telewizji – wyszeptał.
Natasha popatrzyła na niego. Czuła się niesamowicie
niezręcznie, wiedząc, że on jest tak blisko niej i w dodatku nie dzieli ich
żadna szklana ściana. Wtedy, w bazie SHIELD, nie udawała – naprawdę się go
wystraszyła, tej jego nieobliczalności. Od zawsze wiedziała, że wariatom ufać
nie należy.
— A. Telewizj-A – poprawiła go.
— Telewizja –
powtórzył, smakując to słowo na języku. Zmrużył oczy. Nie nadążał za tymi
wszystkimi obrazami.
Romanoff
uśmiechnęła się na ten widok. Żywe zainteresowanie Lokiego nowym doświadczeniem
(jakim był w tym przypadku telewizor) było wręcz namacalne.
Nie
zastanawiając się nad tym, co robi, wyciągnęła w jego kierunku pilot. Ostrożnie
dotknęła jego ramienia, by skupił na niej swoją uwagę. Bardzo, ale to bardzo
niechętnie oderwał wzrok od ekranu. Najpierw przeszył ją na wylot spojrzeniem
ciemnych oczu, a potem powoli przejechał wzrokiem wzdłuż jej ciała, aż do
pilota. Jego brwi ściągnęły się w konsternacji.
—
Cóż to jest? – zapytał.
Natashę niezmiernie bawił sposób, w jaki on się
wyrażał. Z trudem panowała nad powstrzymywaniem śmiechu.
— Pilot –
wytłumaczyła. – Tu masz różne przyciski. Wystarczy, że wycelujesz go w
telewizor i naciśniesz któryś z nich, o tak.
Zademonstrowała.
Obraz przeskoczył na jakiś film przyrodniczy o wężach.
—
Andskotinn! – wykrzyknął Loki, a zaskoczenie
momentalnie przeszyło jego twarz.
Wyrzucił rękę przed siebie, wskazując telewizor.
Widać było, że brak mu słów. Popatrzył na Natashę, oczekując, że wyjaśni mu to
zjawisko.
— Pudełko
przeobraziło się – oznajmił w taki sposób, w jaki mówi się: „Jak mogłeś nie
widzieć spadającego meteorytu?!”.
Czarna Wdowa w
końcu nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Loki jednak nie podzielał jej
wesołości. Nie znosił, gdy ludzie się z niego wyśmiewali albo szydzili. Już
byłby rzucił jakąś kąśliwą uwagę, ale na szczęście dla Natashy w tym momencie
rozległo się wołanie Clinta:
— Romanoff?!
Zechciałabyś uczynić nam tę łaskę i do nas dołączyć?!
Agentka
zdążyła jeszcze posłać kpiący uśmiech w kierunku Lokiego, nim go opuściła. Gdy
tylko wyszła zza rogu, prosto na hol, natychmiast została porwana w objęcia
Thora. Było to tak nagłe i tak niespodziewane jak kubeł zimnej wody.
— Nat! –
wykrzyknął Thor, na jego twarzy jak zwykle malował się ten pocieszny, pewny
siebie uśmiech. – Jakże dobrze cię widzieć! Myśleliśmy, że nie żyjesz!
W końcu
postawił ją na ziemi. Delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku. Kątem oka
dostrzegła Clinta, który stał nieco z tyłu z założonymi rękoma, równie
skołowany jak ona. Prawdopodobnie przed chwilą również doświadczył tego
gwałtownego Thorowego przypływu miłości.
—
Ciebie też dobrze widzieć, Thor – zawołała wesoło Natasha.
—
Och, a twoje włosy… – Złapał za jeden z jej kosmyków i
pociągnął go w swoją stronę.
—
Faktycznie, urosły. Nie zwróciłam na to uwagi.
Miała na
głowie potężną czuprynę, sięgającą jej prawie połowy pleców.
— Ooo... Czarny Wietrze, radość gości mi w sercu! – wykrzyknął
gromowładny. Chyba nikt jeszcze nigdy nie widział go tak rozentuzjazmowanego. Z
tego wszystkiego aż zapomniał o poprawnej angielszczyźnie. – Musim natychmiast
ruszać do bazy, wszystkich zgromadzić… Ciekawym, jak pozostali zareagują!
— Thor… – Jane spróbowała wtrącić mu się delikatnie,
ale okazało się to niemożliwe.
— Na rękę Tyra, Jane, co to za okrutny zapach? –
Thor zaczął węszyć w powietrzu. – Helviti,
to od was! – Wskazał ręką agentów. – Kiedyście wy ostatnio…
— Thor! – wykrzyknęła Foster, oburzona jego
zachowaniem, po czym zwróciła się do gości: – Przepraszam was za to, naprawdę.
Pewnie chcielibyście się odświeżyć, nim…
Clint uniósł rękę, ucinając dyskusję.
— Dziękujemy ci, Jane, aczkolwiek Nick Fury wszystko
nam załatwi. Thor ma rację, powinniśmy się udać do niego niezwłocznie.
Na moment zaległa między nimi cisza. Jedynym dźwiękiem
stał się hałas telewizora, dobiegający z salonu. Thor natychmiast się tym
zainteresował i instynktownie ruszył za odgłosem.
— Ktoś tu jeszcze jest?
Jane zatrzymała
go.
— Właśnie o tym ci chciałam powiedzieć.
— Chryste
Panie, on jeszcze nie wie? – odezwała się z niedowierzaniem Natasha.
— Nie wie o
czym? – Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Thora, co dało takie samo
wrażenie, jakie daje słońce, gdy zasnują je deszczowe chmury. – Moja ukochana,
co się stało? – Wszelka radość ulotniła się i jego głos brzmiał teraz niebywale
ostrożnie, tak jakby Thor badał niestabilny grunt.
— Chciałam,
żebyś to załatwił sam – odpowiedziała Jane. Cofnęła się odrobinę, robiąc mu przejście.
Splotła ręce na piersi. Głowę miała spuszczoną. – Zanim tam wejdziesz, musisz
mi coś obiecać.
—
Co takiego? – Jego serce biło coraz szybciej.
Niewytłumaczalne podenerwowanie stopniowo w nim narastało.
—
Że nie zareagujesz zbyt agresywnie. Że nie ulegniesz
emocjom. Że nie będzie rozlewu krwi…
Clint stłumił
parsknięcie śmiechem. Thor go zignorował.
—
Jane, zaczynasz mnie przerażać – wyszeptał.
—
Obiecaj mi to. – Popatrzyła mu prosto w oczy.
Błagalnie.
—
Wiesz, jaki jestem. Nie mogę ci tego obiecać.
—
Wymagam aż tak dużo? Zrób to. Dla mnie.
—
Nie mogę obiecać, że nie stracę panowania nad sobą. Po
prostu nie mam na to wpływu. Czasem, jak stracę kontrolę…
—
Postaraj się nie stracić – przerwała mu.
—
Mogę ci obiecać, że spróbuję. Nic więcej. Nie chcę
składać fałszywych obietnic.
Ponownie spuściła wzrok. Pokiwała głową, przekazując
mu w ten sposób, że się z nim zgadza. Dopiero na ten gest Thor ruszył przed
siebie. Jego dłoń na ułamek sekundy zabłądziła w okolicach mjollniru, ale zaraz
szybko ją cofnął. Minął Jane. Wstrzymał oddech.
I wkroczył do
salonu.
Zatrzymał się.
To, co ujrzał, zaburzyło jego wewnętrzną równowagę jak najsilniejsze i
najstraszniejsze trzęsienie ziemi. Szok, którego doznał, zalał go falą
gwałtowną i nieoczekiwaną niczym największe na świecie tsunami. Czas stanął w
miejscu na dłuższą – zdecydowanie za długą – chwilę, w czasie której wszystko
wokół niego spowolniło, dźwięki wyłączyły się, obraz przed jego oczami zamazał,
ukazując jedynie postać siedzącą na kanapie.
Loki
nieśpiesznie obrócił głowę, spojrzał na niego tym swoim przenikliwym,
wszechwiedzącym spojrzeniem i… uśmiechnął się szeroko. Tak, jak tylko on
potrafił. W sposób na tyle uroczy, że powalał kobiety na kolana, i na tyle
perfidny, że wywoływał w ludziach uczucie niezmierzonej nienawiści.
— Ty
żyjesz – wymamrotał gromowładny, natychmiast przechodząc na język
staronordycki. Nie była to najmądrzejsza rzecz, jaką mógł teraz powiedzieć.
—
Thor! Błyskotliwy, jak zawsze.
W pierwszym odruchu gromowładny zapragnął podejść do
brata i uścisnąć go z całych sił – przecież nie widział go szmat czasu i w
dodatku żył w przeświadczeniu, że Loki jest martwy! Zaraz jednak się
zreflektował i jego myśli zasnuła chęć ostrego zbesztania iluzjonisty, bo jakże
on mógł sprawić taką przykrość rodzinie i udawać nieżywego – tak po prostu
zniknąć i teraz, jak gdyby nigdy nic, pojawić się znowu! W ostateczności Thor
nie ruszył się z miejsca. W jego umyśle zapaliła się czerwona lampka…
Ostrożność przysłoniła radość z odnalezienia brata. Ziarnko nienawiści zostało
zasiane. Thor wyczuł, że coś jest nie tak.
—
Czasem wydawało mi się, że czuję obecność twojej mocy w
bifroście – powiedział cicho. – Zastanawiałem się, jak to możliwe. Loki
przecież nie żyje! – Jego palce nie wiedzieć jak i kiedy znalazły się na
mjollnirze. – Umarłeś. Na moich rękach. – Jego głos z każdą chwilą stawał się
coraz bardziej nienawistny. – A teraz siedzisz sobie bezczelnie rozwalony w
moim salonie i szczerzysz się, jakbyś dostał najlepszy prezent od życia. Masz
mi coś do powiedzenia? Jakieś wyjaśnienie?
—
Tylko dwa słowa: wrodzona głupota.
Thor powoli
ruszył w jego stronę, nie ściągając ręki z młota.
—
Rozwiń.
—
To jest to, co nas od siebie odróżnia – zaśmiał się. – Twoja
wrodzona głupota. Wydawało mi się, że znasz mnie wystarczająco długo. Mało to
razy pozorowałem swoją śmierć?
—
Po co to zrobiłeś, Lok? Dlaczego pozwoliłeś nam myśleć,
że nie żyjesz? Cała rodzina pogrążyła się w rozpaczy! Przecież… – Na moment
zamilkł.
Wyraźnie widać było, że jego zwoje mózgowe pracują
na najwyższych obrotach. W końcu, gdy cała prawda do niego dotarła, popatrzył
na Lokiego z nową siłą: pełen szoku, niedowierzania, obrzydzenia… Iluzjonista
uśmiechnął się szerzej, w jego oczach zabłysły ledwo dostrzegalne zielone
światełka – tak, jakby chciał powiedzieć „Bingo, braciszku! W końcu myślisz jak
ja!”.
—
Zabiłeś naszego ojca – wyszeptał Thor.
—
Hm… obawiam się, że nie wiem, o kim mówisz.
—
O Odynie, idioto! – Mjollnir nagle znalazł się w jego
dłoni, przetoczyły się po nim zabójcze iskry. – Zabiłeś Odyna, by zasiąść na
tronie! Mam rację?
—
Ustalmy pewne fakty – Loki z niepokojem śledził
wzrokiem młot w ręce Thora. Równocześnie powoli podniósł się z kanapy i zaczął
wycofywać za jej oparcie, tak jakby ta bariera miała mu w jakikolwiek sposób
pomóc. – Owszem, Odyn nie żyje, ale to nie ja…
Nie dokończył. W ostatniej chwili kucnął, gdy
gromowładny z całej siły uderzył młotem o podłogę. Fala uderzeniowa poniosła
się po pokoju i rozprzestrzeniła po całym domu. Znokautowana Jane uderzyła o
ścianę za jej plecami, Clint i Natasha zdążyli w ostatniej chwili uskoczyć.
Włosy Lokiego poruszyły się pod wpływem gwałtownego podmuchu powietrza.
— Thor! – pisnęła Foster. – Uspokój się,
natychmiast!
Iluzjonista
przez dłuższą chwilę siedział schowany. Domyślał się, że mogą wystąpić pewne
problemy w nawiązaniu kontaktu z Thorem, ale nie spodziewał się, że będzie aż
tak ciężko.
—
Może spróbujemy załatwić to pokojowo? – zawołał.
Gdy nie doczekał się odpowiedzi, zniecierpliwiony
ostrożnie wysunął głowę nad oparciem, by zbadać sytuację. Zaraz szybko cofnął
się, zacisnął powieki i przylgnął do kanapy. Tuż nad nim przefrunął młot, wraz
z powiewem wiatru, zataczając swoje zwyczajowe tam-i-z-powrotem.
—
Mam to rozumieć jako „nie”?
Dopiero teraz otworzył oczy. Przekręcił się tak, by
usiąść tyłem do rozmówcy i wygodnie oprzeć. Ze spokojem i lekkim znużeniem
słuchał, jak Thor delikatnie mu zwraca uwagę:
— A jak inaczej chcesz to rozumieć?! – Jego głos
brzmiał niczym ryk piorunów. – Oszukałeś mnie. Zdradziłeś. Zabiłeś Odyna. I pod
jego przebraniem objąłeś władzę we Wszechświecie. Niech no ja tylko wrócę do
kraju! – Słychać było jego kroki, świadczące o tym, że nerwowo chodzi w kółko.
– Niech no tylko odzyskam koronę! Otworzę oczy wszystkim poddanym. Nie wiem,
jak ja mogłem być taki głupi! Na czarny los, jak mogłem! Znam cię ponad tysiąc
lat!
— Jak widać, nie wystarczająco długo – mruknął pod
nosem, po czym dodał głośniej: – Drobna poprawka. Nie sprawowałem władzy pod
przebraniem. Zostałem pełnomocnie mianowany. Wszystko odbyło się jak należy,
zgodnie z protokołem i z zaprzysiężeniem…
Urwał, gdy nagle ktoś gwałtownie odsunął kanapę,
odbierając mu jego jedyne schronienie. Mebel z hukiem uderzył o przeciwległą
ścianę. Wciąż siedząc na ziemi, Loki obserwował powoli przemieszczające się
naokół niego nogi Thora.
— Próbujesz mi powiedzieć, że omamiłeś cały ród
Asów? – wycedził bóg piorunów, gdy w końcu zatrzymał się tak, by mógł z wysoka
spojrzeć Lokiemu prosto w oczy.
—
Zaraz omamiłem! Wypraszam sobie. Poddani mnie
uwielbiają!
Gromowładny
puścił jego odpowiedź mimo uszu.
— I
chcesz mi też powiedzieć, że moi przyjaciele, mimo obiecanej zemsty w przypadku
twojej niesubordynacji, oszukali mnie? – mówił powoli, z rozwagą dobierając
każde słowo.
— Coś
ty. Bardzo się starali spełnić swoją obietnicę. Ale w sumie to niezbyt im wyszło.
Nawet się zaprzyjaźniliśmy.
— Co
ty im zrobiłeś?
— Nic!
Czemu zawsze wszystko na mnie?!
— Bo
to zawsze wszystko jesteś ty! – wysyczał. – Znam moich towarzyszy. Ani Sif, ani
Fandral, ani Hogun, ani Volstagg nigdy nie próbowaliby się z tobą, jak ty to
nazwałeś, „zaprzyjaźnić”.
— A,
właśnie. A propos Volstagga. – Odrobinę się wyprostował, wznosząc rękę, jakby
chciał zawczasu uciszyć Thora. – Tylko nie wrzeszcz na mnie, bo to nie do końca
moja wina.
Z twarzy gromowładnego odpłynęła krew.
— Nie kończ –
warknął.
—
Chłopak kopnął w kalendarz, ale…
—
Ja cię, kurwa, zabiję.
Najwidoczniej postanowił zrealizować swój zamiar bez
chwili zwłoki, bo w tym samym momencie zakręcił młotem młyńca, wziął zamach i…
uderzył nim o ziemię
w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą siedział
iluzjonista. Sylwetka Lokiego powoli zmaterializowała się po drugiej stronie
pokoju. Stał tam ze splecionymi na piersi rękoma i opierał się nonszalancko o
szafę. Nie musiał nic mówić na temat zachowania Thora i tego, co o nim myśli –
jego wysoko uniesiona brew idealnie oddawała kłębiące się w nim emocje.
—
Thor, nie chcę z tobą walczyć – mruknął zmęczonym
głosem.
— Na
twoim miejscu też bym nie chciał – wycharczał gromowładny, podnosząc się z
ziemi. Odrzucił włosy do tyłu. – Świadomość tego, że po walce nawet nie mieliby
czego z ciebie zeskrobywać, musi fatalnie działać na morale.
Loki
wzniósł oczy ku niebu.
— Ty
naprawdę potrafisz być męczący… Próbuję wszystko ci na spokojnie wytłumaczyć, a
ty się rzucasz na mnie jak pchła. Przybyłem tutaj ten kawał drogi i ujawniłem
się nie bez powodu. Myślisz, że zrobiłbym tak, gdyby to nie było coś naprawdę
ważnego?
—
Nie zmieniaj tematu! – huknął. – Ty po prostu próbujesz
uniknąć konfrontacji!
—
Nie. Daję ci szansę na ocalenie życia.
Po młocie
przeskoczyły iskry. Thor zmrużył oczy, mierząc iluzjonistę nienawistnym
spojrzeniem.
— Jesteś
beznadziejny, Lok. – Jego głos nagle zabrzmiał niesamowicie spokojnie, niemalże
ozięble. – To ja dałem ci szansę. Dałem
ci szansę na wyrównanie rachunków z godnością i honorem, jak przystało na
prawdziwego wikinga. A ty się chyłkiem wycofujesz.
—
Przestań, nie bądź śmieszny. Mi chodzi o coś zupełnie
innego…
—
Nie przestanę. Nie zamknę tej sprawy, dopóki nie dokona
się sprawiedliwość. Ty jednak nie chcesz ze mną współpracować i znając życie
nie zechcesz mnie też przeprosić. – W tym momencie Loki parsknął śmiechem. –
Zachowujesz się jak zwykły, obrzydliwy tchórz.
Ostatnie słowo podziałało na iluzjonistę jak
zapalnik. Nagle jego maska psotnika skruszyła się i ukazała bezwzględność osoby
zdolnej do zniszczenia wszystkiego, co żywe – wyrafinowanego zabójcy. Przez
dłuższą chwilę Loki patrzył na brata ze stuprocentową, autentyczną powagą,
jakby zadawał sobie milczące pytanie, czy to, co właśnie usłyszał, wydarzyło
się naprawdę. Przechylił głowę mechanicznie, przyglądając mu się uważnie.
—
Nie jestem. Tchórzem – wycedził aksamitnym głosem.
—
Jesteś. Zawsze byłeś. Odkąd tylko pamiętam, zawsze
wszystko wolałeś załatwiać drogą okrężną, bez użycia broni, może nawet
pokojowo. Jednak czasem cięty język nie działa. Jest się zmuszonym do użycia
siły, ale… do tego trzeba mieć choć odrobinę odwagi.
—
Thor, ostrzegam cię.
—
Ostrzegaj. Ale prawdy nie unikniesz. Nawet sposób, w
jaki przejąłeś władzę był tchórzliwy. Zrobiłeś to, gdy nikt cię nie
obserwował. Złamałeś dane mi słowo. Oszukałeś wszystkich. I po cichu, pod
osłoną, usunąłeś Odyna. Wiesz co? Czuję do ciebie jedynie żal. Do tego, jak…
—
Zamknij się!
Nagle postać
Lokiego rozwiała się, a chwilę potem
coś złapało
Thora od tyłu za szyję.
Loki oplótł jego kark ramionami i zacisnął
wystarczająco lekko, by gromowładny mógł oddychać, i na tyle mocno, by czuł
ból. Z najwyższym trudem powstrzymywał się od zmiażdżenia mu krtani. Kolejne
zdania wypływały z niego niczym zatruty potok – ciche, szeleszczące i
bezwzględne:
— Jeszcze
jedno słowo, Thor, jeszcze jedno jebane słowo… Nie jestem tchórzem. Jasne?
Spróbuj to przyswoić tym swoim maleńkim móżdżkiem. – Potrząsnął nim dla
wzmocnienia efektu przekazu. – Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a urwę ci łeb.
—
Chciałbym to zobaczyć.
Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia Thor złapał Lokiego
za ramiona, po czym jednym, szybkim, płynnym ruchem przeciągnął go nad swoimi
plecami i cisnął nim o ziemię. Było to tak nagłe i tak zaskakujące, że Lokiemu
aż odebrało na moment oddech. Zaczął mrugać szybko, próbując odpędzić mroczki
sprzed oczu, lecz wtem dostrzegł nad sobą błysk, a chwilę potem pędzący wprost
na niego mjollnir. W ostatnim momencie Loki przeturlał się na bok, unikając
kontaktu z młotem. Błyskawicznie poderwał się na równe nogi.
Na tym się
jednak nie skończyło. Zwinął się w piruecie, zamienił się w smugę barw… W jego
dłoniach nie wiedzieć jak i kiedy znalazły się noże, którymi zaczął ciskać
przed siebie, ani razu nie chybiając celu. Wszystkie jednak odbijały się od
niewidzialnej tarczy, którą Thor wytworzył za pomocą mjollniru. W końcu Loki
rzucił ostatnim ostrzem i opadł na ziemię, w przyklęku. Oddychał ciężko.
—
To wszystko, na co cię stać, zdrajco? – wysyczał
gromowładny.
—
Przestańcie! – zawołała Jane. – Natychmiast
przestańcie! Oboje! Chcecie się pozabijać?!
Nikt jednak nie zwracał na nią
uwagi. Loki odrzucił włosy z twarzy i zmierzył Thora przenikliwym spojrzeniem.
—
Dopiero się rozkręcam – wycharczał.
W
jednej sekundzie wydarzyło się kilka rzeczy. Loki gwałtownie podniósł się z
ziemi. Thor cisnął młotem. A w momencie, w którym mjollnir miał uderzyć w
iluzjonistę… nastąpił wybuch.
Ciało
Lokiego zareagowało automatycznie. To było jak przełącznik, który uruchamia w
telefonie przydatną funkcję, o której istnieniu nie miało się pojęcia. Loki sam
nie wiedział nawet, jak to się stało. Po prostu poddał się tej mocy, tej
pradawnej iskrze, która nagle się w nim rozbudziła.
Wyrzucił
obie ręce przed siebie. Poczuł, jak krew w jego żyłach popłynęła dwa trzy
cztery razy szybciej, a łomot jego serca, przywodzący na myśl szaleńczą
kawalkadę śmierci, stał się jedynym odgłosem we Wszechświecie. Jego umysł
oczyścił się i wszystko wokół stało się tak banalnie wyraźne, tak niedościgle
nieidealne i tak proste, jakby dotychczas jego życie było jedynie kurtyną,
oślepiającą go i zasłaniającą mu widok na prawdę. Cały świat nagle zmalał,
podczas gdy jego wnętrze rozszerzyło się – stało się głębokim oceanem,
niezmierzoną puszczą, bezkresną pustynią. Na wierzch jego duszy wypłynęła
najstarsza magia świata – ogień, z którego został zrodzony.
Zielone, zabójcze płomienie
trysnęły z jego palców niczym szaleńcza fontanna i z hukiem wodospadu rozbiły
się o pędzący mjollnir. Młot zawrócił jak bumerang i z powrotem wpadł w dłoń
swojego właściciela. Thor w ostatniej chwili, nim dosięgnął go podmuch ognia,
osłonił się naprędce wytworzonym polem siłowym. Płomienie rozbiły się o nie,
iskry rozprysły na wszystkie strony.
—
Co… co to jest?! – wydusił gromowładny.
—
To jest moment, w którym kończy się moje ostrzeżenie. –
Głos Lokiego zabrzmiał cicho i niesamowicie spokojnie, co w połączeniu dało
przerażający efekt.
Zaczął się powoli zbliżać w
stronę Thora – z każdym jego kolejnym krokiem Thor wykonywał jeden krok w tył.
Ogień Lokiego był tak potężny, że by go powstrzymać, gromowładny musiał użyć
całej swojej siły, przez co jego ciało było przechylone pod niebywale dużym
kątem.
—
Jeżeli mówię, że nie zabiłem Odyna, to znaczy, że go
nie zabiłem – kontynuował Loki.
—
Jesteś kłamcą – sapnął. – Wybacz, że ci nie wierzę.
—
Tutaj to akurat nie ma problemu. Gorzej będzie z tym,
że prawie mnie zatłukłeś tym swoim młotem – wycedził nienawistnie.
Po czole Thora spływał pot. Magia Lokiego nagle
wezbrała na sile i gromowładny był już za słaby by dalej odpierać atak – po
prostu trzymał wzniesioną tarczę. Moc ognia powoli go odpychała do tyłu, nawet
mimo tego że zaparł się obiema nogami… powoli przesuwał się, jak po taśmie
bagażowej.
—
Przecież nie zrobiłbym ci krzywdy, Lok – wyjąkał i
uśmiechnął się blado.
—
Próbowałeś mnie zabić!!!
Ogień spotęgował
się jeszcze bardziej.
—
Loki, posłuchaj mnie…
— Nie!
To ty mnie teraz posłuchaj. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, dopóki się
nie uspokoisz. Mam jednak nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko – w końcu
Wszechświat w każdej chwili może zostać zniszczony.
Ostatnie słowa
iluzjonisty sprawiły, że w Thorze obudziła się potrzeba niesienia pomocy,
spektakularnego ocalenia kogoś w ostatnim momencie, a może nawet efektownego
poświęcenia się tylko po to, by odkryć, że tak naprawdę się nie poświęciło,
tylko udawało poświęcenie. Tak się zatracił w swoich bezsensownych rozmyślaniach,
że jego siła woli rozproszyła się i zupełnie przez przypadek osłabił niewidzialną
tarczę…
Płomienie,
przez nic już niepowstrzymywane, z całą mocą uderzyły o tę cienką powłokę,
oddzielającą strefę bezpieczeństwa Thora od potencjalnego zagrożenia, i
przebiły się przez nią, sprawiając, że rozsypała się na wszystkie strony w
milionach iskier.
BUM!
Światło tak
jaskrawe, że dla obu wojowników wydało się co najmniej tysiąckrotnie jaśniejsze
od Słońca, wypełniło cały pokój. Podmuch mocy powalił Thora na ziemię; na
moment zamroczył Lokiego. To był zaledwie ułamek sekundy, w czasie którego
świat usunął się iluzjoniście spod nóg. Zrobiło mu się ciemno przed oczami i
odniósł takie wrażenie, jakby na całą wieczność wpadł do bezbrzeżnego oceanu,
tak głębokiego, że nie dochodziło do niego światło, i tak lodowatego, że
zamroził wszystkie jego zmysły.
Ogień zgasł.
Moc mistrza magii wyłączyła się. Wyczerpana, jak zużyta bateria.
Loki w
ostatniej chwili odzyskał równowagę. Jeszcze tylko odrobinę się zataczał. W
uszach mu dzwoniło. Mrok zniknął – teraz nie widział nic poza mętną bielą,
rozpościerającą się przed jego oczami. Mrugnął kilka razy – błysk! – dostrzegł
Thora leżącego na ziemi, nieprzytomnego, z jego głowy sączyła się krew… albo z
nosa… albo z… czegoś… a może cały był we krwi? Tonął we krwi? Obrazy
przeplatały się z mleczną beznadzieją. Kolory co rusz rozjaśniały się aż do
bólu. Zaczął mrugać szybko, chcąc odpędzić to odrętwienie sprzed powiek –
błysk! – kątem oka, gdzieś nieopodal, zauważył jakiś cień, sunący w jego
kierunku, jego zmysły były jednak tak przyćmione, że nie był w stanie rozpoznać
tego cienia i w żaden racjonalny sposób go nazwać. Po prostu sobie obok
niego istniał. Może to był jego własny cień?
Zacisnął
powieki. Tak mocno, że aż poczuł ból przeszywający jego ciało tysiącami
milionami miliardami igieł. Skupił się na oczyszczeniu umysłu. Dzwonienie w
jego uszach zamieniło się w ciągły szum, coś na kształt trzeszczenia, trzepotania
skrzydeł chmary owadów. Przechylił głowę, nasłuchując, jakby to miało mu pomóc
w zagłębieniu się w tym dźwięku, aż nagle
wszystko
ucichło.
Bardzo powoli
otworzył oczy, bojąc się tego, co zobaczy. Ku jego radości biel znikła i znów
mógł normalnie widzieć. Dostrzegł w korytarzu, centralnie naprzeciwko niego,
dziewczynę Thora. Jej imię przefrunęło przez jego pamięć i zatraciło się gdzieś
Tam Pomiędzy, w bliżej niezidentyfikowanym miejscu, które równie dobrze mogło
nie istnieć.
—
Jill – odezwał się, siląc się na swobodny uśmiech. – Co
się stało?
Dziewczyna stała w miejscu jak słup soli, z
przerażeniem wpatrując się w ciało Thora. Obiema dłońmi zakrywała sobie usta,
jakby chciała powstrzymać wydobywający się z nich niemy krzyk.
Po chwili przeniosła
wzrok na Lokiego i jej oczy momentalnie się rozszerzyły. Ze strachu? Z
zaskoczenia? Odruchowo cofnęła się parę kroków. Coś w jej zachowaniu sprawiło,
że jakaś część zmrożonego instynktu Lokiego rozbudziła się i wysłała w kierunku
jego zmysłów co najmniej setkę informacji ostrzegawczych… Jego ciało jednak
wciąż było uśpione i reagowało w spowolnionym tempie. Jedynie jego serce
odrobinkę przyśpieszyło, wzbudzając w Lokim jakiś zalążek niepokoju.
—
O co chodzi, Jill? – spytał.
Na ułamek sekundy Jane spojrzała na coś za jego
ramieniem. Zamroczony iluzjonista nawet tego nie zauważył.
—
Loki, ty krwawisz – wyszeptała dziewczyna. – Twoje oczy
krwawią.
Przez moment stał w bezruchu, czekając, aż ostatnie
słowa Jill do niego dotrą. Przebiją się przez tę chmurę. Dobiją się do jego
świadomości. A gdy w końcu zrozumiał ich znaczenie…
Przełknął ślinę. Powoli uniósł drżącą rękę i musnął
nią jeden ze swoich bladych policzków. Przesunął dłoń nieco do góry, łaskocząc
opuszkami odrobinę wysuszoną skórę, aż dotarł do powiek. Gdy oderwał rękę i
ponownie na nią popatrzył, jego palce były całe pokryte krwią. Z całą pewnością
jego własną krwią. Nie wiedział tylko, czy powstałą od wybuchu, czy od zużycia
magii. Uniósł jedną brew i przechylił głowę, przyglądając się znalezisku w
konsternacji i nie wiedząc za bardzo, co z tym fantem zrobić, gdy wtem…
ŁUP!
…coś go łomotnęło w głowę. Znów zatoczył się,
nieomal tracąc równowagę. Czystą rękę potarł obolałe miejsce, odruchowo. Powoli
odwrócił się, zastanawiając się równocześnie, co to mogło być, a wtedy…
ŁUP!
…oberwał po raz drugi. I to już zdecydowanie było
dla niego za wiele. Oczy zasnuł mu mrok, z którego po chwili wyłoniły się całe
konstelacje, galaktyki, wszechświaty – tryliardy maleńkich światełek, palących
się niczym drobniutkie żaróweczki.
„Ładne” – pomyślał.
Jego powieki jakoś tak samoistnie opadły
i pofrunął prosto do gwiazd.
Cześć wszystkim!
Ponieważ zaczęły krążyć dziwne pogłoski o tym, że nie żyję, uznałam że jest to dobry moment, aby wrócić.
Przepraszam was wszystkich bardzo za tak długi brak notki. Mam napisane kilka rozdziałów do przodu, ale pewne sprawy w moim życiu prywatnym nie pozwalają mi się w pełni poświęcić pisaniu i pracy nad opowiadaniem. Wiem, że powinnam była was jakoś poinformować, nie miałam jednak na to siły... Nie będę wam pisać tutaj dłużej o moich problemach. Opowiadanie mam zamiar doprowadzić do końca. Potem poprawić. A potem konwertować do .pdf. Nic nie zmieni tego planu, czas jego realizacji może się jedynie odrobinę wydłużyć. Przepraszam jeszcze raz za to i za przyszłe podobne wydarzenia (których mam nadzieję nie będzie tak dużo).
Jeżeli zaś chodzi o ocenę... Nie zabolała mnie, nie zmieniła mojego nastawienia do życia. Na pewno uzmysłowiła mi, co robię źle, i zamierzam się do niektórych uwag Gayaruthiel w jakiś sposób dostosować. Jeżeli mam być szczera, to czytając ocenę, śmiałam się - naprawdę. Ale wiem też, że autorce oceny właśnie o to chodziło. By jej czytelnicy się śmiali, mieli przy niej dobrą zabawę, itd. To też w pewien sposób świadczy o profesjonalizmie oceniającej. Wezmę sobie część jej rad do serca, tak zrobię - jednak widząc sposób, w jaki Gaya podeszła do oceny, większość jej komentarzy potraktuję z przymrużeniem oka. I to jest też moja rada dla innych: by nie traktować niczego, co jest pisane w ocenialniach, w 100% poważnie.
To chyba tyle z mojej strony na dziś, mam nadzieję, że rozdział się podobał. c:
JEJ! Nowy rozdział!!! Boże, jak ja za tobą tęskniłam! Dzień w dzień wchodziłam z nadzieją, że napiszesz jakiś komentarz pod ostatnim wpisie, ale teraz wchodzę patrzę: "coś tu nie halo. Gdzie komentarze? " Patrzę na numer rozdziału i ♡♡♡♡ *0*
OdpowiedzUsuńNie stety w wolnej chwili się wezmę do lektury. ;)
/K.Potterowa
Przeczytałam całą historię od początku. Jest świetna. Bardzo interesująca i oryginalna.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że dodałaś nowy rozdział i nie mogę doczekać się następnego. Opowiadanie bardzo mnie pochłonęło. Cały czas odczuwam pewien niedosyt.
Życzę dużo weny i pozdrawiam.
Rosa
Niedawno znalazłam twojego bloga i się zakochałam! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNo to zaczynam!
OdpowiedzUsuńCały rozdział, nie dość, że długi to powala na kolana akcją i humorem.
Najbardziej spodobał mi się motyw z telewizorem. :,,D Jak już moja wyobraźnia zaczeła działać czytając ten kawałek, to autentycznie łzy stanęły mi w oczach ze śmiechu. Nie wiem czy już to zrobiłaś, ale mogłabyś te dwa przekleństwa zapisać w pojęciach (jeżeli jeszcze je chcesz wykorzystać). O ile dobrze mi przetłumaczyło...
Bardzo byłam ciekawa jak Thor zareaguje na wieść o nie martwym Lokim. (już w zeszłym roku mnie to ciekawiło :3 ) Mniej-więcej takiej reakcji się spodziewałam. Zabawny moment był także z tą kanapą jako murem obronnym. :D A to jak opisałaś to takie "przebudzenie mocy" Lokiego, z tymi pustyniami a potem wybuchem ognia... :* Cudowne! Inaczej nie da się tego opisać!
Teraz zaś, zaintrygowała mnie sytuacja z krwawiącymi oczami. Sama się zastanawiam 'od czego to "kurczę klopsik" może być!'. Oraz kto jebnął w głowę. Pewnie Ruda, albo Clint. Albo ten Obsourne.
Można powiedzieć, a nawet trzeba, że warto było czekać na taki rozdział, oj warto było! Ale mam skrytą nadzieje, że na następny nie będziemy musieli tak długo wyczekiwać. :] Życzę dalszej weny i co raz więcej czytelników!
/K.Potterowa
PS: Teraz dopiero zobaczyłam to "przebudzenie mocy" XD Uwierz, że wynikło to nie chcący XD
Usuń/K.Potterowa
Hej :D
OdpowiedzUsuńJa tylko wpadłam powiadomić, że cały czas bloga śledzę i właśnie nadrobiłam rozdziały, których wcześniej przeczytać nie mogłam :)
Opowiadanie wciąż trzyma poziom, bardzo wysoki poziom i w zasadzie jest jedynym, które wciąż czytam :)
Poprzednie rozdziały bardzo mi się podobały, ale nie będę się rozpisywać. Napisze jedynie Loki <3 Sif <3 Loki i Sif <3 Fandral :P
A co do tego to Loki i telewizor <3 Jak to wielki bóg ognia i pan wszechrzeczy pozazdrościł telewizorowi jakości obrazu :D Hahaha padłam po prostu czytając tą scenę.
Uśmiałam się też czytając poprzedni rozdział, jak Loki został zestrzelony przez Rosjan ^^ Majstersztyk normalnie :D
I ostatnie scena... Pojedynek między Lokim i Thorem <3 Dodawaj szybko następny rozdział, bo nie wytrzymam tego napięcie :D
Weny życzę, żeby rozdziały pojawiały się tak jak dawniej, bo zauważyłam, że spory przestój miałaś ostatnie ;)
Pozdrawiam!
Na Norny i wszystkie dziewięć - nie dziesięć! - światów Yggdrasilla! Ty żyjesz! Zamiast nadrabiać lekcje, czytam Twego bloga.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - WOW!!! Naprawdę nie tego się spodziewałam po Thorze. Najpierw radość,smutek, wściekłość. Gdy nagle się okazało, że Loki jest silniejszy - zmiana planu - korzy się przed nim. Niesamowite.
Co do Jane - proszę, nie rób z niej takiej pustej postaci. Jak na razie bezpodstawnie uwielbia Lokiego. Fakt, że myślała, że zginął trochę ją usprawiedliwia. Nie wiem co myśleć.
Pojedynek Thora i Lokiego był dla mnie najbardziej wstrząsający. Teraz coś się działo. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak podekscytowana czytając Twojego bloga, Lexie. Nie rozumiem czemu Thora zaślepił gniew. Dobra, rozumiem. Ale on? Zawsze jest taki spokojny.
Trochę m się tutaj gryzą przekleństwa w ustach nordyckich bogów. Te po islandzku są świetne (teraz zawsze będę wołać Andskotinn! jak się wkurzę), ale typowe ,,jebane" czy coś w tym guście mi nie pasują.
Loki: Przebudzenie mocy XD Muszę przyznać, że to mnie rozśmiesza. Krwawiące oczy... W sensie krwawi mu powieka, białko oka, dolna powieka? Oczywisty jest fakt, że przywalił mu Clint. Miał do tego jakiś pretekst. Coś czuję, że może się to skończyć wyjątkowo źle dla Lokisia, króla Wszechrzeczy (kisnę).
Pozdrawiam cieplutko,
Evita.
PS Loki jest zazdrosny o telewizor. Aha... Kryzys wieku średniego. XD
Czy mogę się zgłosić do Ciebie ,Lexie, o pomoc w sprawie zmieniania kursora na blogu?
OdpowiedzUsuńNo jasne! Z chęcią pomogę! Napisz, o co chodzi, u mnie na mailu :) nettle.lexie@gmail.com
UsuńMetodami prób i błędów udało mi się zrobić. Pomyliłam linijki. Zamiast zamontować komendę w (chyba) 6 linijce, wrzuciła do 2051 XD.
UsuńTak się nudzę i wyliczam. Dziś mija DOKŁADNIE 3 miesiące od ostatniej publikacji :3 Całym sercem wierze, że tak na prawdę masz rozdział i wyznajesz zasadę "rozdział jest jak wino. Im dłużej się czeka, tym jest lepszy." :D (no z winem to im starsze tym lepsze, ale z czekaniem też się nada)
OdpowiedzUsuńJednak najdłuższa przerwa jest między "Powrót"-"Niespodziewani goście".
Proszę. Nie pobijaj tego rekordu :c
/K.Potterowa
Cześć :)
OdpowiedzUsuńPlanuję reaktywować dział ocen Katalogu Euforia. Czy wciąż jesteś zainteresowana oceną? Jeśli tak, wolałabyś standardową, czy niestandardową? Na razie jestem jedyną oceniającą, więc najprawdopodobniej czas oczekiwania na ocenę mocno się wydłuży.
Pozdrawiam,
Nother
Kiedy coś dodasz? :'C
OdpowiedzUsuńBędziesz kontynuować?
OdpowiedzUsuńTęsknię😭
OdpowiedzUsuńBardzo 💔
Trochę spóźniine, ale...
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji 2lat twojego bloga! :D Od 2014 roku cieszysz nasze oczy i wyobraźnię swoim opowiadaniem! Moim zdaniem, twój Loki jest najlepiej przedstawiony. Jego zachowanie i postać są najbardziej podobne do filmowego Loki'ego. Czytałam dużo fan-fic'ów z Loki'm,jednak twój jest najlepszy. Życzę Ci weny. Dużo weny! Wszyscy Cię kochamy! :*****
/New
Kobieto miałaś to doprowadzić do końca! Zaciśnij poślady,wyciśnij łzy z oczu i bierz się do roboty! (Grzecznie proszę.czekam już pół roku.)
OdpowiedzUsuńRusz się i napisz chociaż kiedy można spodziewać się następnego rozdziału. Zaczynam się martwić, że zawieszasz, ale mam nadzieję, że tylko ja sobie to ubzudrałam. Nawet nie wiesz jak moje serduszko się ściska, kiedy wchodzę tu i nie ma nic nowego :c
OdpowiedzUsuńHejka! Jestem nowa. Bardzo podoba mi się twój blog, tylko czemu już Cię nie ma? ;_; Coś się stało? Brak weny czy coś gorszego? Pamiętaj, że cierpliwie czekamy. :*
OdpowiedzUsuń/Mrs.Tardis
Pół roku trzymasz nas w niepewności. ;)
OdpowiedzUsuńAle nie ważne co się stało, jesteśmy z tobą. Dla swoich czytelników jesteś jedną z ważniejszych osób i nie chodzi mi o bloga. Mówię o tobie. Pamietaj, dla nas zawsze jesteś ważna.
Żyjesz? :c
OdpowiedzUsuńNadal czekamy!
OdpowiedzUsuńCzy coś ci się stało? Fizycznego? Jakiś wypadek może? Psychicznego, broń Boże? Nie wiemy co ale życzymy szybkiego powrotu do zdrowia i sił. Bloga można odłożyć. Najważniejsze jest zdrowie i rodzina
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu nieod przeczytania pierwszego rozdziału. Mam nadzieje, że do nas wrócisz i pojawi się nowy rozdział. <+
OdpowiedzUsuńCzekam ...
OdpowiedzUsuńWciąż ...
Superstory ...
Realistyczne i zaskakująco przyjemnie się czyta nawet podczas smutnych momentów ...
.... czekam....
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że żyjesz nalrawdę zaczynam się martwić ��
Minęło 10 miesięcy od ostatniego znaku życia od zacnego twórcy tego ff i myślę, że można uznać bog za zwieszony������ też żałuję
UsuńHalooooooo
OdpowiedzUsuńBędziesz kontynuować? Jeśli nie, to zrozumiem, ale powiedz co się z tobą dzieje? Chciałabym wiedzieć, czy mogę liczyć na dalsze rozdziały. W końcu minął już rok.
OdpowiedzUsuńHej, ale powiedz chociaż co było dalej skoro nie piszesz...
OdpowiedzUsuńWciąż czekam eh
OdpowiedzUsuńJa też!
UsuńChyba już nie liczni czytelnicy zostali :(
OdpowiedzUsuń/K.Potterowa
To jest jedno z najlepszych opowiadań o Lokim jakie czytałam! Pięknie piszesz :D Czekam na dalsze rozdziały i mam nadzieje że się pojawią
OdpowiedzUsuńHej,szanowna blogerko,nie wiem czy umarłaś czy nie,kacz jeśli tak to czarny wietrze!
OdpowiedzUsuńMusisz ożyć bo jeśli tego nie zrobisz to ja umrę... zrozpaczona,że nie ma nowego rozdziału.
A w końcu napisałaś,że masz rozdziałów napisanych kilka naprzód.
Proszę, albo nie... nakazuję ci w imię wiecznego ognia opublikuj rozdział, odpisz na komentarz!
E.K.
Jeśli nie masz już ani siły ani chęci pisać - jak przypuszczam - to napisz chociaż jeden albo dwa ostatnie rozdziały - dla czytelników, którzy postradają zmysły jeśli nie dowiedzą się co było dalej :)
OdpowiedzUsuńachh już prawie 2 lata czekania :(
OdpowiedzUsuńśroda, 27 stycznia 2016...
OdpowiedzUsuńOstatnia aktualizacja.
Piątek, 02 luty 2018...
Dzisiaj.
Czekam już 2 lata i 1 tydzień.
Co jakiś czas zaglądam tu sprawdzić czy nie ma nowego rozdziału. Ale jak nie było tak nie ma. Jednak naprawdę wierzę, że dalej tam jesteś i tylko czekasz na odpowiedni moment aby dodać nowy rozdział. Nie chcę wierzyć że porzuciłaś coś tak wspaniałego. Żyjesz, prawda? W każdym razie powodzenia. Ja poczekam po drugiej stronie. :)
Naprawdę Świetne opowiadanie! Masz genialny styl pisania!
OdpowiedzUsuńChociaż się odezwij,pokaż, że żyjesz...
OdpowiedzUsuńProszę, pisz to dalej. Proszę.
OdpowiedzUsuńHalo? Żyjesz???
OdpowiedzUsuńmniam mniam
OdpowiedzUsuńWierze w ciebie
OdpowiedzUsuńNadal czekam na dalszą część. Albo chociaż powiedz, co będzie. Dlaczego zmuszasz nas do tak długiego czekania?
OdpowiedzUsuńCzekamyyyy
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńCzytam to ff po raz czwarty i nadal jestem zachwycona. Twój Loki... Nawet nie wiem od czego zacząć! Potężny, charakterny, sprytny, taki, jaki powinien być w Marvelu. Wśród innych opowiadań wyróżnia się i to bardzo. Sposób, w jaki myśli, walczy, czuje - chyba lepiej opisany niż w większości wydanych książek. I ten wątek miłosny! Bez jakiś "miłości od pierwszego wejzenia", "strzał Amora" i innych cudowności - naturalnie rozwijająca się relacja.
I Twój język. Rozpracowuję go któryś tydzień, nadal nie potrafię go odttworzyć. Zabawny w odpowiednich momentach, brutalny, prosty, ozdobny. Realistyczne dialogi! I śmiertelne postacie - nie ma "superpotężnego Lokiego, który nic nie czuje i ogólnie jest nieśmiertelny". Świat, który stworzyłaś. Nawiązania do mitologi. Intryga za intrygą, akcja i sielanka w idealnej równowadze. Sekrety.
Przyznaję się, próbuję pisać ff do Twojego opowiadania, choć tylko na użytek własny. Jednak nie potrafię otrzymać tak eleganckiego stylu, jakim Ty się posługujesz. Chciałabym tak pisać, jak Ty, gdy masz gorszy dzień :/ Nawet słabsze rozdziały są lepsze od popularnej prozy.
Napisałaś pod tym rozdziałem, że masz kilka w zapasie. Proszę, szczerze, właściwie na kolanach: ujawnij je. Jeśli myślisz, że są gorsze - pozwól nam je ocenić. O ilę nadal Tam jesteś. Bo jesteś? Martwię się. W końcu tak dobrych pisarzy mamy zaledwie kilku. Mam nadzieję, że nadal czytasz komentarze, blog nie jest na szczęście usunięty. Odezwij się, proszę! Jeśli potrzebujesz inspiracji, mogę pomóc.
Z wyrazami szacunku,
Candy Drottning
To już trzy lata!
OdpowiedzUsuńWszystko jest po prostu cudowne. Pięknie pokazany Loki, ciekawa historia. Szkoda tylko ze niedokończona, ale mimo wszystko ja będę czekał:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to opowiadanie już drugi raz, bo mimo że tak brutalnie przerwane to jest jednym z tych, o których nie mogę zapomnieć i do których lubię wracać. Masz naprawdę cudowny styl, charyzma, pierwsza klasa! Czuję podskórnie że twój pomysł na to opowiadanie zawierałby jeszcze wiele niespodzianek i że jeszcze wiele niesamowitych przygód byłoby przed bohaterami. Miałaś jakąś super koncepcję na dalszy ciąg, jestem tego pewna. Dlatego dołączam się do prośby wszystkich pozostałych, żebyś spróbowała to poprowadzić dalej, bo dzieło jakie stworzyłaś to prawdziwa sztuka! Ja na pewno co jakiś czas będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku i że zdecydujesz się chociaż na krótką informację zwrotną dla swoich czytelników, bo wszyscy już dawno zastygli w niepewności.
Pozdrawiam serdecznie :))
Wróciłam tutaj po 8 latach. Kiedyś czytałam te historię na bieżąco, a ostatnio po obejrzeniu serialu Loki tak jakoś mnie naszło, żeby tu wrócić. Duży sentyment mam do tego bloga, ba! Powiedziałabym, że wręcz ogromny. Zawsze wspominałam go jako blog z jednym z najlepszych opowiadań z Lokim jakie kiedykolwiek czytałam. Odpalając go ponownie bałam się, że to było tylko takie złudzenie i przez te lata zmieniłam się na tyle, że już to nie będzie to. Dzięki Bogu, że się myliłam! Ponownie wciągnęłam się w te historię i z zapartym tchem czytałam niektóre sceny. Przez to ile lat minęło, nie pamiętałam już niektórych wątków, przez co poczułam się jakbym czytała to od nowa - piękna sprawa. Minęło już sporo lat, a tu jak nie było update'u tak nie ma. Niestety rozumiem, że może być to spowodowane ogromną ilością czynników, szkoda jedynie, że nie została pozostawiona żadna informacja na ten temat. Mimo wszystko mam nadzieję, że masz się dobrze i gdzieś tam w głębi duszy liczę, że może kiedyś tu się coś jeszcze pojawi, jak nie rozdział to może właśnie jakieś wyjaśnienie albo może plan wydarzeń jaki miałaś w dalszych planach, ale może wenę straciłaś? Nie wiem nawet, czy ktoś zobaczy jeszcze ten komentarz, ale ja już teraz wiem, że pewnie sama dla siebie będę tu od czasu do czasu zerkać.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego dnia dla każdej osoby, która to czyta ♡
P.S. Przepraszam za te stare, krótkie komentarze, w których domagam się następnego rozdziału, teraz trochę mnie śmieszą, ale jakoś tak z sentymentu do tego opowiadania nie chcę ich usuwać XD
Usuń